Rozdział 33

25K 769 67
                                    


STELLA

 – Muszę poszukać łazienki – mruczę do Nikki sączącej piwo z butelki. Jest właśnie w trakcie rozmowy z facetem, z którym tańczyła przez ostatnie kilka piosenek. A raczej ocierała się o niego tak, że zastanawiałam się, czy nie uprawiają na parkiecie seksu przez ubranie.

– Jest na górze. Zaprowadzić cię? – Zamiast mojej przyjaciółki odpowiada mi Gabriel. Sterczy niedaleko osaczony przez trzy chichoczące dziewczyny. Była też czwarta, ale zmieniła obiekt westchnień, mając dość lekceważenia tego dupka.

Odnoszę wrażenie, że utknęłam w jakimś zaczarowanym wymiarze. On naprawdę nie robi nic, żeby przywabić te laski. A mimo to one lgną do niego jak muchy do lepu. Ledwie coś tam do nich wymamrocze i już wgapiają się w niego zahipnotyzowane.

Może facet rozpyla jakieś feromony czy coś? 

– Nie. – Wymuszam uśmiech. – Flirtuj dalej.

Gabriel opiera się niedbale o blat baru za jego plecami.

– Skoro nalegasz.

Aż rzygać się chce na tę jego pozę władcy świata. Pewnie palant myśli, że kobiety istnieją tylko po to, żeby go czcić.

Wspinam się na piętro i maszeruję korytarzem, zaglądając kolejno do pokoi. W jednej sypali na dywanie śpi jakiś pijany koleś. Super. Imprezka aż zwaliła go z nóg.

Gdy natomiast popycham następne drzwi,  zamieram w bezruchu.

W pomieszczeniu panuje półmrok oświetlany jedynie małą lampką, a wewnątrz siedzą dwaj faceci. Pochylają się nad stolikiem, na którym wala się torebka z jakimś białym proszkiem, a dalej... Na łóżku leży półprzytomna dziewczyna z rozsznurowanym gorsetem.

Jezu...

Żółć podchodzi mi do gardła. 

– Przepraszam, szukam łazienki – szepczę.

– Jak widzisz to nie tu, wypierdalaj – odzywa się mężczyzna w czarnej kurtce. Gdy na mnie spogląda, oddech ucieka mi z płuc. – Albo może wejdź i dołącz do nas. Zapraszam.

Bruno.

– Zdejmij z niej stanik – bełkocze jego kolega zniekształconym głosem.

Bruno nie odwracając ode mnie wzroku, uśmiecha się jakoś tak martwo... zupełnie martwo, a potem...

– Zdejmę z niej wszystko – oznajmia.

Przełykam ślinę i dotykam drżącą dłonią zawieszki sztyletu na szyi. 

– Co ty... robisz? – pytam.

– A jak ci się wydaje? – Wysypuje biały proszek na kawałek papieru i mruga do mnie.

Ten drugi facet, którego imienia nie znam, zagarnia coś z szafki komody.

Kamera. To kamera. Włącza ją i kieruje obiektyw na łóżko, gdzie leży...

– Ta dziewczyna... – chrypię. Tchawica ściska mi się tak, że nagle nie mogę zaczerpnąć tchu. Czuję się trochę tak, jakby w moje wnętrzności wbijało się tysiące igieł.

Bruno rechocze.

– Trochę odleciała – tłumaczy. – Poczęstujesz się? – Wskazuje na leżący na blacie narkotyk.

Przywieram plecami do framugi drzwi. Moje ręce i nogi robią się omdlałe. Sparaliżowane. Patrzę na tę dziewczynę i przez ułamek sekundy zamiast jej widzę tam siebie.

Nie...

– Ona jest półprzytomna. – dyszę, chwiejąc się. – Ty... Ty...

Bruno unosi brew.

– Co ja? – Pociąga za rzemyk od jej gorsetu. – Zamierzasz tu stać i się gapić, jak się z nią zabawiam?

Facet z kamerą przyklęka na materacu.

– Niezła jest. – Zawadza o ramiączko jej stanika i zsuwa je w dół. – Teraz reszta. Dawaj. A ty się stąd wynoś – zwraca się do mnie.

Blondynka mruczy coś, jej powieki trzepoczą, a później znowu opadają.

– Nie – mówię. – Nie.

Ona nie wie, co się z nią dzieje.

Nie wie, co jej robią. Co zamierzają.

Ona... Ja...

Strach ślizga się pod moją skórą. Śliski, zimny. Wciąga mnie w otchłań wspomnień.

I znów tam jestem. Zamknięta w tamtym pokoju z nim. Z Brunem.

Wspomnienia migają mi pod powiekami. Jego słowa, moje słowa naprzemiennie.

– Nie chcę. Wypuść mnie. – Walę pięściami w drzwi, łamiąc sobie paznokcie.

A później już leżę pod nim na łóżku. Znowu. A on mnie dotyka. Zdejmuje ze mnie ubrania, chociaż próbuję się bronić.

Proszę, nie... Proszę, niech ktoś mi pomoże...

– Krzycz i tak nikt cię nie usłyszy – wyznaje przy moim uchu. – Muzyka zagłuszy wszystko.

– Nie. Nie. Nie.

Ciemne plamy znowu odbierają mi ostrość widzenia. Mam wrażenie, że całe moje ciało pokrywa tafla lodu. A za chwilę tonie we wrzącej lawie.

Nie mogę tego znieść. I nie mam już sił. Moje ręce... Całe moje ciało robi się zdrętwiałe.

– Polubisz wszystko, co ci zrobię. – W przestrzeni rozlega się wstrętny odgłos darcia materiału. – Jutrzejszej nocy sama wrócisz po więcej.

Jego palce przesuwają się po moich nogach, brzuchu i piersiach. Naznaczają mnie. Czymś obrzydliwym. Brudnym.

Nie chcę.

Mój wzrok trafia na róg szafki przy łóżku. Tam zostawił scyzoryk. Po tym tak... Po tym jak on...

Bruno pochyla się i zmusza mnie do pocałunku. Nie walczę. Skupiam się na na nożu. Sięgnę go. Sięgnę...

Sekundy wleką się w czasie, wydają się wieczne, ale w końcu udaję mi się złapać scyzoryk. Ściskam go w garści.

– Nie dotykaj mnie. – I robię zamach...

Czyjś ogłuszający krzyk wyrywa mnie ze wspomnień.

Ktoś krzyczy tak, że muszę zatkać uszy i dopiero po chwili dociera do mnie, że to ja. 

*****

Ale w tym rozdziale sporo się zadziało, co? 😁 Były emocje? 

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz