58 - Sophia

173 5 0
                                    

Niechętnie, lecz odsunąłem się z krzesłem w tył i podniosłem z miejsca. Odwróciłem się i ujrzałem Ojca w towarzystwie Sophie. Z trudem powstrzymałem obraźliwe komentarze.

Czemu do cholery mnie nie zapytał o zdanie albo chociaż nie uprzedził?

- Przyprowadziłem Wam gościa. To jest Sophia, będzie z nami pracować. Jutro oprowadzę Ją po firmie i chciałbym, żebyś był przy tym obecny, Danielu. Musimy wdrążyć swoje działania odnośnie fundacji Sophie.

- Możemy chwilę porozmawiać? W cztery oczy?

Spojrzałem na Niego, skupiając wzrok. Skinął głową, więc skierowałem się do wyjścia i gdy wyszedł zamknął za sobą drzwi.

- Co Ty odwalasz?

- O co Ci chodzi? - Spojrzał na mnie pytająco i oparł się o ścianę.

- O Nią. Czemu zacząłeś znowu z Nią współpracę?

- Bo uważam, że też na tym zyskamy. Nasza firma musi się stale rozwijać synu. Zdobędziemy nowe znajomości i utrzymamy dobry wizerunek.

- Serio? Nie pamiętasz już, jak to się skończyło ostatnim razem?

- Przestań gadać głupoty. Było minęło.

- Nie kurwa " było minęło". Tak chcesz mi wszystko przekazać a nawet nie spytałeś mnie o zdanie?! - Ojciec odepchnął się od ściany i podszedł trochę bliżej.

- Słuchaj, nie zrobiłem tego celowo. Wiedziałem, jaka będzie Twoja reakcja. Właśnie taka, jaką widzę teraz. Więc zamiast czepiać się i wypominać stare czasy, skup się na tym co jest tu i teraz.

- Nie zgadzam się. Znajdź inną fundację lub cokolwiek innego. Nie będę z Nią pracował.

- Będziesz. I nie zmienię zdania. - Machnął ręką i wszedł do środka domu. Przeklnąłem na głos, spoglądając na drzwi wejściowe.

Czyli w ogóle nie liczył się z moim zdaniem. Uznał, że to zajebisty pomysł. Ja wcale tak nie uważam, ze względu na Laurę. To może wszystko zepsuć, po tym co się stało na Bali i tym co działo się kiedyś.

Westchnąłem głęboko i wróciłem do środka. Spojrzałem na nich wszystkich, jednak jednej osoby brakowało. Mojej żony nie było już w salonie.

- Jutro spotkanie o 10. Masz być w kasynie, zrozumiałeś? - Ojciec spojrzał na mnie a Jego wzrok prawie wbijał mi igłę w plecy. Skinąłem głową a moje spojrzenie padło na Kobietę.

- Cieszę się, Synu. Chodź, Sophio, odwiozę Cię. Do zobaczenia jutro! - Powiedział w locie, gdy szedł w stronę wyjścia. W rękach trzymał kluczyki od samochodu.

Gdy Sophia przechodziła obok mnie, uśmiechnęła się łobuzersko i przygryzła dolną wargę. Oparła dłoń na moim ramieniu i nachyliła się do ucha.

- Do zobaczenia jutro. - Mruknęła cicho i opuściła mój dom, wraz z moim Ojcem. Spojrzałem na chłopaków, którzy również stali osłupieni.

- Chcesz coś wiedzieć? - Victor odezwał się pierwszy. Schowałem ręce do kieszeni spodni.

- Co takiego?

- Ona ma na Ciebie ochotę. Pieprzona kocica.

Wywróciłem oczami dookoła i kazałem im spadać do domu. Poszedłem schodami na górę i nacisnąłem klamkę do sypialni. Laury nie było w pokoju. Wyszedłem, kierując się do Jej starej sypialni i gdy wszedłem do środka, ujrzałem otwarte drzwi balkonowe.

Businessman With Benefits Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz