Rozdział 66

20.8K 736 74
                                    


GABRIEL

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – marudzi moja dziewczyna, kiedy wprowadzam ją do domu jednego z moich kumpli.

Dziś organizuje swoją imprezę urodzinową i jakieś trzy minuty temu podarowaliśmy mu półtora metrową flaszkę whiskey obwiązaną czerwoną wstęgą. Jak dla mnie to zajebisty prezent, choć Stella nie podziela tego zdania, więc musiałem taszczyć tę butlę z auta sam.

Tak to jest, kiedy potrzebujesz wsparcia dziewczyny w ciężkiej chwili. BARDZO ciężkiej. 

Spoglądam na nią, kiedy po raz dziesiąty poprawia koczek zwinięty na czubku głowy.

Jak można było się spodziewać, trochę świruje. No, a właściwie... Zachowuje się, jakbym miał ją zaciągnąć pod gilotynę albo poddać innym makabrycznym torturom.

– Co cię niepokoi? – pytam.

Jej oczy strzelają dookoła niczym pociski. Szuka zagrożenia. Może spodziewa się bomby atomowej pod stołem do ping-ponga albo rekina ludojada w basenie? Jeśli o Stellę chodzi, to serio trudno zgadnąć.  

– Nie wiem. Nic konkretnego. Chyba nie lubię być w centrum uwagi, a ty... – Zwilża językiem wargi. – Ty zawsze tam jesteś.

– A ty jesteś ze mną. Bo jesteś moja. – Unoszę jej dłoń splecioną z moją do ust. – Chciałaś dowodu, że traktuję to poważnie. Nie dostaniesz ich, jeśli zaszyjemy się na kolejne sto lat w domu.

Nagle jakiś czubek robiący za DJ'a przekręca reflektor, a snop światła pada na Stellę i razi ją na tyle, że musi osłonić oczy palcami.

– To będzie problem – mruczy.

– Co?

– Style naszego życia są skrajne różne. – Krzywi się na widok piramidy ustawionej z szotów. – Nie lubię imprez, Gabriel i nie polubię, a ty je uwielbiasz i...

Zatrzymuję się i obracam tego zrzędzącego bachora ku sobie.

– To nie tak. – Kręcę głową, przyciągając ją bliżej. – Chodzi o to, że...

– A co jeśli naprawdę będziesz się ze mną nudził? – Nie daje mi skończyć. – Co mam wtedy zrobić?

Mam ochotę się roześmiać, ale nie robię tego, bo rozpoznaję po jej minię, że ona naprawdę się tym przejmuje. I tą durną imprezą też.

– Striptiz. – podpowiadam do jej ucha. – To na pewno pomoże.

Na miliard procent. Moja wyobraźnia już tworzy obraz Stelli zrzucającej z siebie tę skromną sukienkę w kwiatki, którą ma właśnie na sobie. Widzę, jak osuwa w dół ramiączko, powoli odsłania pierś i przerzuca włosy na jedno ramię. A później uśmiecha się nieśmiało i...

 Hamuj, stary. Bo będziesz paradował z erekcją po imprezie.

– Bądź poważny – beszta mnie, ale w końcu się trochę rozpogadza.

Prowadzę ją przez tłum tańczących ludzi. Jak zwykle w trakcie takich spotkań, salon Treya został przekształcony w niby parkiet. Wszelkie meble przesunięto pod ściany, a ludzie wiją się, skaczą i upijają na środku. Wszystko w rytm jakiejś chujowej piosenki niosącej się z głośników.

W końcu zatrzymujemy się cichszym kącie pomieszczenia, a Stella przybiera plecami do ściany i zaczyna obracać w palcach zawieszkę w kształcie tego dziwacznego sztyletu.

– Dlaczego sztylet?

– Bo kiedyś mnie uratował.

Już mam ją zapytać przed czym konkretnie, kiedy ktoś klepie mnie w ramię.

– Gabriel, jesteś, stary. – Obok nas przystaje nie kto inny jak Trevor Smith. – Co tak późno? – Uśmiecha się, ujawniając kolczyk błyszczący pomiędzy jego jedynkami.

Wskazuję na Stellę trzymaną w uchwycie nietkniętą butelką piwa.

– To jej wina – mówię.

Dupek z zakolczykowaną twarzą od razu zwraca się w jej stronę. 

– A kim ty jesteś? – Taksuje ją spojrzeniem, za które mam ochotę wyrwać mu gałki oczne z czaszki.

– To Stella. – Unoszę nasze wciąż splecione dłonie. – Moja dziewczyna.

Trevor początkowo tylko się na nas gapi. Na nas i na nasze złączone ręce. Przez sekundę, dwie, trzy, cztery, aż zaczynam się obawiać, czy ta informacja nie przepaliła mu kilku przewodów w mózgownicy.

– Twoja... dziew...czyna? – jąka się. – W sensie taka tylko na dzisiaj? – Stuka się w skroń, jakby rozszyfrował wreszcie mój niecny plan.

Śmieję się, ale Stella nie jest rozbawiona jego słowami. Zaciska pięści i mrozi mojego kumpla wzrokiem.

– Jeśli ze mną wytrzyma, to mam nadzieję, że na dłużej – mówię, trącając ją opuszką w czubek nosa.

Bachor wydaje dźwięk podobny do warkotu wściekłego psa i odpycha moją rękę.

Trevor mruga. Mruga.  Wciąż mruga, a później znienacka obraca się na pięcie, prawie oblewając mi koszulę swoim piwem.

– O kurwa!!! – Wskakuje na stół bilardowy. – Ej, ludzie, słuchajcie. Sensacja, Holloway ma dziewczynę – drze się tak głośno, że przekrzykuje nawet bębnienie muzyki.

– Widzisz? – Zerkam na Stellę z uśmiechem. – I tak to się załatwia.

Trevor jeszcze raz rzuca w przestrzeń hasło: Holloway ma dziewczynę.

I wtedy się zaczyna...

****

NIESPODZIANKA!  Drugiego się dziś nie spodziewaliście, co? Zdradzę Wam, że zbliża się jedna z moich ulubionych scen z tej książki i zdarzy się właśnie na tej imprezie. Po niej oszalejecie na punkcie Gabriela! 😁

Macie pomysły, co może takiego zrobić? 🥰


THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz