Rozdział 90

15.9K 644 67
                                    

STELLA

– Cześć, mała. – Rozbrzmiewa nagle nieznajomy głos tuż przy moim uchu.

Wzdrygam się i przyhamowując bezwiednie. W lusterku wstecznym zauważam odbicie twarzy tego samego faceta, który próbował wjechać we mnie po wyścigach.

– Jak wszedłeś do mojego samochodu? – sapię.

Eric rozciąga usta w uśmiechu.

– Mam pewne mroczne talenty. To najskromniejszy z nich. – Łapie mnie pod brodę i odkręca moją twarz z powrotem w kierunku ulicy. Z tyłu rozbrzmiewa dźwięk ponaglających klaksonów. – Jedź – nakazuje.

Na groźbę czającą się w jego tonie, przeszywa mnie dreszcz, ale nie wykonuję polecenia.

– Nie. – Zaciskam roztrzęsione dłonie na kierownicy. – Wynoś się z mojego wozu, Eric.

Resztki rozsądku, jakie mi zostały pod narastającą paniką podpowiadają mi, że nie mogę z nim nigdzie jechać. Na odludziu będę miała o wiele mniejsze szanse, by się bronić, a tu na ulicy pełnej innych aut, być może ktoś... zirytowany ciągłym blokowaniem przejazdu postanowi sprawdzić, co się dzieje i...

– Jak chcesz. Ja poprowadzę. – Eric chwyta moje dłonie tak szybko, że gdy orientuję się, co zamierza, już wykręca mi je boleśnie za plecami.

– Nie. – Szerpie się coraz bardziej przerażona. – Puść mnie. Co robisz? – Czuję, jak jakiś sznurek zostaje oplątany wokół moich nadgarstków. – Nie rób tego – błagam.

Jestem związana. Związana!

Bezradna.

Gdy to do mnie dociera, dostaję szału. Dosłownie. Nienawidzę być bezradna. Nie mogę tego znieść. Targający mną lęk owija się wokół mnie niczym wąż, niczym ten sznur i zaciska, zaciska.

Rzucam się na fotelu kierowcy, próbując wyrwać z pułapki. Moje nogi uderzają na oślep w kokpit i drzwi, a w moim gardle wzbiera krzyk. Otwieram usta, by wrzasnąć i właśnie wtedy coś ostrego dotyka mojej szyi.

– Cicho, ślicznotko. Nie radzę krzyczeć. – Eric wciska ostry czubek noża w moją skórę. – Słyszałem, że Bruno zafundował ci niezłą bliznę. Jeśli nie chcesz, żeby obok niej pojawiła się jeszcze jedna ode mnie, lepie milcz. – Przesuwa zimnym metalem po moim policzku.

Znowu się wzdrygam, a Eric, nie spuszczając ze mnie spojrzenia, przechodzi zwinnie między fotelami na miejsce pasażera i przejmuje kierownicę. Ruchem głowy nakazuje mi wcisnąć pedał gazu.

Robię to, wciąż cała się trzęsąc.

– Czego ode mnie chcesz? – pytam.

– Od ciebie niczego. Lubię drażnić Gabriela – Wymija jeden z samochodów na drodze. – Przejedziemy się kawałek. – Jego druga ręka wciąż porusza ostrzem przy moim ciele.

– Dokąd? Ja nie rozumiem... – Napinam ręce, starając się rozerwać krępujące mnie węzły, ale szorstka lina tylko wbija mi się boleśniej w skórę. Łzy zaczynają spływać po mojej twarzy, a oddech staje się płytszy i coraz bardziej urywany. – Nie...

– Zamknij się. Twoja histeria działa mi na nerwy.

– Proszę, rozwiąż mnie. Nie lubię być związana.

Eric częstuje mnie kolejnym nawiedzonym uśmiechem.

– Dlaczego? Bo przypominasz sobie dawne igraszki z Brunem? – Jego nóż zawadza o krawędź mojej koszulki i osłania tatuaż wraz z kryjącą się pod nim blizną.

Wtedy to do mnie dociera. O mój Boże. On wie... Wie, co zrobił mi Bruno. Pewnie nawet się z nim zmówił, żeby mnie porwać i dlatego...

Przeszywa mnie kolejny spazm. Prawie nie czuję już palców u rąk. Drętwieją od ciasnego węzła i od obezwładniającego mnie strachu.

Nie, Stella. Nie wariuj. Musisz jakoś się z tego wydostać.

– Powiedz, czego chcesz i mnie wypuść – chrypię.

Eric w końcu skręca w jakąś leśną drogę i sunie nią wśród gęstwiny drzew.

Rozglądam się wokół i zauważam, że spełniają się moje najgorsze podejrzenia. To zupełne pustkowie. Nikogo tu nie będzie. Nikogo poza mną i nim.

Eric wjeżdża kawałek dalej, klucząc wśród drzew, aż wreszcie zatrzymuje jeepa na jakiejś polanie porośniętą setką wysokich drzew. Potem pochyla się ku mnie.

– Przekonaj mnie, bym to zrobił – mówi.

– Jak?

Czubek ostrza jego noża muska moją dolną wargę.

– Jesteś wystarczająco bystra, żeby wiedzieć, czego chcę. – Wyciąga coś z kieszeni spodni. – Nagramy mały film dla Gabriela. – Uruchamia kamerę w komórce, a później pochyla się jeszcze bardziej, żeby mnie pocałować.

Odskakuję w tył i przywieram plecami do drzwi.

– Nie.

Wstrętny uśmiech na twarzy Erica tylko się poszerza.

– Ciekaw jestem, jak mnie powstrzymasz, koteczku. – Łapie mnie za kark, a w kolejnej sekundzie jego usta przyciskają się do moich.

Żółć podchodzi mi do gardła, ale postanawiam wykorzystać jego nieuwagę, by wcisnąć łokciem przycisk odblokowujący drzwi. Później pociągam za klamkę, jednocześnie szybko robiąc zamach głową i walę Erica prosto w nos.

– Zostaw mnie w spokoju. – Wypadam przez drzwi, waląc plecami o mokre runo leśne.

Eric ściera krew spod nosa i przesuwa się na fotel kierowcy. Zakrada się ku mnie.

Nie tracąc czasu, uderzam butami o uchylone drzwi i przytrzaskuję nimi jego wyciągniętą dłoń.

– Suka!!! – spluwa mój porywacz, spoglądając na posiniałe palce. – Wracaj tu. – Wysiada z wozu, ale zaraz potyka się i ląduje na kolanach, instynktownie opierając się na zranionej ręce. Jego wrzask odbija się echem i płoszy stado ptaków obsiadających gałęzie ogromnego drzewa.

Odpełzam do tyłu, aż opierając się o jego pień, udaje mi się stanąć na nogi.

Eric wciąż klnie i krzyczy, a ja zaczynam biec.  Wymijam drzewa i krzewy, ciężko dysząc. Nogi mi drżą, a groza poraża od środka, ale wiem, że nie wolno mi się zatrzymać. 

– Uspokój się. Nie świruj. Myśl – mówię do siebie.

Myśl. Myśl. Myśl.

– Kici, kici. Stella? – Rozlega się głos. – Gdzie jesteś? 

*******

I co Wy na taki rozwój akcji? Co będzie dalej? 👀 

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz