19 - Masz wakacje

277 6 0
                                    

- Jak to ucieka? Na piechotę?

Wyszedłem pośpiesznie z domu i wskazałem palcem na ochroniarza. Schowałem telefon do kieszeni.

- Wy dwaj, szybko! - Ruszyłem biegiem do bramy. Dawno nie biegałem ale jeśli moja przyszła żonka miała na to ochotę to proszę bardzo.

Minąłem główną bramę i pobiegłem w kierunku, który wskazał mi ochroniarz. Na wszelki wypadek jeden został przy bramie a drugi pobiegł w przeciwnym kierunku. Nie wiadomo co Jej odwali po drodze.

Po chwili zwolniłem żeby przejrzeć wszystko po drodze. Krzaki, płoty cokolwiek gdzie mogła się ukryć. Wyszła na piechotę, więc raczej nie zajdzie daleko. Doszedłem do końca drogi i rozwidlenia.

No to zajebiście.

Zatrzymałem się na chwilę i spoglądałem w każdą uliczkę a dokładnie w trzy. Zastanawiałem się, która dokąd prowadzi. Wybrałem opcję lewą. Tędy zejdę do głównej drogi, może chciała wziąć stopa.

Szedłem jeszcze kilka minut i dojrzałem w oddali drobną postać. Kulała na jedną nogę i co jakiś czas oglądała się za siebie. No to popłynęłaś droga żonko.

Pobiegłem w Jej kierunku i gdy byłem blisko, sięgnąłem do Jej nadgarstka. Gdy się wyszarpnęła zaśmiałem się głośno i chwytając ją w tali docisnąłem do ściany obok.

- Droga żonko... Możesz mi powiedzieć, co Ty właściwie odpierdalasz?

- Uciekam, nie widzisz?! Mam tego dość. Puść mnie! - Trzymałem Jej nadgarstki w górę, dociskając do chropowatej ściany. Pokręciłem głową na boki.

- Nie puszczę. Przegięłaś tym razem na ostro. Moja cierpliwość się skończyła.

- I co mi zrobisz? Uderzysz? Zabijesz za brak posłuszeństwa?

- Nie. Jakbyś nie pamiętała mamy wziąć ślub, więc nie mogę Cię zabić.

- Nie chce. Wycofuje się.

- Nie możesz. Mieliśmy umowę, zgodziłaś się. Więc zostało Ci jeszcze 1,5 roku. Wracamy do domu i lepiej się ogarnij.

- Mam to w dupie! Nie chcę, nie możesz mnie zmusić.

Chwyciłem Jej rękę i mocno ścisnąłem. No cóż, nie doceniałem Jej jak widać. Nie sądziłem, że mogłaby posunąć się do ucieczki. A tu proszę.

- Nie zmusiłem, sama się zgodziłaś. Zapomniałaś już?

Szedłem z Nią szybko. Nie chciałem się nad Nią rozczulać bo wkurwiła mnie po raz kolejny. Tym razem miałem plan jak ukrócić Jej głupie pomysły i nie zamierzałem jej tego darować.

Po kilkunastu minutach doszliśmy pod bramę. Laura jęczała bo dla Niej to było za szybko. Jednak miałem to gdzieś.

Weszliśmy do domu i zaciągnąłem Ją do stołu w jadalni. Victor razem z Gretą stali z boku i obserwowali sytuację posyłając jej współczujące spojrzenie.

- To dla Ciebie. - Podałem Jej ogromny bukiet kwiatów, który wzięła.

- Ale...

Kleknąłem jak debil na jedno kolano i otworzyłem czerwone pudełko - Lauro, wyjdź za mnie.

- Ja... - Odsunęła się kawałek i zmarszczyła lekko swoje brwi.

- Nic nie mów. - Wsunąłem Jej na palec pierścionek z diamentem i masz Ci los, okazał się dobry. Podniosłem się i zauważyłem pojedynczą łzę na Jej policzku.

Businessman With Benefits Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz