Kolejne dni upływały mi spokojnie. Do domu wprowadziła się na czas naszego pobytu, kobieta w średnim wieku, chyba takim co Greta. Ma na imię Konstancja. Polubiłam Ją na szczęście.
Victor trzymał się z boku i nie wtrącał się we wszystko co robiłam. Mogłam swobodnie przebywać na terenie całej posiadłości i nie czułam na sobie takiego ciężaru i wzroku jak zawsze. Podobało mi się to.
Z czasem, gdy upłynęły już dwa tygodnie, poczułam się lepiej. Poczułam komfort i spokój, który dawał mi ten dom.
Nawet siedzieliśmy razem w trójkę w salonie i graliśmy w planszówki. Chociaż ciężko było mi przekonać do tego pana ważniaka Victora.
- Ha! Znowu wygrałam - Rzuciłam karty na stół, gdy skończyliśmy rundkę makao. Grałam w to jak byłam mała.
- Chociaż w czymś jesteś lepsza ode mnie.
- Nie schlebiaj sobie Victorze.
- No co? Mówię prawdę.
- A propo prawdy... Czy odwołali bal charytatywny przeze mnie?
- Można tak powiedzieć. Danielowi zależało żebyś pojawiła się tam razem z Nim więc tak, przełożyli na inny termin.
Uśmiechnęłam się lekko i w głębi serca ucieszyło mnie to. Bądź co bądź, wyjechał stąd pokłócony ze mną i bardzo się na mnie gniewał. Ale to miłe z Jego strony. W końcu ten bal był ważnym wydarzeniem w ich życiu.
- Okej myślę, że czas się położyć.
- Co? Jest dopiero 22. Posiedźmy jeszcze chwilę.
- Jutro jedziemy na zakupy. Kilka kilometrów stąd jest targ, musisz się wyspać.
- Nie traktuj mnie jak dziecko Victorze.
- Nie traktuje jak dziecko.
W momencie gdy wstałam i chciałam coś powiedzieć usłyszałam trzaśnięcie drzwi , jakby od samochodu. Spojrzałam w tamtą stronę a Victor od razu wyjął broń z tylnej kieszeni. Kazał nam się schować.
Schowałam się z Konstancją w małej komórce i nasłuchiwałam odgłosów. Victor się nie odzywał lecz po chwili usłyszałam śmiech i ktoś wszedł do środka.
- Mogłeś chociaż poinformować, że przyjedziesz.
- Tak wyszło, nie miałem tego w planach.
- Laura, możecie wyjść. - Przełknęłam ślinę i najpierw wyszła Gosposia. Rozpoznałam ten głos od razu i chwilę czekałam z wyjściem. Po chwili jednak otworzyłam drzwi i ujrzałam Daniela.
- Witaj Lauro.
- Daniel, co Ty tu robisz?
- Przyjechałem w odwiedziny. Nie cieszysz się?
- Cieszę.
I tak. Wstyd było przyznać. Ale o dziwo, gdy Go zobaczyłam, jak stał w kuchni, i spoglądał na mnie, dotknęło mnie coś w rodzaju tęsknoty.
Nie widziałam Go dwa tygodnie, wcześniej przecież codziennie. I zdałam sobie sprawę, że...naprawdę za Nim tęskniłam.
Podeszłam szybkim krokiem do Niego i wtuliłam się w Jego ciało. Owinęłam dłonie w okół Niego i przymknęłam oczy. Po chwili poczułam jak również mnie objął i to dosyć mocno.
Uśmiechnęłam się sama do siebie czując Jego dłonie. Brakowało mi tego. Jego dotyku i Jego osoby. Zaciągnęłam się przyjemnym ostrym zapachem perfum i po chwili uniosłam spojrzenie na Jego twarz.
CZYTASZ
Businessman With Benefits
RomanceDaniel Brown to syn właściciela największych kasyn w Anglii. Jest szanującym biznesmenem w kraju i naprawdę wpływowym człowiekiem czego nauczył Go Ojciec. Jest też równie bezwzględnym i nie czułym mężczyzną, który zamroził swoje serce na uczucia. Wa...