Rozdział 4

28.2K 816 91
                                    

GABRIEL 

Może jeszcze mnie ugryzie na odchodne. Chyba to rozważa...

Pochylam się ku niej tak, że nasze twarze prawie się stykają, a oddechy mieszają ze sobą. Kiedy moje usta prawie ocierają się o jej ucho, owiewa mnie delikatny zapach jaśminu.

– Nie jesteśmy jeszcze na etapie czułych słówek i propozycji seksualnych, mój mały torciku. – szepczę. Przesuwam kciukiem od ramiączka jej sukienki do złocącej się na jej szyi zawieszki. W kształcie niewielkiego sztyletu.

Ciekawe.

Bachor wyrywa mi wisiorek z dłoni i uderza pięścią w mój tors.

– Precz z łapami, bo ci je przytrzasnę.

Uśmiecham się.

– I jeszcze groźny karalne.

– Odsuń się.

Krzyżuję ramiona na piersi ze znudzoną miną.

– Zmuś mnie.

– Gabriel, możemy jechać? Amelia się niecierpliwi – przypomina o sobie blondynka siedząca w moim aucie. Nawet się na nią nie oglądam, ale ten pirat drogowy już tak. Wbija w nią swoje błękitne ślepia i potrząsa głową.

– Typowe – mruczy.

– Niby co takiego?

Wkurza mnie protekcjonalna nuta w jej głosie.

Ona cała mnie wkurza. Rozwaliła mi mercedesa i jeszcze ma czelność się wykłócać.

– To one cię tak rozproszyły? Twój mały harem sprawił, że krew spłynęła ci do fiuta? – nabija się.

Unoszę okulary i zaczepiam je we włosach.

– Zazdrościsz mi dobrej zabawy, bachorze? – odbijam piłeczkę. – Założę się, że od ciebie faceci zwiewają jak myszy przed jastrzębiem. – Śledzę jej sylwetkę tak pobłażliwym wzrokiem, że od razu cała się najeża.

– Mogłeś kogoś zabić, psychopato – krzyczy i jeszcze bardziej zaciekle zaczyna wycierać swoją skórę z resztek masy tortowej. – Na drodze należy zachować ostrożność.

Zauważam, że okruch ciasta wplątał jej się nawet w mały koczek, który zwinęła z części włosów na czubku głowy. Wyjmuję go powoli, tylko dlatego, że wiem, że to sprawi, że wścieknie się jeszcze bardziej.

I mam rację, wariatka cała purpurowieje na twarzy.

– Ostatni raz powtarzam, to była twoja wina. Powinnaś była zaczekać, aż przejadę. Byłem już na pasie – tłumaczę. – Pierwszeństwo nie oznacza, że masz wpierdalać się w pierwsze lepsze auto włączone do ruchu. A może zrobiłaś to specjalnie? – Coś do mnie dociera.

– Co specjalnie?

Przypatruję jej się uważnie, zastanawiając się, czy może przypadkiem już się gdzieś wcześniej na nią nie natknąłem. Nie wydaje mi się znajoma, ale mogłem nie zwrócić na nią uwagi.

Wszystko w niej woła, że jest śmiertelnie nudną, grzeczną dziewczynką, a na dobranoc pewnie recytuje encyklopedię albo inne badziewie. Pociąga mnie mniej więcej tak samo jak stado zdeformowanych kanibali w tym filmie Droga bez powrotu.

Chociaż po namyśle, ma chyba lepsze piersi. Jej brodawki uwypuklają się, napierając na ten materiał w groszki i...

I nic, stary, ta laska to modliszka!

– Wjechałaś we mnie, żeby mnie zatrzymać? Żebym musiał tu stanąć, wysiąść i cię zauważyć?

– Eeee, że co?

– Znamy się? Kochasz się we mnie po kryjomu, a ja cię olewam, więc stworzyłaś sobie tę desperacką okazję, żeby ze mną porozmawiać? – pytam.

Tak, ta opcja wydaje mi się coraz bardziej prawdopodobna. Może nawet kiedyś ją spławiłem i teraz staranowała mnie tym swoim rozklekotanym jeepem z zemsty.

Brunetka wybucha śmiechem.

– Chyba nie mówisz poważnie. – Zgina się w pół i rży tak mocno, że całą się trzęsie.

– Torciku, uwierz, że laski robiły już dużo bardziej pokręcone rzeczy, żebym tylko je dostrzegł. – Kradnę frotkę z jej koka, przez co burzę jej uczesanie, które swoją drogą i tak było do dupy.

– Po pierwsze nie nazywaj mnie tak. – Próbuje odebrać mi gumkę, ale zaczepiam ją sobie na nadgarstku i chowam ręce do kieszeni. – A po drugie, musiałeś uderzyć się w głowę, bo ewidentnie masz urojenia.

Jeszcze się przekonamy...

– Będę cię nazywał, jak tylko zechcę, bachorze – mruczę tuż przy jej ustach. – Jeśli chciałaś mój numer, wystarczyło poprosić, gdzie mam ci go zapisać? Nie jesteś najładniejszą dziewczyną, jaką znam, ale teraz wyglądasz całkiem smakowicie, więc... – Wzruszam ramionami.

– Chcesz się poczęstować? – Jej brew wędruje w górę, gdy przemawia niespodziewanie kokieteryjnym tonem.

A nie mówiłem? Leci na mnie.

Wyszczerzam zęby w uśmiechu.

– Naprawdę...?

Coś mokrego nagle spada na moje wargi i szczękę, a także skapuje na koszulę.

I wtedy to do mnie dociera...

Ta mała psychopatka musiała sięgnąć niepostrzeżenie do samochodu przez uchylone okno i zagarnąć kawał tortu, który właśnie... rozpłaszczyła mi na twarzy.

– Proszę bardzo – Robi wkurzająco wesołą miną, a później wskakuje do jeepa. – Pa. – Macha i odjeżdża.

– Wariatka – drę się za nią.

Ta laska jest kompletnie stuknięta.

Wkurwiony wracam do samochodu. Buzuje we mnie tyle złości, że z trudem się powstrzymuję, żeby jej nie ścigać. A mógłbym to zrobić bez problemu.

Ta ślicznotka jeszcze nie wie, jakie piekło jej zafunduję, kiedy ją znajdę.

A znajdę na pewno...

*****

No więc poznaliście już Stellę i Gabriela 😁 Ich pierwsze spotkanie nie wróży, że będą się lubić, co? 

Jak wrażenia? 😊

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz