31 - Bal charytatywny

231 5 0
                                    

Była godzina 18:40 jak Ksawery podwiózł nas pod kasyno. Tutaj miał odbyć się bal. Lokal był przestronny i duży, więc spokojnie pomieści dużą ilość osób.

Bal charytatywny był organizowany z inicjatywy mojego Ojca. On to zapoczątkował.

Z początku impreza odbywała się na małą skalę, dopiero co nasze firmy zaczęły się rozwijać.
Z czasem wspólników i chętnych osób do licytacji różnych dzieł, przedmiotów, było zdecydowanie więcej. Chociaż coś ludzie robili z dobroci serca na rzecz innych.

Oczywiście, moja matka od razu poparła ten pomysł, gdy tylko Ojciec go przedstawił. Zawsze była pomocna i miała dobre serce. Gdy mi Ją odebrali, ja straciłem swoje.

Otworzyłem duże drzwi wejściowe przed moją narzeczoną i wpuściłem przodem do środka. Od razu napotkałem Eryka i Victora, którzy do nas podeszli.

- Czy wszystko dobrze sprawdzaliście? Ochrona, kamery na swoim miejscu?

- Tak szefie.

- Dobrze. W razie co, macie zgłaszać nawet głupią pierdołe, chce o wszystkim wiedzieć.

- Tak jest. - Victor oddalił się do pokoju służbowego, Eryk stał przy drzwiach czekając na gości. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.

- Chodź skarbie - Chwyciłem Laurę za rękę i splotłem nasze palce razem. Ruszyłem w kierunku głównej sali, gdzie miało odbyć się przyjęcie.

Po godzinie 19 ludzi zaczęło przebywać. To zawsze był ważny dzień dla mojego Ojca. Oprócz licytacji, które były organizowane na różne cele charytatywne, omawiał interesy ze wspólnikami.
Teraz też nie miało być inaczej.

Ustawiłem się z Laurą przy stole z przekąskami, oparłem się i obserwowałem po kolei każdego z gościa.

- Czy...ja mam coś mówić?

- Nie skarbie. Nie musisz. Po prostu bądź.

Uśmiechnęła się lekko. Chwyciłem Jej dłoń, chowając w swoje i pocałowałem Jej wierzch.
Widziałem, że była zdenerwowana. Nie dziwię się, była pierwszy raz na takiej imprezie, pośród zupełnie obcych ludzi. Nie licząc kilku spotkań, gdy była z Brunem.

- Witam synu. Lauro. - Ojciec podszedł do nas z uśmiechem na ustach i pocałował dłoń mojej narzeczonej. Zmierzyłem Go uważnie wzrokiem i skinąłem głową.

- Dzień dobry, Panu.

- Jak się miewacie?

- W porządku Ojcze. Wszyscy już są?

- Czekamy jeszcze na kilkanaście osób. Za chwilę wygłoszę przemowę a wtedy zapraszam na kolację.

- Będziemy. - Odprowadziłem Go wzrokiem na środek sali i zerknąłem na Laurę.

- Denerwujesz się?

- Trochę..

- Będzie dobrze - Musnąłem Jej czoło i chwytając rękę, spojrzałem przed siebie.

Ludzi było ogrom, niektórzy jeszcze wchodzili do środka, zachwycając się wnętrzem. Sam byłem zadowolony. Na suficie wisiały żyrandole bogato ozdobione, w środku znajdowało się dużo akcentów drewna, jak lubiła matka, pianino w rogu, duże okna, scena i duży parkiet. To miejsce było zdecydowanie najlepszym naszym lokum.

- Moi drodzy, zapraszam bliżej - Zaczyna się przedstawienie. Przeniosłem spojrzenie na mojego Ojca, trzymałem Laurę za rękę, blisko siebie.

Businessman With Benefits Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz