Rozdział 100

16.1K 622 84
                                    


GABRIEL 

– Przestań. – Przystaje. – Dlaczego, gdy sam cierpisz, musisz ranić innych? To kiepska metoda na samoobronę. Jeśli chcesz, żebym sobie poszła, to pójdę, ale pamiętaj, że jutro, kiedy wytrzeźwiejesz i otrząśniesz się z negatywnych emocji, ja wciąż nie będę chciała cię widzieć.

Ja również się zatrzymuję.

– A więc znowu to ja jestem tym złym? – Śmieję się. – Wspomnę, że nie przeprosiłaś mnie za ten pocałunek.

Stella przeciąga opuszkami po mojej skórzanej kurtce, którą wciąż ma na sobie. Gładzi materiał, wpatrując się w czubki swoich butów.

– Przepraszam. Nie chciałam cię zranić – szepcze. – W przeciwieństwie do ciebie teraz. Miłego wieczora. – Prostuje dumnie plecy i wymija mnie, wznawiając marsz poboczem ulicy.

A ja nadal sterczę w miejscu i obserwuję jej oddalającą się sylwetkę, niknącą powoli w mroku nocy.

– Dokąd idziesz? – wołam za nią, zanim zdołam się powstrzymać.

– Przecież sam kazałeś mi odejść.

Może i tak, ale co z tego? Nigdy przedtem mnie nie słuchała, a akurat teraz zamierza?

Kiedy nie przestaje maszerować, dopada mnie dziwaczne i cholernie irracjonalne uczucie osamotnienia.

– Nie możesz się na mnie obrażać. Nie zrobiłem nic złego – krzyczę.

Stella tupie butami o wilgotną nawierzchnię. Dociera do mnie jej ciężkie westchnienie.

– Wracasz ze mną czy nie? 

Nie zastanawiam się ani chwili, podbiegam do niej i zagarniam ją w objęcia.

– Masz rację, zachowuję się okropnie. – Przyciskam usta do jej ust. – Przepraszam. Kiedy musiałem tam stać i patrzeć, jak on... Odpierdoliło mi zupełnie. – Zaczepiam jej mokre od deszczu włosy za uszy. Krople wody spływają po jej twarzy, a wargi drżą od chłodu.

Wygląda jak mały przemoczony kataklizm, ale i tak jest najpiękniejszym stworzeniem na świecie.

– W porządku. – Wtula się we mnie mocniej. – Pogadamy o tym?

Wciągam ostry oddech w płuca. Gadanie o tej porąbanej sytuacji jest ostatnią rzeczą, jakiej chcę, ale unikanie tematu niczego nie rozwiąże.

– Myślisz, że powinienem powiedzieć mamie? – zadaje najbardziej nękające mnie pytanie.

Stella przesuwa niespiesznie kciukiem wzdłuż mojej szczęki. 

– Nie wiem. To chyba i tak teraz niczego nie zmieni, jedynie ją skrzywdzi.

To ją zabije. Ten... żałosny, niewierny... był miłością jej życia.

– Ona tak go kochała. – Odchrząkuję, gdy głos mnie zawodzi. – A ja niczego nie podejrzewałem. Byłem w niego taki zapatrzony. Tymczasem ten sukinsyn tyle przed nami ukrywał. Hazard, romans i kto wie, co jeszcze.

– Kochałeś ojca i ufałeś mu. To nic złego.

– Ale on nadużył tego zaufania razem ze swoją kochanką. – Wznoszę wzrok na czarne, bezgwiezdne niebo. – Latami z nas drwili, a ta suka przychodziła do mojej matki, gdy była w żałobie i miała czelność nazywać się jej przyjaciółką.

Jestem taki wściekły, że w głowie tworzą mi się pomysły na co najmniej tuzin nie do końca legalnych rzeczy, które chętnie zrobiłbym im obojgu w odwecie za skrzywdzenie mojej matki. To mogłoby być...

Zanim mam szansę zgłębić swoje pokręcone wizje, dotyk Stelli sprowadza mnie z powrotem do niej. Dziewczyna zaczepia mi palce na karku.

– Bardzo mi przykro, skarbie – mruczy. – Ale jest w tym też jeden wspaniały pozytyw. Masz siostrę!

Na te dwa słowa przeszywa mnie dreszcz. Dopiero teraz zaczynam oswajać się z tym faktem.

– Mam siostrę. – Przełykam ciężko ślinę. – Właśnie. Mam siostrę i co ja niby mam z tym zrobić? Kompletnie nie wiem, co mam robić – powtarzam się – Z mamą. z Amber. Całe moje życie właśnie się rozpieprzyło, a teraz mam je rozpieprzyć innym?

– Nie musimy teraz decydować. Zastanowimy się i zdecydujemy. – Chłodne opuszki gładzą skórę na mojej szyi, nurkując pod kołnierzem koszuli. – A póki co, może mi ją przedstawisz? Moglibyśmy się z nią spotkać, spędzić trochę czasu. To ta dziewczynka, dla której przebrałeś się za ciastko, prawda? – Posyła mi słodki uśmiech. Jej entuzjazm jest tak zaraźliwy, że mimo ponurego nastroju nie umiem go nie odwzajemnić.

– Tak, to ona. – Coś ściska mnie w środku. – To moja siostra.

– Jest urocza i już teraz cię uwielbia. – Oddech Stelli ogrzewa moje ucho. Jej wargi przesuwają się wzdłuż mojej  szczęki.

Przyciągam ją bliżej siebie i opieram podbródek na jej głowie.

– Dziękuję ci. – Pociągam za końcówki jej włosów, by musiała odchylić głowę, a gdy to robi, z rozbawieniem obserwuje, jak szybko mruga powiekami przez opadające na jej twarz strugi deszczu. – Dziękuję, że jesteś ze mną. – Pochylam się i łapię kilka kropel wody pocałunkami, kończąc dopiero na jej ustach. 

– Masz za co, dupku. – Bachor zdziela mnie piąstką w tors. – Bo to naprawdę wielkie wyzwanie.

– Mogę ci lepiej podziękować. – Zawadzam zębami o jej dolną wargę.

– Jak?

– Pocałunkami. – Zaczynam i wyznaczam szlak małych muśnięć od kącika jej ust aż do skroni. – Dotykiem. – Wiodę dłonią od jej talii niżej na udo. – Pieszczotami.

Niestety Stella zatrzymuje moją rękę, zanim zdążę dać jej dowód swoich słów. Nie umie się ładnie bawić. 

– No nie wiem, wciąż jestem na ciebie wkurzona – burczy.

– Tak? – Kiedy nadyma policzki niczym ta rybka z kolcami, znienacka podrywam ją w powietrze. – A ja myślę, że miękniesz, bachorze. –  I jak gdyby nigdy nic, przerzucam ją sobie przez ramię,  wznawiając nasz spacer.

Stella chichocze i wyzywa mnie na czym świat stoi.

– Głupek. Postaw mnie natychmiast, zanim urwę ci...

Udaję, że się potykam i niemal wywracam, co zmienia jej śmieszną groźbę w ogłuszający pisk.

– Co tam marudziłaś, torciku? – Klepię ją w pośladek.

Już nic nie mówi, co najwyżej powarkuje... 

*********

I co Wy na to? A tak się martwiliście, że Stella z Gabrielem się nie pogodzą. Ależ z Was czarnowidze 😁 Przecież oni za sobą szaleją. To tylko autorka ma takie pokręcone pomysły co rozdział 😆😂

Jak Wasze plany na weekend? Ile zjedliście wczoraj pączków? 😎

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz