Rozdział 11

24.6K 722 57
                                    

GABRIEL

– Więc mieszkacie obok siebie? – Nikki zadaje chyba trzydzieste pytanie.

Nadaje z prędkością karabinu maszynowego, co jest dla niej typowe, bo jest wścibską laską. I choć mnie ten wywiad bawi, to tego bachora obok mnie już niekoniecznie. Siedzi na fotelu pasażera tylko dlatego, że ją do tego zmusiłem. Jest nadąsana i przypomina mi tę rybę z kolcami.

Bębnię palami o kierownicę w rytm rozlegającej się w głośnikach rockowej piosenki i łapię we wstecznym lusterku spojrzenie mojej kumpeli.

– Nicole, wytłumacz jej, jaką jest szczęściarą – proszę.

– Gabriel ma w tym mieście wiele wielbicielek, które chętnie zamieniłyby się z tobą miejscami. – Przebiega wzrokiem po swoich kolorowych jak wyrzygane skittlesy paznokciach.

I ma na sobie strój, który musiała uszyć po wystrzyżeniu stada krów.

Stella odrywa ode mnie oczy i wbija je w mrok rozciągający się za szybą.

– No cóż, ja z nimi też – odpowiada.

Jeszcze zobaczymy. Idę o zakład, że wystarczy mi tydzień, żeby zaczęła nosić skąpe koszulki z napisem ,,Szaleję za Gabrielem Holloway'em'', licząc, że ją z nich rozbiorę.

A zaraz potem zrobię jej kilka niegrzecznych, ale cholernie przyjemnych rzeczy. 

– Wyczuwam dziwne napięcie – wtrąca Ruda, strzelając między nami spojrzeniem. 

Pociągam Stellę za kucyk.

– Widzisz, nawet ona zauważyła to przyciąganie seksualne między nami. 

Bachor jednak odsuwa się ode mnie tak daleko, że zaraz wyleci przez pieprzone okno.

Możliwe, że będzie utrudniać nam to zaprzyjaźnienie się.  A już na pewno ten kawałek z rozbieraniem. 

– Czemu nie jesteś na imprezie? – pyta.

Sięgam do uchwytu na kubek, gdzie stoi mój do połowy wypity energetyk i wychylam łyk.

– Wpadłem uzupełnić zapas alkoholu.

Bella Stella gapi się na mój napój przez dłuższy moment. Pewnie myśli, że podmieniłem kofeinę na spirytus albo coś innego. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że ma mnie za zło wcielone. 

Stawiam sto dolców, że już buszowała w Internecie, szukając mojego nazwiska na liście seryjnych morderców. 

Niespodziewanie  jej wargi rozciągają się w uśmiechu. 

Tyle że to uśmiech z rodzaju tych, przez które zastanawiasz się, czy dana osoba nie potrzebuje egzorcyzmów.

– Świetnie się składa, alkohol jest genialnym rozpuszczalnikiem. Masz czym umyć mój wóz – oznajmia.

Zaczynam głośno rechotać. 

– Zapomnij o tym, mój słodki torciku. 

Ruda głowa Nicole pojawia się między naszymi fotelami.

– Torciku? Umyć wóz? – powtarza. – Poznaliście się chyba w ciekawych okolicznościach.

– I wiesz co jeszcze? – Zmieniam stację w radiu. – Dziś kopnęła mnie w jaja – chwalę się, jakby to było zajebiste osiągnięcie.

– Nabierasz mnie? 

Potrząsam głową.

 Stella zakrywa usta dłonią, z całych sił stara się zdusić chichot.

– Słowo, zrobiła to, bo to jedyny sposób, w jaki mogła zbliżyć się do mojego kutasa – dodaję.

 I w ten oto sposób rozbawienie bachora błyskawicznie pryska, za to Nicole rże jak opętana.

– Głupek z ciebie. – Stuka obcasem o hamulec ręczny.

Odpycham jej nogę i zerkam na Stellę. 

Szarpie palcami za paski swojej torebki. Pewnie wyobraża sobie, jak mnie nimi poddusza. Potem zauważam coś jeszcze.

– Co tam masz? – Utrzymując kierownicę jedną ręką, wyrywam jej torbę.

– Oddaj mi to. – Stella pociąga za rzemienie, próbując mi ją odebrać, ale nie poddaję się.

Zamek nie jest do końca zapięty i szybko się orientuję, co go blokuje. Wyciągam dwie powieści i układam sobie na kolanach.

– Książki? Sądząc po tytułach o wielkiej miłości.

Obie mają kolorowe okładki z przytuloną do siebie parą. Kwiatki, sratki i serduszka i inne duperele. Przewidywalne.

Bachor mruży groźnie swoje błękitne ślepia.

– I co z tego? – syczy.

Stukam palcem o jedną z książek.

– Naczytasz się tego fikcyjnego chłamu, a potem nie umiesz cieszyć się prawdziwym życiem, bo marzy ci bajeczka z panem Darcym czy innym Herkulesem w roli głównej. – Śmieję się.

Stella zabiera mi swoje cenne skarby i chowa je z powrotem do torebki.

– Bo ty masz lepsze sposoby na cieszenie się swoim życiem, co? Imprezy, alkohol i kolekcjonowanie chorób wenerycznych – wylicza kpiącym tonem. – Faktycznie, zazdroszczę ci.

Wchodzę w kolejny zakręt i uruchamiam wycieraczki. Pada coraz mocniej, a na dodatek niebo co jakiś czas rozświetla błyskawica.

– Jeśli nie zazdrościsz i wolisz to odrealnione coś od prawdziwego seksu, to najwyraźniej... – Celowo zaczepiam palcem o ramiączko jej dżinsowych ogrodniczek i czekam, aż osunie sie w dół. – Najwyraźniej poszłaś do łóżka niewłaściwego faceta.

Bachor zaciska pięści. Widzę, jak drga jej mięsień na szczęce.

– Mam wrażenie, że wolelibyście być tu sami – wcina się ponownie Nicole...

****

I co Wy na to? Gabriel i Stella baaaardzo się lubią, co? 🤣

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz