24 - Wracajmy do domu

282 6 0
                                    

- A co Ty tak wcześnie tutaj robisz? - Usłyszałem głos za plecami i po chwili Victor dosiadł się do stołu.

- Nie mogłem spać. Siedziałem w nocy przy Niej, a teraz szukam informacji.

- O tym facecie?

- Tak, musimy się dowiedzieć czegoś więcej o Jej rodzicach.

- Myślisz, że Jej rodzina miała jakieś zatargi?

- Jestem niemal pewny. Gdyby ten facet nie znał Laury, to by nie próbował Jej zabić.

- No tak, masz rację. Chcesz kawy?

- Zrób, wypije trzecią. - Victor pokręcił głową bo nie lubił gdy piłem tyle kofeiny. Miałem to teraz w dupie.

Próbowałem wyszukać czegoś w internecie. Nic nie mogłem znaleźć. Wpisałem nazwisko Miller. Może w ten sposób? Nie spocznę, póki się nie dowiem.

- O stary, chyba coś mam. - Kliknąłem w link gdzie wyszukało mi nazwisko narzeczonej.

- Czytaj.

- Rodzina Miller robiła przekręty na północy Anglii. Ściągali kasę od przemytników, dając im felerny towar. Ktoś kiedyś się domyślił w jaki sposób działają i ich nakrył. Raz udało im się uciec, zaszyli się w innej części miasta. Jej matka zaszła w ciążę więc przestali działać w ten sposób. Gdy podrosła, Ojciec Laury zaczął handlować dragami ale trafił na klienta, którego zrobił kiedyś w chuja. Ten uszkodził im samochód i dlatego mieli wypadek. Ledwo wyjechali spod domu gdy stracili kontrolę nad pojazdem. Laura widziała jak samochód się palił i zginęli.

- To teraz bynajmniej wiadomo, że ten koleś albo maczał w tym palce albo po prostu wtedy tam był.

- Dobra, tylko pytanie czy ktoś Jej nie szuka? Ten facet nie żyje ale może być ich więcej.

- Nie ma co panikować. Stąd za chwilę wyjedziemy , a tam nikt nas nie znajdzie. Jest tam bezpieczna.

- No niby tak.

- Wracamy dzisiaj do domu, nie będę ryzykował. Kurwa, gdybym wiedział, to tutaj byśmy w ogóle nie przyjeżdżali.

- Ale nie wiedziałeś. Czasu nie cofniemy. Masz, napij się.

Chwyciłem kubek i upiłem od razu kilka łyków. Zamknąłem laptopa i poszedłem na górę sprawdzić co u Laury. Zapukałem i uchyliłem niepewnie drzwi by Jej nie przestraszyć.

- Cześć skarbie. - Usiadłem na brzegu łóżka i chwyciłem Ją za rękę.

- Boję....s-się.

- Czego się boisz skarbie?

- Ludzi.. - Zmarszczyłem lekko brwi i pogładziłem dłonią Jej ciepły policzek. Podkuliła nogi do samej brody.

- Nic Ci nie grozi.

- Nie! Cały czas tak mówisz.. - Cholera, zaczęła znowu się trząść. Oddychałem spokojnie i położyłem dłoń na ramieniu.

- Wszystko będzie dobrze skarbie, jestem przy Tobie. - Podciągnęła nosem i uroniła jedną łzę. To nie był fajny widok. Czułem się jak drań, gdy widziałem, że przeze mnie płacze.

- Chcesz wrócić do domu? - Pokiwała głową. Wyciągnąłem do Niej ręce by się przytuliła.

Zrobiła to. Bardzo powoli odkryła kołdrę i przysunęła się bliżej, chowając twarz w moją klatkę piersiową. Oparłem brodę o głowę narzeczonej i przymknąłem powieki. Nie chciałem by straciła do mnie zaufanie, jakiekolwiek ono by nie było.

- Chodź, pomogę Ci się ubrać i pojedziemy do domu. - Gdy wstała, podałem Jej dres z szafy i czekałem aż się ubierze. Spakowałem Jej rzeczy do walizki.

- Możemy...w-wracać. - Skinąłem głową i chwyciłem Ją za rękę. W drugiej ręce miałem rączkę od walizki i zszedłem powoli schodami na parter.

- Konstancjo, za chwilę przyjedzie mój drugi człowiek i odwiezie Cię do domu. Wracamy do siebie. Dziękuje za Twój poświęcony czas.

- Oh, nie ma za co Panie Brown. Zawsze jestem do Pana dyspozycji. - Położyła rękę na ramieniu Laury i uśmiechnęła się ciepło - Jesteś w dobrych rękach panienko, miło było Cię poznać.

- Do widzenia - Minimalnie kącik ust Jej drgnął. Cieszyło mnie to, chociaż było to znikome.

Victor wziął ode mnie walizkę oraz Laury i zaniósł do auta. Odpalił silnik czekając na nas.

Chwyciłem narzeczoną pod ramię i poszliśmy do samochodu. Gdy usiadła, zapięła pas i nie puściła nawet na sekundę mojej dłoni. Splotłem więc nasze palce w jedność.

•••

- Oh, kochanie! Jak dobrze Cię widzieć! - Greta gdy tylko nas zobaczyła, wzięła Laurę w swoje objęcia. Uśmiechnąłem się i odprowadziłem Victora wzrokiem do schodów.

- Greto, zrób duży kubek herbaty.

- Oczywiście.

- Tęskniłam.. - Słysząc te słowa z ust mojej narzeczonej mimowolnie się uśmiechnąłem. Greta prawie podskoczyła ze szczęścia. Muszę przyznać, że dawno nie widziałem Jej takiej szczęśliwej.

- Chcesz się położyć skarbie?

- Nie, chodźmy do kuchni. - Skinąłem głową i tak jak chciała, tak zrobiłem.

Nie wiem kiedy dostałem te wszystkie przejawy troski w sobie, ale nie przeszkadzały mi one.

Siedząc przy stole obserwowałem Laurę. Ilekroć się uśmiechała, moje serce otulało ciepło. Czułem się dziwnie..

Wpatrywałem się w Nią jak w jakieś arcydzieło. Była piękna, nawet w takim stanie, coś sprawiało, że poczułem ucisk na sercu. Nie mogę przecież się tak czuć.

Po chwili drzwi od domu trzasnęły, zapewne wszedł Victor lub Eryk, albo obaj. Mieli w zwyczaju głośno informować o swoim nadejściu.

Laura jednak się przestraszyła i podskoczyła na miejscu, zatykając sobie uszy. Znowu zaczęła się trząść. Znalazłem się szybko przy Niej i otuliłem ramionami.

- Jestem tutaj, cśśś. - Schowała twarz w moją klatkę piersiową. Nie czekałem na kolejny szloch, który opuścił Jej usta.

Podniosłem się i wziąłem kobietę na ręce. Kiwnąłem głową do Grety, która patrzyła na nas ze współczuciem i skierowałem się do sypialni.

Położyłem Laurę na łóżku, przykryłem kołdrą i cicho westchnąłem. Otuliła się szczelniej kołdrą i wytarła mokre policzki od łez.

- Nie wychodź..

- Nie mam zamiaru. Zostanę tutaj z Tobą. Śpij.

Jej wyraz twarzy zrobił się nieco łagodniejszy. Spuściłem lekko ramiona w dół, oddychając spokojnie i zająłem miejsce w fotelu. Czułem się w obowiązku, żeby się Nią zająć.

Może ta umowa, której został tylko rok, się przedłuży?

Businessman With Benefits Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz