Rozdział 75

17.7K 711 79
                                    


STELLA

– Też się nad tym zastanawiam. – Uśmiecham się ironicznie. – Chyba przyłapuję cię na kłamstwach i zdradzie.

Gabriel rozpiera się wygodniej na swoim krześle. Przesuwa dłonią po drewnianym blacie, prawie strącając z niego rząd kieliszków z wódką.

– Co? Co ty w ogóle gadasz? – Wybucha śmiechem. – Ja tylko wypiłem sobie parę szotów, a ta dziewczyna to stara znajoma i nie zapraszałem jej tutaj. Właściwie gówno mnie obchodzi, gdzie siedzi, bo aktualnie mam większe zmartwienia, więc nie histeryzuj.

Aż się cofam na drwinę w jego słowach. A potem uderza we mnie gniew.

– A czy ta stara znajoma miała zaszczyt kiedyś ci obciągnąć? 

– Aha, czyli jednak się dąsasz – Wychyla kolejny kieliszek alkoholu jednym haustem. – Mam cię teraz przeprosić za to, że wyszedłem się napić do baru? To może kup mi pierdolony gps, żebyś mogła mnie lepiej kontrolować.

Dziewczyna siedząca po jego prawej stronie przesuwa czerwonym paznokciem po brzegu swojej szklanki i zaczyna chichotać. Ma na sobie krótkie czarne spodenki i różowy koronkowy top, którego równie dobrze mogłaby nie zakładać, jeśli chce paradować z gołymi cyckami. Jej ciemne włosy są zaplecione w warkocze bokserskie i ozdobione połyskującymi cyrkoniami. 

Łatwy towar. Zdaje się, że trafiają w gusta mojego chłopaka.

– Ty tak na poważnie? – pytam.

Gabriel wzdycha. Uderza palcami o stolik w rytm melodii wydobywającej się z głośników. Tuż obok jego dłoni spoczywa dłoń jego... starej znajomej. Tak blisko, że prawie się o siebie ocierają. Odwracam wzrok, bo jakoś... nie mogę znieść tego widoku.

– Idź sobie, mówiłem ci, że chcę pobyć sam. – Dobiega mnie jego głos.

– Ale nie jesteś sam, Gabriel.

Wzrusza niedbale ramionami.

– Z dala od ciebie.

Z dala ode mnie?

Łał. To było mocne. Równie dobrze mógłby wyrwać mi serce z piersi w wrzucić je pod koła ciężarówki.

Nie mogę tego pojąć. Siedzi sobie tam taki wyluzowany i zarazem wyzuty z wszelkich emocji, które jeszcze kilka godzin temu tak zawzięcie mi okazywał.

Gdzie jest facet, który wskoczył na stół bilardowy, żeby wyznać mi miłość? Bo na pewno nie tutaj.

– Nie wiem, po co w ogóle tu stoję i próbuję z tobą rozmawiać – szepczę.

– Chcesz rozmawiać? – Gabriel krzyżuje ręce na torsie. – O tym, że od prawie dwóch miesięcy celowo mnie okłamywałaś? I to nie było jakieś małe kłamstewko. Było kurewsko duże, Stella.

Łza wymyka mi się spod powieki.

– Nie wiedziałam, jak mam ci to powiedzieć.

Bałam się, że mnie odtrącisz i jak widać, miałam rację.

– Ale wiedziałaś, jak kłamać. Pozwolić mi, żebym coś do ciebie poczuł, chociaż... – milknie i umyka ode mnie spojrzeniem.

– Chociaż co? – nalegam.

Jego palce zaciskają się na opróżnionym kieliszku tak mocno, że szkło niemal trzaska mu w ręce.

– Nie wiem, co mam teraz zrobić – mówi. – Co mam teraz zrobić? Powiedz.

Zasycha mi w gardle.

– Żałujesz, że jesteśmy razem? – Czuję słony smak łez na na wargach.

Gabriel w końcu wraca wzrokiem do mojej twarzy. Jego jest pusta. Nieprzenikniona.

– Bruno mówi jedno, a ty mówisz drugie i ja...

– Zaraz, czekaj moment... – Unoszę rękę, jakbym chciała się osłonić przed ciosem. Tyle że ten cios i tak nadchodzi. Celny. Niemal śmiertelny. – Nie wierzysz mi? 

– Ja... nie wiem, w co mam wierzyć. Oczekujesz, że to będzie dla mnie zajebiście łatwa decyzja, co? – Wali rękoma o brzeg stołu, odpychając go na kilkanaście centymetrów, czym prowokuje swoją towarzyszkę do wystraszonego pisku. – Nie jest. Kocham mojego brata. Kocham was oboje, a teraz.... – Urywa.

Zalega między nami cisza, w której słyszę tylko własne oddechy, muzykę i zlepki rozmów ludzi zgromadzonych w lokalu.

Patrzę na Gabriela, błagając go bez słów, by mi tego nie robił. Wszystko tylko nie to. A jednak... Jego milczenie jest wystarczającą odpowiedzią. Teraz widzę to dokładnie. Wszystkie elementy układanki wskakują na miejsce i tworzą jasny obraz. Jego odejście ode mnie. To że jest teraz tutaj. I inną dziewczyną. To, że potrafi się uśmiechać, kiedy ja niemal dławię się bólem...

To wszystko mówi mi, że Gabriel dokonał już wyboru. Woli wierzyć w wersję Bruna i uznać mnie za małą, nieszkodliwą wariatkę.

Cofam się o krok, instynktownie wiodąc dłonią do szyi. Uderza we mnie fala gorąca, mroczki wirują mi przed oczami. Chyba...

Muszę iść.

– Cześć, stary. – Jakiś facet klepie Gabriela w plecy. – Wieki cię nie widziałem. Stawiam następną kolejkę. – Przysuwa sobie krzesło z sąsiedniego stolika i przywołuje barmankę, by złożyć zamówienie. 

– Dzięki. – Gabriel odsuwa od siebie puste kieliszki. – Właśnie tego mi teraz trzeba.

Moment później podchodzi do nich ładna dziewczyna w czarnym uniformie i zbiera turlające się po blacie szkło na tacę, potem zastępuje je butelką bursztynowego alkoholu.

Nowoprzybyły kumpel Gabriela nawet nie udaje, że nie pożera barmanki wzrokiem. 

– Wódki i niezobowiązującego seksu? – odzywam się, zamiast ugryźć się w ten durny język.

*****

Pod ostatnim rozdziałem posypały się komentarze potępiające zachowanie Gabriela, sama nie wiem, czy po zakończeniu akcji w barze zmienicie zdanie czy nie. Okazało się, że nie umiem przewidzieć Waszych reakcji 😂 🥰

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz