Rozdział 74

20.1K 763 88
                                    


STELLA


Ja: Możemy porozmawiać?

Wystukuję wiadomość na klawiaturze komórki i czekam.

A potem czekam jeszcze trochę, uparcie wpatrując się w ekran telefonu, jak gdybym siłą woli mogła wymusić na Gabrielu jakąkolwiek odpowiedź.

Z każdą mijającą minutą, czuję się tak, jakbym zapadała się coraz głębiej i głębiej w czarną dziurę. 

Ja: Proszę cię. Martwię się. Tak mi przykro, że dowiedziałeś się w ten sposób.

Ja: Kochanie, zadzwoń do mnie.

Drżącymi palcami ściskam komórkę w garści. Część mnie jest na niego wściekła, bo to nie tak powinno wyglądać. To nie ja powinnam teraz się o niego martwić. Zwierzyłam mu się ze swojego najgorszego sekretu i... serce pękło mi na pół, kiedy kilka godzin temu wypadł z pokoju Bruna,  nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.

Był taki zimny i odległy... Rozum mówi mi, że skoro odszedł tak łatwo, powinnam to już zostawić, ale wiem, że nim też to wstrząsnęło. Pewnie jest zraniony i zdezorientowany, a ja nie chcę być jak wiecznie obrażające się dziewczyny, czekające na pierwszy ruch chłopaka, więc... mogę spotkać się z nim... w połowie drogi.

Jeśli on tego zechce.

Telefon  nagle zaczyna wibrować mi w ręce. Zaskoczona prawie go upuszczam, a później wstrzymuję oddech, gdy odczytuję treść esemesa.

Gabriel: Wpadnij do baru ,,Black tiger'', to pogadamy.

Czuję nieprzyjemny ucisk w żołądku. Ta wiadomość jest taka... obojętna. Mimo to odpisuję.

Ja: Jadę.

I kilkanaście minut później już parkuję przed wejściem do baru Black tiger. Czarny tygrys z rozdziawioną paszczą wlepia we mnie swoje ślepia zrobione z neonowych światełek. Zaciskam dłonie na kierownicy i odwracam wzrok od tego upiornego logo. Jestem tak zdenerwowana, że szumi mi w uszach, a w całym ciele czuję nieprzyjemne mrowienie. 

Spokojnie.  Zachowaj spokój. Przecież nie idziesz na spotkanie z ziejącym ogniem smokiem, a ze swoim chłopakiem. Będzie dobrze.

Powoli wysiadam z jeepa i zbliżam się do drzwi baru. Już mam chwycić za klamkę, gdy ktoś wychodzi na zewnątrz. 

Nie ktoś. To Mia.

– Nie radzę. – Potrząsa głową, siorbiąc napój przez plastikową słomkę. Jej różowe pasemka trzepoczą na wietrze i opadają w lokach na plecy. 

Marszczę brwi. 

– Co ty tu robisz?

– Wpadłam po kawę, zarywam nockę, więc potrzebuję kofeiny. Już znikam, ale ty tam nie wchodź.

Sztywnieję, bo wychwytuję w jej tonie dziwnie złowieszczą nutę.

– Dlaczego? – pytam.

Mia zerka przez ramię, a kiedy ponownie na mnie spogląda, jej usta rozciągają się w uśmiechu.

– Trafiłam w środku na Gabriela. Zamieniliśmy kilka słów, ale zdaje się, że... – urywa. Przygryza kolorową słomkę zębami. 

Robi mi się zimno. Ito wcale nie przez lodowate nocne powietrze.

– Co? – chrypię.

– Twój chłopak jest chyba ciut zajęty.

Zajęty? Co to znaczy?

– Przepuść mnie. – Próbuję wyminąć blondynkę i jednocześnie ignorować to, że w tej chwili jest równie zadowolona, co pirat, który przypadkiem znalazł brylant wielkości wieży Eiffla.

A sekundę później wpycha mi coś przed nos.

– To dla ciebie.

Jak sparaliżowana wpatruję się w zdjęcie wyświetlające się na ekranie jej komórki.

Zdjęcie Gabriela i jakiejś dziewczyny, która próbuje napoić szotem mojego chłopaka. 

Ogarniają mnie mdłości.

– Co to jest? – szepczę.

– Twoja nowa tapeta. – odpowiada Mia, wyciskając pocałunek na moim policzku. – Na co ty liczyłaś? – Chowa telefon do kieszeni i znika.

Nie jestem pewna, jak długo sterczę tam przed drzwiami do tego baru. Niezdolna do żadnego ruchu, ogłuszona. W końcu jednak zmuszam się, by wejść do środka, choć jedyne na co mam ochotę, to zwinąć się w kłębek i płakać. Pod powiekami wciąż mam tę fotografię, a serce łomocze mi niespokojnie w piersi, jakby wiedziało, że czeka je starcie, z którego nie wyjdzie już w całości.

Przeciskam się przez tłum ludzi skupiona wyłącznie na jednym punkcie. Obserwuję, jak rozchichotana koleżanka Gabriela mówi coś do niego, a on potrząsa przecząco głową i zeruje kolejny kieliszek.

– Przeszkadzam wam? – odzywam się, przystając przed ich stolikiem.

Mój chłopak podrywa raptownie wzrok.

– Stella? Co ty tu robisz? – pyta zdumiony.

Poważnie? Jest już tak narąbany, że nie pamięta swoich esemesów?

Esemesów? Dobre sobie. On najwyraźniej nie pamiętał nawet o moim istnieniu, dopóki nie wyrosłam mu przed tym stolikiem. Widzę przecież, że świetnie się bawił ze swoją znajomą, a teraz gapi się na mnie, jakbym była jakąś zjawą albo zmorą z jego koszmarów.

Ciekawe, czego takiego jej odmówił?

– Też się nad tym zastanawiam. – Uśmiecham się ironicznie. – Chyba przyłapuję cię na kłamstwach i zdradzie.

*****

I co teraz? Posypie się, czy się dogadają? 😎

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz