Rozdział 62

23.1K 705 67
                                    

STELLA

Stuk. Stuk. STUK. 

Zirytowana ciągłym łomotaniem o szybę przerywam malowanie warg i przechodzę przez pokój. 

– Co ty wyprawiasz? – pytam, wyglądając za balustradę balkonu.

Czy on do reszty oszalał? Najpierw jak opętany rzuca kamieniami w moje okno, a teraz ponownie wspina się po murze. I robi to z podejrzaną łatwością. 

Ciekawe, do ilu sypialni włamywał się w podobny sposób?

Nie, Stella, nie zgłębiaj tego. Zwłaszcza dzisiaj. 

– Przecież mamy randkę. –  Gabriel wyszczerza się, lądując zwinnie tuż przede mną. – Zbieraj seksowny tyłeczek, idziemy.

Zrezygnowana wracam do sypialni, by zagarnąć zapinany sweter z oparcia krzesła. 

– Nie mogłeś wejść w nieco... bardziej tradycyjny sposób? – Ostatni raz przeciągam szminką po ustach. 

Gabriel znienacka łapie mnie w pasie i okręca ku sobie.

– Nie. Wykradam cię. – Kąsa delikatnie moją dolną wargę, a potem obdarza długim pocałunkiem. – Dla ciebie – szepcze i wyciąga coś z wewnętrznej kieszeni kurtki. Kwiat. Maleńki jaśmin, który zaczepia mi we włosy za uchem.

Dziwnie poruszona tym podarunkiem dotykam białych płatków.

– Dlaczego właśnie jaśmin?

– Bo pachniesz jak ten kwiat – odpowiada i pochyla się, żeby jeszcze raz dotknąć ustami mojej szyi. Bierze głęboki wdech zapachu mojej skóry.

I nagle tylko jego bliskość wystarczy, żeby zrobiło mi się gorąco. Zupełnie jakby przez każdą jego  pieszczotę wszystkie zakończenia nerwowe w moim ciele zaczęły iskrzyć.

– Dziękuję – szepczę.

Gabriel ewidentnie nie zauważa, że jego romantyczny podarunek chlusnął we mnie bardziej niż kilka głębszych. Łapie mnie za rękę i wyciąga na balkon. NA BALKON. Bo przecież w tym domu nie ma pięciu milionów drzwi, chociażby takich, którymi można wymknąć się na ogród bez udawania gibona.

– Szybko, szybko – ponagla mnie, kiedy niezdarnie próbuję dołączyć do niego czekającego już na trawniku. – Nie mamy czasu do stracenia.

Póki co fatalnie wróżę tej naszej randce. Wystarczyło trzy minuty, żebym przypomniała sobie, dlaczego czasami darzę go tak ogromną wrogością... Nawet jeśli potrafi też sprawić, że moje wnętrzności obsiada chmara motyli, biedronek i innych skrzydlatych stworzonek.

– Sam się spóźniłeś – wytykam. – Dokąd idziemy?

O ile dojdziemy. Bo wciąż aktualnie dyndam dwa metry nad ziemią, mordując w wyobraźni mojego chłopaka dupka. Który rechocze, zamiast mi pomóc.

– Niedaleko. – Wreszcie lituje się nade mną  i zagarnia w swoje objęcia, a sekundę później stawia  bezpiecznie na trawniku. – Ale reszta to niespodzianka.

Niespodzianka? Istnieje ryzyko, że mi się nie spodoba.

Istnieje ryzyko, że jej nie przeżyjesz, Stella.

Poprawiam sukienkę i uczesanie. Specjalnie na tę randkę kupiłam śliczną ciemnoróżową sukienkę. Trochę seksowną, ale daleką od tych wołających ,,Hej, koleś, jestem desperatką, zalicz mnie czym prędzej'' I układałam włosy przez prawie godzinę, a teraz co?

Gołębie, kurna, guano. Bo Sukienka się pomięła, a we włosach mam liście i paprochy z tych dziwacznych pnączy obrastających zamkowy dom Millerów.

– Ale...

Nic więcej nie mogę już powiedzieć, bo zostaję brutalnie szarpnięta za rękę w stronę ulicy.

– W prawo – mówi Gabriel i pociąga mnie za sobą w jakiś zakręt między tonącymi w półmroku budynkami osiedla.

Potykam się, gdy obcas mojego buta zapada się w miękkiej ziemi.

– Może odrobinę wolniej? – krzyczę, czując, że puszczają mi nerwy.

Boże, zostałam dziewczyną kolesia, który ma totalny bajzel pod kopułą.

– Jeszcze kawałek.

Kawałek do czego?

Znowu zostaję gdzieś szarpnięta. W prawo, w lewo, prosto i tak z piętnaście razy. Idziemy, czy raczej on idzie, a ja biegnę za nim. 

– To jakiś labirynt? – dyszę. – Dokąd mnie ciągniesz? Gdzie...

Gabriel zerka na mnie przez bark. 

– Ale z ciebie maruda. – Wzdycha. – W prawo.

– Gabriel... Czy mógłbyś, proszę...

Nie tarmosić mną jak kukłą?

Te słowa nie opuszczają już moich ust, bo nagle wpadam na jego plecy.

– Stop. – Chwyta mnie, kiedy odbijam się od niego z impetem i prawie przewracam. – Zamknij oczy.

O rany! 

– Poważnie?

 Dupek cały się chmurzy. 

– Jesteś fanką romantycznych historii, a tak bardzo utrudniasz mi danie ci własnej. – Znowu cmoka mnie w czubek nosa.

No dobra. Zawsze, kiedy to robi, moje serce zmienia się w rozmarzoną papkę. Bo przecież ten facet wygląda jak diabeł. Te jego czarne oczy w niejednym obudziłby grozę, a otaczająca go aura chłodu sprawia, że bardziej spodziewasz się znaleźć w ogródku piracki skarb niż, że ten chłopak zdobędzie się na tak czuły i słodki gest.

Kapituluję więc i uśmiechając się, opuszczam powieki.

– Niech będzie.

Gabriel zachodzi mnie od tyłu i popycha gdzieś drogą wśród tego gąszczu roślin, w którym błądzimy. 

– Powoli. Zaczekaj chwilę – Uwalnia mnie, a później słyszę jedynie  skrzypienie i głuche łupnięcie. – Otwórz – woła.

No dobra, otwieram. Zresztą jak źle może być?

Sekundę później okazuje się, że owszem może być BARDZO, BARDZO, BARDZO źle.

******

No i mamy 62 rozdział za nami. Zbliża się randka, jak myślicie, czym Gabriel zaskoczy Stellę? 😁

Też sie tak rozleniwiliście po tych świętach? Kompletnie nic mi się nie chce 😂

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz