GABRIEL
– Dokąd?
Tym razem jednak nie opiera się, kiedy splatam nasze palce i pociągam ją za sobą na moją część podwórka.
– Popływamy w basenie.
– Kiepsko pływam.
Zatrzymuję się przy drabince i przypatruję się uważnie Stelli.
– Kiepsko czyli... utopisz się, jeśli nie będziesz miała gruntu?
Na jej twarzy odmalowuje się zawstydzenie. Szarpie za rękaw piżamy.
– Może.
Okej. W sumie to lekcje pływania byłyby dobrym sposobem na rozproszenie dręczących ją myśli. Nawet jeśli dla mnie okażą się raczej katorgą. Bo będę musiał zgrywać porządnego gościa, którym stanowczo nie jestem i powstrzymać się przed flirtowaniem z nią. Nie wspominając już o czymkolwiek więcej...
Wskakuję do basenu, a po sekundzie wynurzam się i wyciągam do niej dłoń.
– Daj mi rękę – proszę.
Stella rozgląda się wokół. Możliwe, że rozważa czmychnięcie na któreś z drzew, żebym tylko nie wciągnął jej do wody.
– Ale... – Przełyka ślinę i wciąż kręci głową.
Mógłbym wziąć ją z zaskoczenia. Po prostu złapać i wrzucić do wody, ale dziś to chyba byłby kiepski ruch, więc czekam cierpliwie.
No dawaj, bachorze. Nie będziesz miała innej szansy, żeby mnie utopić.
Jej palce wsuwają się w moje z ogromnym wahaniem.
– Zaufaj mi. Trzymam cię. – Powoli ujmuję ją za biodra i wprowadzam do basenu, do tej płytszej części tuż przy drabinkach. – Nic ci ze mną nie grozi – nucę kojąco. – I jak? Przyjemnie?
Stella zaciska wargi.
No tak, słowa pochwały ciężko przechodzą jej przez gardło.
– Trochę chłodno, ale miło - przyznaje cicho.
Wiedziałem.
Wprowadzam ją odrobinę głębiej, a ona wczepia się we mnie niczym przerażony miś koala.
– Oprzyj się na mnie.
Robi, co jej każę, ale jej źrenice poszerzają się na tyle, że zastanawiam się, czy za moimi plecami nie przemknął właśnie prehistoryczny megalodon
– Wolę nie. Ja...
– Spróbuj. Spodoba ci się dryfowanie – namawiam. – Obiecuję, że będę cię cały czas trzymał.
W końcu po długich minutach ten mały cykor daje się przekonać i pozwala mi ułożyć się na plecach na powierzchni wody. Trzymając jedną dłoń na jej talii, a drugą zaraz pod karkiem, przesuwam ją wzdłuż długości basenu.
Spacerujemy tak długą chwilę, nie odzywając się ani słowem. Towarzyszą nam tylko odgłosy wydawane przez nocne zwierzęta. Gdzieś w oddali słychać pohukiwanie sowy i oczywiście całe stada świerszczy. Stella trzepocze rzęsami. Jej ciemne włosy falują wokół jej twarzy niczym macki ośmiornicy.
– Dziękuję – chrypi.
– A teraz zdradź mi, co ci się śniło.
– Nic takiego.
– Powiedz mi. – Pochylam się nad nią. – Nie chcesz odmawiać facetowi, który jako jedyny chroni cię przed utonięciem.
Moja groźba czyni cuda. Stella nie jest już bowiem ani trochę zalękniona. Teraz zabija mnie wzrokiem.
– Dupek – syczy.
– Bachor. – Posyłam jej psotny uśmiech. – Skoro już wyznaliśmy sobie wielką miłość, możesz opowiedzieć mi, co to za koszmar wywołał u ciebie łzy?
Stella przemyka palcami po wodzie, jak gdyby robiła aniołka na śniegu. Wciąż zapatruje się w czarne niebo.
– To... wspomnienie czegoś, co się kiedyś wydarzyło.
– Czego?
– Ktoś dawno temu na jednej z imprez, na której byłam... zrobił sobie ze mnie żarty i... i po prostu mnie wystraszył – wyznaje niechętnie.
Jasne. Wspominałem już, że Stella tragicznie kłamie? No właśnie.
Może i w jej słowach jest ziarno prawdy, ale dobrze wiem, że przemilczała to, co najważniejsze. To, co najgorsze...
Że niby ktoś po prostu ją wystraszył? Głupim żartem? Większej bzdury nie słyszałem. Choć bardzo chciałbym w to uwierzyć, bo jeśli na tej imprezie.... jeśli ktoś zrobił jej jakąkolwiek krzywdę...
Powiedzmy, że gdybym natknął się na tego kogoś, zafundowałbym mu parę niezapomnianych, kurewsko makabrycznych wrażeń.
Takich, po których ląduje się w pudle na dłuuuugiej odsiadce.
– Nie powiesz mi, co się stało, racja?
– Nie chcę o tym rozmawiać – mruczy. – W ogóle nie chcę o tym myśleć.
– Nieważne. I tak wiem, że skoro tak zaciekle unikasz imprez, to musiało być coś o wiele poważniejszego niż szczeniacki dowcip.
Każdy mięsień w ciele Stelli tężeje w moich ramionach. Zrywa się tak gwałtownie, że prawie znika pod wodą.
– Przestań. - Okłada mnie pięściami.
Pewnie powinienem się zamknąć i nie naciskać, ale nie potrafię. Samo rozważanie, że przytrafiło jej się coś złego, wpędza mnie w szał.
– Zwykle myśl o pójściu na imprezę nie wywołuje u ludzi ataku paniki – drążę.
Stella dopada do barierki basenu. Gdy już odzyskuje grunt, opiera się o nią w wojowniczej pozie.
– Zwykle nie wywołuje? Więc coś jest ze mną nie tak?
Podpływam do niej.
– Nie, ale pozwalasz tym lękom tobą rządzić. Tkwisz tam, gdzie wydaje ci się, że cię nie dosięgną, a tymczasem one rozrastają się w tobie i odbierają ci coraz więcej miejsca. – Owijam sobie wokół palca mokre pasmo jej włosów. – Miejsca na coś naprawdę wspaniałego. Lepszego niż przerażenie – dodaję.
– Nie boję się.
– A więc jesteś odważna? Jeśli tak, załóżmy się.
– Znowu? O co tym razem?
Łapię kciukiem kroplę spływającą wzdłuż jej gardła.
Cholera. Nachodzi mnie ochota, by zamiast palcami złapać je językiem. Zlizać. Skosztować. Prosto z jej skóry.
Brawo, stary. Ona przeżywa jakąś traumę, a ty myślisz o tym, jak zajebiście byłoby ją rozebrać.
– Pozwolisz mi się zabrać na kolejną imprezę – szepczę.
Stella krzywi się i odsuwa.
– Idę do domu.
– Jeśli pójdziesz, spełnię jedno twoje życzenie – wołam, kiedy zaczyna już wspinać się po drabince.
Spogląda na mnie przez ramię.
– Czemu myślisz, że to mnie skusi? – A jednak przystaje. Jej stopa cofa się ze szczebla.
Grzeczna dziewczynka.
– Widzę w twoich oczach, że tego chcesz. – Ochlapuję ją wodą. – Zrobić ze mnie swojego niewolnika.
******
Jeszcze jeden? 😁
CZYTASZ
THE HELL BETWEEN US | Zakończone
أدب المراهقينON - Wielbiciel szybkich samochodów, głośnych imprez i niezobowiązujących związków. ONA - Wielka romantyczka z bardzo ciętym językiem. Osiemnastoletnia Stella przeprowadza się do innego miasta i tak zostaje sąsiadką najbardziej wkurzającego chłop...