Rozdział 3

30.2K 874 132
                                    


GABRIEL

Przejeżdżając pod mostem na double street, mimochodem przypominam sobie wydarzenia wczorajszego wieczora. Jakiś śmierdzący pojeb z zardzewiałym scyzorykiem zaczął wymachiwać mu nożem przed nosem. Obezwładnienie go nie było tak problematyczne jak pozbycie się z siebie jego odoru. Moja ulubiona bluza z autografem Morisa Jacksona jednego z czołowych zawodników MMA poszła do śmieci, a ja pozdzierałem sobie kostki.

Niefajnie...

- Co to za strój? - zwracam się do Emmy siedzącej w fotelu pasażera z nogami opartymi o kokpit mojego samochodu.

Blondynka puszcza balona z gumy i okręca sobie na palcu różowe pasemko swoich włosów. Ma na sobie błyszczący, niemal rażący stanik w kształcie muszli morskich. Od naczepianych do materiału korali, kryształów i chuj wie czego jeszcze, mieni mi się przed oczami tak, że ledwo mogę prowadzić.

- Jestem syreną - odpowiada z uśmiechem. - Mogę spełnić twoje trzy życzenia. Korzystaj.

Zaciskam palce na kierownicy i zanoszę się śmiechem, kiedy prawie wpycha mi swój biust pod nos.

Szybka akcja. Za to lubię tę dziewczynę. Żadnych dramatów, żadnych komplikacji i oczekiwań. Żadnego zgrywania niedostępnej, tylko zabawa bez zobowiązań.

- Trzy? - powtarzam.

Emma trzepocze rzęsami.

- Jeśli się postarasz, może przekonasz mnie na więcej.

Głowa rozwalonej na tylnych siedzeniach Olivii nagle pojawia się między naszymi fotelami.

- Jeśli o mnie chodzi, nie ma limitu życzeń. - Brunetka cmoka mnie w policzek. - Możesz mieć wszystko, czego chcesz. - I pochyla się, żeby znowu mnie pocałować.

Odsuwam się, a później wycieram szczękę umazaną jej lepkim błyszczykiem. Jebane ohydztwo.

- Nie obiecuj, że dasz mi coś, czego nie masz - mówię.

Olivia marszczy się.

- Co to znaczy?

Że łatwa zdobycz szybko staje się rozczarowująca. Jednak zamiast powiedzieć to głośno, zmieniam temat:

- Nic, gdzie ma czekać ta wasza koleżanka? - Słońce razi mnie w oczy, więc sięgam do schowka po okulary.

Na szczęście na ulicach nie ma tłoku, więc nie muszę się wlec, a cierpliwość nie jest moją najmocniejszą stroną. Zwłaszcza, kiedy oblegają mnie dwie napalone laski.

Blond syrena przysuwa się do mnie, prawie wpęzając mi na kolana. Ociera się cyckami o moje ramię i przemyka językiem po moim uchu.

- Za rogiem na...

Rozkojarzony zbyt późno zauważam samochód z mojej prawej strony i nim mam szansę przyhamować, czarny jeep ładuje mi się w bok mojego mercedesa z głuchym łupnięciem.

Emma i Olivia zaczynają histerycznie piszczeć, a mnie natychmiast opuszcza całe seksualne napięcie. Zastępuje je gniew.

Dyszę, waląc pięścią o kierownicę.

- Kurwa mać. Nie wierzę.

- Jak jeździsz, dupku? Widzisz, co zrobiłeś? - drze się ta wariatka, która rozpieprzyła mi auto.

Błyskawicznie wysiadam z wozu i zbliżam się do dziewczyny. Ona już zdążyła wyskoczyć ze swojego jeepa.

Przez moment nie do końca wiem, na co właściwie patrzę, ale dociera do mnie, że ta mała musiała trzymać na kolanach albo gdzieś obok siebie wielki tort, który przy zderzeniu samochodów rozleciał się na milion kawałków, które teraz oblepiają jej sukienkę, dekolt, a nawet fragment policzka i końcówki włosów.

No proszę, jednak istnieje sprawiedliwość.

- Ja? Kpisz sobie? Porysowałaś mi auto - Macham ręką w stronę długiej jak pieprzona anakonda rysy. - Wiesz, ile wart jest ten mercedes?

Dziewczyna, która ledwo przerosła ogrodowego skrzata staje naprzeciwko mnie w walecznej pozie.

- Pewnie sporo - Szczerzy się ironicznie. - Co sobie nim wynagradzasz?

Wybucham śmiechem.

Co za gówniara.

Zbliżam się do niej na tyle, że musi cofnąć się i przywrzeć plecami do swojego auta, a następnie opieram dłonie po obu stronach jej głowy.

- Lepiej rozbij swoje skarbonki, bachorze, będziesz potrzebowała każdego centa, żeby to naprawić - ostrzegam.

Smarkula odpycha mnie palcami umazanymi w resztkach ciasta.

- Niczego nie będę naprawiać.

- Nie masz wyboru, widzę wgniecenie.

Teraz to ta świruska śmieje się, jakby coś w moich słowach autentycznie ją rozbawiło.

- Miałam pierwszeństwo i to ty zajechałeś mi drogę, chociaż powinieneś się zatrzymać - syczy. - Jeśli ktoś tu wisi komuś kasę, to ty mi. Dorzuć do kosztów reperacji wozów także czyszczenie. - Wskazuje umorusanym podbródkiem na wnętrze jeepa.

Jej tapicerka rzeczywiście przypomną krajobraz niczym po przejściu tortowego tsunami. Ona sama też nie wygląda dużo lepiej. Usiłuje wytrzeć policzek rękawem, ale marnie jej idzie i muszę przyznać, że czerpię z tego satysfakcję.

Ten wypadek to jej cholerna wina!

- Wozu czy ciebie? Założę się, że umazana ciastem wyglądasz dużo lepiej niż zwykle - ripostuję. - Ta sukienka wygląda na wyciągniętą z zeszłej epoki. - Zawadzam palcem o ramiączko dziwacznej kiecki w kolorowe groszki.

Ten nawiedzony bachor zwiał z lat sześćdziesiątych czy jak?

Znów próbuje mnie odepchnąć, ale bez skutku.

- Zejdź mi z drogi.

- Najpierw mnie przeproś.

Dziewczyna warczy jak rottweiler. Jej paznokcie zaciskają się na mojej koszuli.

- Wal się, czubku.

No jasne. Może jeszcze mnie ugryzie na odchodne. Chyba to rozważa...

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz