11 - Cholerne zakupy

359 6 0
                                    

Rano obudziło mnie pukanie. Otworzyłem niechętnie oczy i zerknąłem na telefon. Było po ósmej a ktoś pukał do moich drzwi. Przeklnąłem w myślach i wstałem z łóżka.

Podszedłem do nich i gdy otworzyłem zobaczyłem Lukrecję. Zdziwiło mnie to, że budzi mnie o tej godzinie.

- Coś się stało Lukrecjo?

- Pański Ojciec jest na dole, kazał mi Pana obudzić i poprosić na dół.

- Ja pierdole. Powiedz, że zaraz zejdę.

Skinęła głową i ruszyła korytarzem. Wróciłem do pokoju i ubrałem świeże ciuchy. Użyłem dezodorantu i ułożyłem palcami swoje ciemne włosy. Wziąłem głębszy oddech i wyszedłem na dół, gdzie spotkałem Ojca przy stole.

- Zaparzyć Panu kawy?

- Tak Greto. - Usiadłem na przeciwko Niego i lekko zmarszczyłem nos.

- Słyszałem o tym, że chcesz zrobić pod nowym kasynem burdel?

- Po to przychodzisz o ósmej rano w weekend?

- Odpowiedz jak pytam.

Greta w tym czasie podsunęła mi kubek z czarną kawą. Jak zawsze gdy tu siadałem. Upiłem głębszego łyka i oblizałem dolną wargę.

- Po pierwsze, nie burdel a klub nocy. A po drugie, z czym masz problem?

- A co za różnica? Z tym, że ja do tego ręki nie przyłożę. I tak mam dużo na głowie.

- Dlatego nie prosiłem Cię o nic i sam chciałem się tym zająć. Taki miałem kaprys, i w poniedziałek ruszam z remontem.

- I dasz radę sam tego dopilnować między obowiązkami?

- Tak Ojcze. Eryk mi pomaga. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?

- Tak. - Uniósł swój kubek i napił się napoju, po czym uniósł surowe spojrzenie na mnie. - Chce wiedzieć, dlaczego pośród tylu kobiet w pieprzonej Anglii, musiałeś wybrać akurat narzeczoną Bruna?

- Dziwię się, że zapytałeś dopiero teraz - Zmarszczyłem lekko swój nos i prychnąłem. - To nie jest już Jego narzeczona. A dlatego, że mi się spodobała a Twój syn zawsze dostaje to czego chce. Bruno się skarżył?

- Oj Daniel. Będą kłopoty. Tak, dzwonił i pytał jakim prawem zjawileś się w Jego posiadłości i że prędzej czy później przyjdzie po to co Jego.

- Chyba Mu nic nie powiedziałeś?

- Nie, jesteś moim synem, do cholery. Nikt nie wie gdzie mieszkasz.

- I tak zostanie. Więc niech spierdala - W tym samym czasie zauważyłem kątem oka ruch na schodach. Przeniosłem tam wzrok i ujrzałem Laurę.

Cholera. Że akurat teraz musiała mieć na sobie tylko satynowy szlafrok. Dobrze, że go chociaż związała. Lekko niepewnym krokiem zeszła na dół i usiadła obok mnie.

- Dzień dobry Panu. - Uśmiechnęła się słodko do mojego starego a On to odwzajemnił. Zatrzymał na Niej wzrok przez dłuższą chwilę.

- Witam Lauro. Cóż za piękny dzień prawda?

- Tak, zgadzam się.

- Danielu, jakie plany masz z Twoją narzeczona?
A nie, przepraszam. Nie widzę pierścionka. - A to cwaniak. Myśli, że zrobi to na mnie wrażenie ale nic z tych rzeczy.

- Będzie miała w swoim czasie, spokojnie Ojcze. Mamy swoje plany, prawda skarbie? - Ścisnąłem Jej udo delikatnie pod stołem, na co kiwnęła posłusznie głową.

- No dobrze, muszę Was opuścić. Interesy wzywają. Pamiętaj, dopilnuj tego o czym rozmawialiśmy, żeby wszystko szło gładko.

- Nie masz się czym martwić. - Wstałem i spojrzałem na Ojca z lekkim uśmiechem.

- A, bym zapomniał - Odwrócił się na pięcie i spojrzał na mnie i na Laurę - Za tydzień jest przyjęcie charytatywne, które sponsoruje. Miło będzie jeśli się pojawicie.

Skinąłem głową i odprowadziłem Go wzrokiem do drzwi. Usiadłem z powrotem i dopiłem swoją kawę.

- A więc idziemy na bal?

- Cieszysz się?

- Trochę tak. Nigdzie nie wychodzę, więc chociaż się zabawię w ten sposób.

- Nie wychodzisz dla własnego bezpieczeństwa. Ile razy mam Ci to powtarzać?

- Oh dobrze Panie marudo - Wstała i chwyciła swój kubek. Poszła na piętro a ja pokręciłem głową na boki.

Zwariuje z tą pyskatą małą.

Oparłem czoło o rękę i cicho westchnąłem. Nie wierzę, że to robię.
Wstałem z miejsca i ruszyłem tą samą drogą co przed chwilą Laura. Zapukałem dwa razy do Jej drzwi. Po chwili znalazłem się w środku.

- Ubieraj się, wychodzimy. - Podniosła głowę z poduszki i spojrzała na mnie zdziwiona.

- Jak to?

- Chcesz gdzieś wyjść czy nie?

- Tak.

- Masz 10 minut. - Wyszedłem zostawiając Ją samą w pokoju. Sam poszedłem do siebie.

Ubrałem biały t-shirt i na to jeansową kurtkę. Z sejfu wyjąłem broń, którą trzymałem tutaj na wszelki wypadek. Schowałem ją w tyle spodni i zadzwoniłem do przyjaciela.

- Eryk, gdzie jesteś?

- W kasynie. Pilnuje porządku a co jest?

- Jadę za chwilę na miasto. Bądź tam, przy galerii. Zabieram Laurę na zakupy a wiem, że Bruno jest czujny.

- Okej, już jadę. - Rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni spodni. Gdy wyszedłem z pokoju, dziewczyna również znalazła się na korytarzu.

- Do twarzy Ci w tej kurteczce - Zachichotała pod nosem. Pokierowałem Ją na dół, gdzie czekał już na nas Ksawery.

- Jedziemy do galerii. - Powiedziałem gdy zająłem miejsce z tyłu. Zapiąłem pas i spojrzałem na dziewczynę. - Zapnij pas.

- Dobrze marudo.

- Nie pyskuj maleńka.

- Czemu nie jedziemy audi tylko mercedesem?

- Od małego byłaś taka ciekawska?

- Tak. - Odparła puszczając mi oczko. - To dlaczego?

- Ponieważ ten wóz jest opancerzony. Wystarczy Ci taka informacja? - Skinęła głową i odwróciła wzrok na okno. Na chwilę miałem spokój od zbędnych pytań.

Gdy po 30 minutach dojechaliśmy na miejsce, Ksawery zaparkował przy galerii. Wyszedłem z auta, otwierając drzwi dziewczynie. Chwyciłem Ją za rękę i zauważyłem jak Eryk z Victorem idą w naszą stronę.

- A Ty nie w kasynie? - Skierowałem słowa do Victora, który miał być też na miejscu.

- Przyjechał Twój Ojciec i powiedział, że mam jechać z Erykiem. Jego pracownicy tam są razem z Nim, także wszystko pod kontrolą.

- No mam nadzieję. Zaczekaj tu - Puściłem Jej rękę i odszedłem dwa kroki dalej - Słuchajcie, miejcie oczy szeroko otwarte. Bruno wie o tym, że Laura jest ze mną, więc nie chce żadnych akcji.

- Się rozumie szefie. - Eryk poklepał mnie po plecach i skinął głową. Chwyciłem dziewczynę za rękę i splotłem razem palce.

Nie lubiłem chodzić za rękę ale nie miałem wyjścia. Musiałem Jej pilnować.

Laura prowadziła mnie po korytarzu, rozglądając się po sklepach. Oglądała witryny sklepowe i gdy coś przykuło Jej uwagę po prostu wchodziła do środka.
Gdybym wiedział, że spędzę tyle czasu na zakupach nigdy bym się nie zgodził.

~~~~

Miłego poniedziałku ❤️

Businessman With Benefits Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz