Rano obudziło mnie pukanie. Otworzyłem niechętnie oczy i zerknąłem na telefon. Było po ósmej a ktoś pukał do moich drzwi. Przeklnąłem w myślach i wstałem z łóżka.
Podszedłem do nich i gdy otworzyłem zobaczyłem Lukrecję. Zdziwiło mnie to, że budzi mnie o tej godzinie.
- Coś się stało Lukrecjo?
- Pański Ojciec jest na dole, kazał mi Pana obudzić i poprosić na dół.
- Ja pierdole. Powiedz, że zaraz zejdę.
Skinęła głową i ruszyła korytarzem. Wróciłem do pokoju i ubrałem świeże ciuchy. Użyłem dezodorantu i ułożyłem palcami swoje ciemne włosy. Wziąłem głębszy oddech i wyszedłem na dół, gdzie spotkałem Ojca przy stole.
- Zaparzyć Panu kawy?
- Tak Greto. - Usiadłem na przeciwko Niego i lekko zmarszczyłem nos.
- Słyszałem o tym, że chcesz zrobić pod nowym kasynem burdel?
- Po to przychodzisz o ósmej rano w weekend?
- Odpowiedz jak pytam.
Greta w tym czasie podsunęła mi kubek z czarną kawą. Jak zawsze gdy tu siadałem. Upiłem głębszego łyka i oblizałem dolną wargę.
- Po pierwsze, nie burdel a klub nocy. A po drugie, z czym masz problem?
- A co za różnica? Z tym, że ja do tego ręki nie przyłożę. I tak mam dużo na głowie.
- Dlatego nie prosiłem Cię o nic i sam chciałem się tym zająć. Taki miałem kaprys, i w poniedziałek ruszam z remontem.
- I dasz radę sam tego dopilnować między obowiązkami?
- Tak Ojcze. Eryk mi pomaga. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Tak. - Uniósł swój kubek i napił się napoju, po czym uniósł surowe spojrzenie na mnie. - Chce wiedzieć, dlaczego pośród tylu kobiet w pieprzonej Anglii, musiałeś wybrać akurat narzeczoną Bruna?
- Dziwię się, że zapytałeś dopiero teraz - Zmarszczyłem lekko swój nos i prychnąłem. - To nie jest już Jego narzeczona. A dlatego, że mi się spodobała a Twój syn zawsze dostaje to czego chce. Bruno się skarżył?
- Oj Daniel. Będą kłopoty. Tak, dzwonił i pytał jakim prawem zjawileś się w Jego posiadłości i że prędzej czy później przyjdzie po to co Jego.
- Chyba Mu nic nie powiedziałeś?
- Nie, jesteś moim synem, do cholery. Nikt nie wie gdzie mieszkasz.
- I tak zostanie. Więc niech spierdala - W tym samym czasie zauważyłem kątem oka ruch na schodach. Przeniosłem tam wzrok i ujrzałem Laurę.
Cholera. Że akurat teraz musiała mieć na sobie tylko satynowy szlafrok. Dobrze, że go chociaż związała. Lekko niepewnym krokiem zeszła na dół i usiadła obok mnie.
- Dzień dobry Panu. - Uśmiechnęła się słodko do mojego starego a On to odwzajemnił. Zatrzymał na Niej wzrok przez dłuższą chwilę.
- Witam Lauro. Cóż za piękny dzień prawda?
- Tak, zgadzam się.
- Danielu, jakie plany masz z Twoją narzeczona?
A nie, przepraszam. Nie widzę pierścionka. - A to cwaniak. Myśli, że zrobi to na mnie wrażenie ale nic z tych rzeczy.- Będzie miała w swoim czasie, spokojnie Ojcze. Mamy swoje plany, prawda skarbie? - Ścisnąłem Jej udo delikatnie pod stołem, na co kiwnęła posłusznie głową.
- No dobrze, muszę Was opuścić. Interesy wzywają. Pamiętaj, dopilnuj tego o czym rozmawialiśmy, żeby wszystko szło gładko.
- Nie masz się czym martwić. - Wstałem i spojrzałem na Ojca z lekkim uśmiechem.
- A, bym zapomniał - Odwrócił się na pięcie i spojrzał na mnie i na Laurę - Za tydzień jest przyjęcie charytatywne, które sponsoruje. Miło będzie jeśli się pojawicie.
Skinąłem głową i odprowadziłem Go wzrokiem do drzwi. Usiadłem z powrotem i dopiłem swoją kawę.
- A więc idziemy na bal?
- Cieszysz się?
- Trochę tak. Nigdzie nie wychodzę, więc chociaż się zabawię w ten sposób.
- Nie wychodzisz dla własnego bezpieczeństwa. Ile razy mam Ci to powtarzać?
- Oh dobrze Panie marudo - Wstała i chwyciła swój kubek. Poszła na piętro a ja pokręciłem głową na boki.
Zwariuje z tą pyskatą małą.
Oparłem czoło o rękę i cicho westchnąłem. Nie wierzę, że to robię.
Wstałem z miejsca i ruszyłem tą samą drogą co przed chwilą Laura. Zapukałem dwa razy do Jej drzwi. Po chwili znalazłem się w środku.- Ubieraj się, wychodzimy. - Podniosła głowę z poduszki i spojrzała na mnie zdziwiona.
- Jak to?
- Chcesz gdzieś wyjść czy nie?
- Tak.
- Masz 10 minut. - Wyszedłem zostawiając Ją samą w pokoju. Sam poszedłem do siebie.
Ubrałem biały t-shirt i na to jeansową kurtkę. Z sejfu wyjąłem broń, którą trzymałem tutaj na wszelki wypadek. Schowałem ją w tyle spodni i zadzwoniłem do przyjaciela.
- Eryk, gdzie jesteś?
- W kasynie. Pilnuje porządku a co jest?
- Jadę za chwilę na miasto. Bądź tam, przy galerii. Zabieram Laurę na zakupy a wiem, że Bruno jest czujny.
- Okej, już jadę. - Rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni spodni. Gdy wyszedłem z pokoju, dziewczyna również znalazła się na korytarzu.
- Do twarzy Ci w tej kurteczce - Zachichotała pod nosem. Pokierowałem Ją na dół, gdzie czekał już na nas Ksawery.
- Jedziemy do galerii. - Powiedziałem gdy zająłem miejsce z tyłu. Zapiąłem pas i spojrzałem na dziewczynę. - Zapnij pas.
- Dobrze marudo.
- Nie pyskuj maleńka.
- Czemu nie jedziemy audi tylko mercedesem?
- Od małego byłaś taka ciekawska?
- Tak. - Odparła puszczając mi oczko. - To dlaczego?
- Ponieważ ten wóz jest opancerzony. Wystarczy Ci taka informacja? - Skinęła głową i odwróciła wzrok na okno. Na chwilę miałem spokój od zbędnych pytań.
Gdy po 30 minutach dojechaliśmy na miejsce, Ksawery zaparkował przy galerii. Wyszedłem z auta, otwierając drzwi dziewczynie. Chwyciłem Ją za rękę i zauważyłem jak Eryk z Victorem idą w naszą stronę.
- A Ty nie w kasynie? - Skierowałem słowa do Victora, który miał być też na miejscu.
- Przyjechał Twój Ojciec i powiedział, że mam jechać z Erykiem. Jego pracownicy tam są razem z Nim, także wszystko pod kontrolą.
- No mam nadzieję. Zaczekaj tu - Puściłem Jej rękę i odszedłem dwa kroki dalej - Słuchajcie, miejcie oczy szeroko otwarte. Bruno wie o tym, że Laura jest ze mną, więc nie chce żadnych akcji.
- Się rozumie szefie. - Eryk poklepał mnie po plecach i skinął głową. Chwyciłem dziewczynę za rękę i splotłem razem palce.
Nie lubiłem chodzić za rękę ale nie miałem wyjścia. Musiałem Jej pilnować.
Laura prowadziła mnie po korytarzu, rozglądając się po sklepach. Oglądała witryny sklepowe i gdy coś przykuło Jej uwagę po prostu wchodziła do środka.
Gdybym wiedział, że spędzę tyle czasu na zakupach nigdy bym się nie zgodził.~~~~
Miłego poniedziałku ❤️
CZYTASZ
Businessman With Benefits
RomanceDaniel Brown to syn właściciela największych kasyn w Anglii. Jest szanującym biznesmenem w kraju i naprawdę wpływowym człowiekiem czego nauczył Go Ojciec. Jest też równie bezwzględnym i nie czułym mężczyzną, który zamroził swoje serce na uczucia. Wa...