Rozdział 38

21.8K 748 84
                                    

STELLA

– I co z tego? Zrobił to tylko na pokaz. – Ściskam plastikowy kubek w dłoni trochę zbyt mocno. – Znasz go i jego reputację. Dobrze wiesz, co się za tym kryje. Nie może pogodzić się z tym, że jeszcze mu nie uległam, więc sobie ze mną pogrywa. I tyle. Kiedy nie patrzę, na pewno nadal sypią, z kim popadnie – mruczę.

I wcale nie podoba mi się ukłucie rozczarowania, które nagle odczuwam...

Bo przecież... Nic mnie to nie obchodzi. NIC!

– Może masz rację. – Nicole krzywi się. – To byłaby odlot, gdyby wielkiego Gabriela Holloway'a trafiła strzała amora, ale to raczej mało prawdopodobne.

Wzruszam ramionami niby niedbale i upijam łyk napoju. 

– Nie zależy mi.

Nie zależy mi.  No dobra, tej większej części mnie. A ten mniejszy, naiwny fragment...najwyraźniej cierpi na chwilowy niedobór szarych komórek.

Nikki siorbie swoją kawę.

– Mądra z ciebie dziewczyna, ale on naprawdę potrafi złamać niejedną. Widziałam. Bądź ostrożna. I twarda.  – Udaje, że boksuje się z powietrzem.

 Parskam śmiechem.

– Taki mam plan – mówię.

– Muszę spadać, bo się spóźnię. – Przytula mnie. – Pa. – Macha i znika w tłumie.

Przechodzę przez ulicę i przysiadam na jednej z ławek pod drzewem.  Liście szeleszczą mi nad głową, gdy zaparuję się ciemniejące niebo. Wiatr robi się coraz bardziej zimny i chyba zanosi się na deszcz.

Nucąc pod nosem, piję przez słomkę koktajl truskawkowy i obserwuję otoczenie. Nie wiem, jak długo tak siedzę, ale w którymś momencie ogarnia mnie dziwaczne oszołomienie. Świat zaczyna wirować mi przed oczami, więc zrywam się pospiesznie z ławki i prawie przewracam.

– Co jest? – szepczę.

– Dobrze się czujesz? – Jakiś mężczyzna posyła mi podejrzliwe spojrzenie.

Mrugam powiekami, a potem przecieram je pięściami.

Wszystko robi się mgliste. Faluje. Drzewa, ludzie, psy, budynki. Wszędzie.

– Tak. Tak. – Skinam podbródkiem. – Po prostu zakręciło mi się w głowie.

– Może sobie usiądziesz?

Słusznie. Opadam z powrotem na ławkę.

– Ja... Dam sobie radę. Proszę mnie zostawić – mamroczę. 

 Facet oddala się ze słowami ,,Nie trzeba było tyle pić.'' A ja zaczynam się trząść. 

Co się ze mną dzieje?

Nie trzeba było tyle pić? Pić? 

Napój. O Boże.

Upuszczam kubek z koktajlem. Znajomy paraliż wkrada się do każdego skrawka mojego ciała. Pamiętam to uczucie. Znam je.

Nie. Tylko nie to.

Dusząc się od paniki, wyciągam telefon z kieszeni i drżącymi palcami wybieram kontakt.

– Jednak odważyłaś się skorzystać z numeru, który zapisałem ci na masce samochodu, mój słodki torciku? – W słuchawce rozbrzmiewa wesoły głos Gabriela.

Na moment robi mi się ciemno przed oczami.

– Gabriel... – Urywam. Nie wiem, co mam mu powiedzieć. Oddech mi się rwie.

– Stella? Wszystko gra? Masz dziwny głos.

Przełykam ciężko ślinę. Wstrząsa mną spazm.

– Pomóż... mi.

Zalega chwilowe milczenie, a kiedy Gabriel odzywa się ponownie, w jego tonie słyszę już jedynie troskę.

– Gdzie jesteś? Co się stało? – pyta.

– Na mieście. Zaszłam po napój do tego baru z logiem słonecznika. Myślę, że...że... – Język mi się plącze. – Chyba ktoś mi czegoś dosypał. – Patrzę tępym wzrokiem na kubek z rozlanym koktajlem.

Chcę mi się krzyczeć. Nie mogę znieść bezradności. Nie dam rady.

– Kto?

– Nie wiem. Ja... Boże, to nie może się dziać. Nie znowu.

– Zostań tam. Już po ciebie jadę. – Po drugiej stronie rozlega się jakiś trzask, a później stłumiony pisk opon.

Zaciskam dłoń na telefonie.

– Proszę, pośpiesz się. – Błagam. – Nie chcę być teraz sama. Boję się.

Jak w ogóle do tego doszło? Zawsze pilnuję swoich napojów. Zawsze, a teraz? Przecież to trwało tylko kilka minut.

– Już jestem w drodze – odpowiada Gabriel uspokajająco. – Po prostu zaczekaj i mów do mnie. –Jego głos jest niczym kotwica. Wyciąga mnie z mroku.

– Nie mogę stracić przytomności – szepczę. 

Gabriel wyrzuca wiązankę przekleństw.

– Nie stracisz. Nic ci nie będzie.

Nic mi nie będzie. Tak.  Nic mi się nie stanie.

A jednak jest we mnie taki zalążek lęku. Jakiś instynkt, który każe mi się rozglądać, być czujną. Bo to nie mógł być przypadek. W tym barze, w którymś momencie mojej rozmowy z Nikki, ktoś próbował mnie czymś nafaszerować.

– Nie wiem, kto mi to zrobił. Nie wiem dlaczego – mamroczę, walcząc z sennością. – Nie wiem, gdzie on teraz jest. Co jeśli jest blisko? – Łzy spływają mi po policzkach.

– Słuchaj mnie, Stella.  Nie płacz. Oddychaj głęboko. Wdech, wydech. I jeszcze raz.

Robię, co mi każe. Raz, drugi i następny. Wiatr się nasila, niebo szarzeje albo tylko mi się tak wydaje, ale robi mi się bardzo zimno. Prawie, jakby mróz otaczał moje kości.

Pocieram ścierpnięte ramiona i próbuję skoncentrować spojrzenie na jednym z drzew. Chwieje się.

Nie. Zaraz. To nie drzewo, to ja. Jakoś zsuwam się z ławki i padam na kolana.

– Gdzie jesteś? – dyszę do słuchawki.

Nagle otulają mnie czyjeś ramiona.

 – Tutaj – mówi Gabriel o mojego ucha. – Mam cię. Już cię mam. – Podrywa mnie z trawnika i niesie w stronę samochodu. Jego usta się poruszają. Cały czas, ale ja już nie słyszę jego słów. Odlatuję coraz dalej i dalej, aż w końcu tracę przytomność...

*****

Ups. Znowu się zadziało. Podejrzewacie, kto to mógł zrobić?

Widziałam w komentarzach, że chcecie zazdrosnego Gabriela, przemyślę to 😁

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz