Rozdział 35

22.2K 729 67
                                    

GABRIEL 

Trącam łeb figurki wilka stojącego na kokpicie mojego mercedesa. 

Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się dzisiaj stało. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem targała mną aż taka wściekłość. Gdyby nie było ze mną Stelli, nie starałbym się teraz udawać spokojnego, opanowanego chłopca. O nie. Zrobiłbym coś, co pomogłoby mi spuścić trochę pary, ale to z kolei byłoby głupie. Są w moim życiu takie rozdziały, których miałem już nigdy więcej nie otwierać. 

 – Lepiej się czujesz? – odzywam się, wyciszając radio w samochodzie.

Wracamy do domu po tym, jak odwieźliśmy tę dziewczynę do mieszkania jej rodziców. Możliwe, że jeszcze tej nocy skończą w szpitalu na badaniach kontrolnych, co wydaje się rozsądnym wyjściem. Nie jestem pewien, czy ta mała nie przedawkowała. Odkąd wyszliśmy z imprezy, zdołała wypowiedzieć raptem kilka słów.

Stella za to nie wypowiedziała ani jednego. Milczy i tylko wpatruje się w noc za oknem. Ściska kierownicę tak mocno, że bieleją jej opuszki.

– Tak – mruczy ledwie słyszalnie. 

Kłamie. Nie jest z nią dobrze. Ani trochę. Wciąż jest nieobecna, jakby pozostawała uwięziona w jakimś mroku, do którego nie chce mnie dopuścić.

– Co tam się wydarzyło?

– Przecież widziałeś. Twój porąbany brat nagrywał naćpaną dziewczynę. – Nie odrywa wzroku od ulicy. – Zamierzał uprawiać z nią seks, a widziałeś, w jakim była stanie?! 

Zamykam w garści butelkę wody, którą trzymam na kolanach. Zgniatam ją, aż zaczyna trzeszczeć. 

Niedawno poiłem nią Stellę. Dosłownie poiłem, bo za bardzo się trzęsła, żeby poradzić sobie sama. 

– Nie zrobiłby tego – zaprzeczam. 

Stella wreszcie odwraca się w moją stronę. Jej niebieskie tęczówki są puste i zgaszone. Wyprane z wszelkich emocji. Nigdy jeszcze jej takiej nie widziałem.

– Jesteś pewien? 

Moje wnętrze przytłacza bolesny ciężar.  A zaraz za nim pojawia się złość.

– Oczywiście, że jestem, kurwa, pewien. To mój brat, znam go, a ty nie, więc...

– Więc co? Nie mam racji? – wtrąca. – Uroiłam sobie to, co się tam stało i wszystko było zupełnie w porządku?

– Nie. Nie było, okej? Bruno przesadził i rozumiem, że mogłaś się wystraszyć, ale on naprawdę nie jest zły. Nie jest jakimś chorym pojebem.

Tylko że dziś po raz pierwszy sam nie do końca w to wierzę. Obrazy z tamtego pokoju prześladują mnie przez cały czas. Nie mogę wyrzucić ich z głowy. Mojego brata, który stał tam rozbawiony, naćpany i...

Niezdolny do zrozumienia, że robi coś pojebanego. Jak totalny psychol.

No i jeszcze reakcja Stelli.

To nie była zwykła reakcja lękowa. Kiedy ją tam zobaczyłem skuloną na podłodze i krzyczącą tak, że pewnie pozdzierała sobie struny głosowe...

Jezu, to coś, czego szybko nie zapomnę.

– Nie zakładaj się o to. – Śmieje się w nieco obłąkańczy sposób.

– Przestań – mówię ostrzej niż zamierzałem. 

Stella podskakuje na siedzeniu kierowcy. Gdy to zauważam, mam ochotę sobie przypierdolić.

 Wyciągam dłoń, żeby dotknąć jej drżących palców, ale ona cofa rękę. Zwija ją w pięść i rozluźnia naprzemiennie na udzie.

– Ty też to robisz? Bierzesz narkotyki? – docieka.

– Nie. Nie dotykam tego gówna.

Nigdy nawet nie próbowałem i nie zamierzam. Nie po tym, co robiły z Brunem.

– On jest uzależniony.

– Był na odwyku i przez jakiś czas trzymał się z dala od prochów, ale złamał się po śmierci ojca. – Masuję skronie. Mam wrażenie, że zaraz rozsadzi mi czaszkę. – Przekonam go, żeby wrócił na leczenie. 

Stella gładzi palcem srebrną zawieszkę zaczepioną na szyi. 

– Nałóg nie usprawiedliwi tego, co już zrobił.

– To był tylko ten jeden raz, Stella. – Mój głos załamuje się wbrew mojej woli, gdy wypowiadam jej imię. – Przysięgam.

To musiał być ten jeden raz. Musiał. 

Jej oczy rozszerzają się na nutę rozpaczy brzmiącą w moim tonie, ale zaraz wracają do swojego pustego wyrazu.

– Nie wiesz tego. Nie możesz wiedzieć  – wyszeptuje. 

Nie podobają mi się jej słowa. Nie podoba mi się to coś, co się w nich ukryło. Nie potrafię tego rozszyfrować, ale cokolwiek to jest, sprawia, że chce mi się rzygać. 

– Co ci się stało? – nalegam. 

– Co? Nie rozumiem. 

– Twoja reakcja na to, co zobaczyłaś nie była do końca normalna. – Obserwuję, jak jej paznokcie wciąż wbijają się skórę jej uda. Drapią, zostawiając drobne, krwawe półksiężyce. 

Ona chyba nawet nie zdaje sobie sprawy z tego ruchu. Spojrzeniem śledzi moją twarz, a ja zdławiam w sobie potrzebę, by porwać ją w ramiona i przytulić. Te jej piękne, błękitne oczy są teraz... takie przerażone. 

I nie ma w niej nic z kłótliwej, drażniącej mnie dziewczyny, do której przywykłem. Cokolwiek stało się na tej imprezie, zabrało moją Stellę daleko stąd. A ja nie mam pojęcia, jak ją odzyskać...

– Co to ma niby znaczyć? – chrypi.

– Nie tylko się wystraszyłaś. Wyglądałaś, jakby cię zamroczyło. – Każdy mięsień w moim ciele spina się na samą myśl o tym. – Nie panowałaś nad sobą ani tym, co robisz.  Krzyczałaś, Stella. I dźgnęłaś mnie.

Jej noga natychmiast naciska na pedał hamulca, a samochód zatrzymuje się z ostrym piskiem, szarpiąc moim ciałem do przodu.

– Dość.

***

Śpicie już czy jeszcze nie? Tak czy owak kolorowych snów 💖

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz