18 - 100 Czerwonych róż

299 8 0
                                    

Korzystałem z dni wolnych i cieszyłem się, że Ojciec przejął moje obowiązki. Prace w klubie szły pełną parą i wszystko było w porządku.

Ja mogłem skupić się na rzeczach aktualnie ważniejszych. Jak moje wesele.
Ale to absurdalnie brzmi.

Pojechałem rano z Ksawerym do miasta. Musiałem kupić pierścionek i oficjalnie się oświadczyć. Trochę się stresowałem bo przecież nie wiedziałem jak to się robi ani co powiedzieć.

Wszedłem do jubilera i od razu stanąłem przy ladzie. Podeszła do mnie brunetka w średnim wieku i uśmiechnęła się szeroko.

- Dzień dobry, czego Pan szuka?

- Pierścionka, na zaręczyny.

- Oo, bardzo ważny dzień w Pańskim życiu.

- Można tak powiedzieć.

- Dobrze, złoto czy srebro?

- Złoto.

- Jaki rozmiar? - O cholera. Tego nie przewidziałem. Skąd mam wiedzieć? - Domyślam się, że nie wie Pan?

- Nie. Nie wiem.

- W porządku, będzie można wymienić w razie nie dopasowania. - Skinąłem głową i przeszedłem do kolejnej lady.

- Jakie ma być oczko?

- Oczko?

- Co Pańska kobieta lubi? - Czy Ona musi zadawać takie trudne pytania?

- Wybierze Pani coś z diamentem, z wyższej półki. Nie ma być duży na cały palec ale nie najmniejszy.

- Mhm, dobrze. Zobaczmy - Czekałem cierpliwie aż coś wybierze bo naprawdę byłem w tym zielony. - Może coś takiego?

Wziąłem od Niej propozycje, którą mi pokazała. Był średniej wielkości, bogato zdobiony z 31 diamentów i w sumie ładny.

- Biorę go. - Kobieta uśmiechnęła się i zapakowała w pudełeczko. Zapłaciłem za Niego i wyszedłem ze sklepu.

- Ksawery, trzeba kupić jakieś kwiaty, nie uważasz?

- Tak, zawiozę Pana do najlepszej kwiaciarni.

Uśmiechnąłem się lekko i zapiąłem pas. Zajrzałem do telefonu gdzie Victor informował mnie o sytuacji w domu. Dowiedziałem się, że Laura zjadła z Gretą śniadanie i zamknęła się z powrotem w pokoju. Lekarz powinien niedługo u Niej być.

Dojechaliśmy pod kwiaciarnie. Schowałem pudełeczko do kieszeni w środku marynarki i wszedłem do środka.

- Dzień dobry.

- Witam. 100 czerwonych róż dla mnie.

- 100? - Kobieta spojrzała na mnie czy aby na pewno dobrze usłyszała ilość, którą podałem. Mówię nie wyraźnie? Czasami się nad tym zastanawiam.

- A będzie z tym jakiś problem?

- Absolutnie, chciałam się upewnić co do ilości sztuk. Pana Kobieta jest szczęściarą, życzę wszystkiego dobrego. - Skończ pierdolić głupoty, pomyślałem sobie w myślach.

- Jakaś wstążka? Ozdobny papier? Brokat?

- Po prostu 100 róż - Odparłem a kobieta podeszła do dużego wazonu z różami.

Nie chciałem wymyślać bo znowu te głupie pytania. Po co tyle udziwniać? Zapłaciłem za te kwiaty, gdy bukiet był gotowy i wróciłem do auta.

Businessman With Benefits Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz