22 - Targ

261 4 0
                                    

Gdy rano otworzyłam oczy, widok, który zastałam upewnił mnie, że to nie był sen. Naprawdę Daniel został na noc.

Wiem jak to głupi zabrzmi, ale ucieszyłam się. Ten prosty dla mnie gest, dla Niego był ciężki. Jakby nie patrzeć złamał swoją zasadę dla mnie. Przez całe życie się tego trzymał a wczoraj poraz pierwszy został z kobietą na całą noc w łóżku.

Obróciłam się na bok i spoglądałam na Jego spokojną twarz. Była w tym momencie taka łagodna, jakby zdjął maskę i stał się inny. Jego oddech był spokojny.

Dotknęłam Jego policzka i bałam się, że zaczynam coś czuć. A przecież nie mogłam, On nigdy mnie nie pokocha...

- Długo tak patrzysz?

- O, dzień dobry - Zabrałam rękę z Jego policzka i uśmiechnęłam się lekko. Daniel wstał i zaczął się ubierać.

- Zjemy śniadanie i pojedziemy, może być?

- Tak. Mam pytanie, może moglibyśmy pojeździć dzisiaj konno?

- A jeździłaś kiedyś?

- Nie.

- Okej, zobaczę czy Pani Melania będzie miała dzisiaj czas. Nauczy Cię.

- Świetnie. - Również wstałam z łóżka i zaścieliłam je. Ubrałam jeansy i zwykły biały t-shirt. Gdy spojrzałam na Daniela rozchyliłam usta widząc Jego ubiór na dzisiejszy dzień.

- Coś nie tak?

- Wyglądasz...inaczej. - Spojrzał na siebie i wzruszył ramionami.

- Zostaje dzisiaj tutaj, więc nie potrzebuje garnituru czy koszuli.

Zniknął za drzwiami a ja ucieszyłam się na tę wiadomość jak zakochana nastolatka. Puknęłam się w czoło żeby oprzytomnieć.

Ale fakt, miał ubrane zwykłe niebieskie jeansy, koszulkę z krótkim rękawem, gdzie nigdy się tak nie ubrał.

Rozpuściłam włosy i przeczesałam szczotką, żeby doprowadzić je do normalnego stanu. Wyszłam z sypialni udając się prosto do kuchni. Konstancja już stała i robiła śniadanie.

- Dzień dobry Konstancjo.

- Dzień dobry słoneczko, piękną mamy dziś pogodę, idealnie na wasz wyjazd na targ.

- Tak to prawda. - Zajęłam miejsce przy stole obok narzeczonego. Po chwili dołączył do nas Victor.

- Jak tam noc Lauro? Wydaje mi się, że dobrze spałaś.

- Mhm, tak a dlaczego?

- Wiesz, ściany mają uszy. - Momentalnie puściłam buraka. Zrobiłam się czerwona a policzki zaczęły mnie palić. Daniel się zaśmiał a ja spojrzałam groźnie na Victora.

- Dupek z Ciebie.

- No już drogie dzieci, smacznego - Postawiła dwie patelnie pełne jajecznicy z bekonem. Chwilę potem podała również kawy.

- Dziekuję.

- Ale ty masz piękne włosy.

- Po mamie. - Nałożyłam sobie porcje na talerz i zaczęłam jeść. Na dźwięk tego wyrazu poczułam gulę w gardle.

- Urodę na pewno też po Niej odziedziczyłaś.

- T- tak..

- Okej, Victor jak zjesz zadzwoń proszę do Pani Melanii i spytaj czy może przyjść nauczyć Laurę jeździć konno.

Businessman With Benefits Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz