Rozdział 52

21K 700 44
                                    

GABRIEL

Nie mam pojęcia, dlaczego, ale to gówniane opadające ramiączko tylko podsyca targający mną gniew. Jestem bliski przerzucenia sobie Stelli przez ramię i zabrania jej jak najdalej stąd.

Ona nie może tu zostać! Nie może i kropka.

– Daj spokój, Gabriel. – U naszego boku wyrasta Nicole. – Będę jej pilnować. Nie odstąpię jej na minutę, obiecuję.

Jasne. No to już czuję jebana ulgę...

Bachor posyła przyjaciółce obrażone spojrzenie.

– Nie potrzebuję niańki – broni się.

Czy ona jest poważna?

– Tutaj obowiązują pewne zasady. – Daję jej pstryczka w ten potargany koczek.

Stella gapi się na mnie, jakby chciała odgryźć mi palce.

– Mam gdzieś twoje zasady.

Chyba jednak ją stąd wyniosę...

– Nagle zrobiła się z ciebie taka buntowniczka? – Pochylam się bliżej niej. – Ostrzegam władujesz się w kłopoty. Wynoś się stąd!

Bachor również zaczyna kipieć od złości. Widzę, jak zaciska pięści i już, już ma coś odpyskować, ale milknie. A sekundę później czuję czyjąś dłoń na moim karku, sunącą wzdłuż bicepsa w zalotnym geście.

– Gabriel. – Znajoma blondynka cmoka mnie w policzek. – Tęskniłam.

No kurwa, świetnie, jeszcze ich tutaj brakowało.

Evie, a może Ellie, jakkolwiek ma na imię, ociera się o mnie i uwiesza się na mojej szyi.

Mimowolnie sztywnieją mi wszystkie mięśnie, ale zmuszam się, żeby jej nie odepchnąć. Zwłaszcza, że zaraz za nią pojawia się ten pojeb. Ray.

– Cieszę się, że cię widzę, stary przyjacielu. Mamy pewien problem, ale jestem pewien, że zaraz dojdziemy do porozumienia. – Dupek podochodzi do mnie niespiesznym krokiem ze skrzyżowanymi na torsie rękami.

Pewnie wmówił sobie, że ta jego poza budzi więcej respektu czy coś. Kolesiowi uroiło się, że ma nade mną jakaś władzę.

– Czego chcesz? – pytam.

Ray Robin to największy syf tych wyścigów. Niestety jest też liderem jednej z ekip ścigających się na torach. I niestety ma tyle konszachtów z przestępczym światem, że zdeptanie go jak robaka, za którego go aktualnie mam, nie wchodzi w grę.

Dawniej to dla niego jeździłem. Zasilałem jego drużynę, ale to stare dzieje. I nie, z całą pewnością nie jesteśmy kumplami. Problem w tym, że jeśli raz wdepniesz w to bagno, bardzo trudno się z niego wyplątać.

– Zdaje się, że Bruno nas wystawił – mruczy Ray, spoglądając na zegarek na nadgarstku. – Spóźnia się.

– Na pewno zaraz się zjawi. – Zachowuję neutralny wyraz twarzy, chociaż doskonale wiem, do czego zmierza ten kutas.

Nie dam się sprowokować.

Pojeb rozciąga usta w uśmiechu. Kiedy to robi wąż, kobra królewska wytatuowana na jego skroni i policzku porusza się jak żywa. To jego nowy nabytek, zdaje się. Oprócz tego wygląda tak jak zwykle. Ubrany na czarno z kurtką, na której widnieje logo jego ekipy. Taką samą kobrą. I kolczyk. Kółko w prawej brwi. Kiedyś już wyrwałem mu ten metal z gęby, ale przypadkowo.

Prawie...

– A jeśli nie? – Robi ku mnie kolejny krok.

Doskonale wiem, że chce, żebym przyjął jego wyzwanie. Żebym zastąpił Bruna. Może nawet sam dopilnował, aby mój brat nie dotarł tu dziś na czas. Sukinsyn byłby do tego zdolny.

– Trzymaj się od niego z daleka – ostrzegam.

– Twój brat też się ściga? – Rozbrzmiewa nagle głos Stelli. – Przyjdzie tutaj?

W pierwszym odruchu chcę nakazać jej milczenie. Powinna być tak niewidzialną jak tylko to możliwe, kiedy Ray i jego dupa są w pobliżu, ale zauważam, że jej oczy zaczynają gorączkowo śledzić tłum, a ona robi się nerwowa.

– O co ci chodzi z moim bratem? 

*****

Jak obstawiacie, co się wydarzy na wyścigach? 😎

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz