44 - Maleństwo

248 3 0
                                    

Otworzyłam oczy, bardzo pomału, bo oślepiło mnie światło dzienne. Zamrugałam kilka razy, by przyzwyczaić się do niego i obeznać w sytuacji.

Nie pamiętałam co się właściwie stało, przecież byłam w domku, potem w lesie.. Co ja robiłam w lesie sama? Westchnęłam ciężko i dotknęłam swojej twarzy. Miałam podłączone wąsy tlenowe, a gdy odwróciłam głowę w bok, ujrzałam monitor.

Mój puls znacznie przyspieszył, gdy zorientowałam się, gdzie jestem. Chciałam się podnieść ale wszystko mnie bolało. Czułam jak głowa mi pulsuje, jakby chciała mi wybuchnąć.
Bałam się, byłam cholernie przerażona.

Sięgnęłam do pilota przy łóżku i nacisnęłam guzik, wzywający pomoc. Parę chwil później pielęgniarka wskoczyła do mojej sali jak poparzona.

- Panno Miller, wszystko w porządku? - Podeszła szybko do łóżka i oparła dłoń o moje czoło. Pokiwałam głową i spojrzałam na Nią przerażonym wzrokiem - Proszę się nie ruszać, wezwę lekarza prowadzącego.

- Proszę Pani? - Zapytałam, gdy już miała wychodzić - Czy ktoś mnie odwiedzał?

- Ależ oczywiście, jeden mężczyzna siedzi całą noc na korytarzu, nie dał się wyprowadzić.

Odetchnęłam głęboko i przymknęłam na chwilę oczy. Czekałam cierpliwie na lekarza, który miał do mnie przyjść. Musiałam się czegoś dowiedzieć, bo byłam w niepewności.

Po kilku minutach przyszedł lekarz, ale nie był sam. Za nim wszedł Daniel. Poczułam jak zabiło mi serce na Jego widok. W głębi serca, ucieszyłam się, że tutaj był. Mimo iż ostatnio nie rozmawialiśmy za dużo, czułam się lepiej, gdy był obok.

- Skarbie... - Usiadł obok łóżka na krześle i chwycił moją dłoń. Cicho westchnęłam, spoglądając Mu prosto w oczy.

- Przepraszam.. - Pokręcił głową przecząco i uniósł mój podbródek.

- Nie przepraszaj mnie, nigdy za nic, rozumiesz?

- Tak.. - Skinęłam głową i splotłam nasze palce razem. Przeniosłam wzrok na lekarza.

- Dobrze Pani Lauro. Zatem.. Przeszła Pani operację, ponieważ w skutek upadku, doszło do krwawienia, lecz Pani stan jest już stabilny. Czy cokolwiek Pani pamięta z tego wydarzenia?

- Ja... - Zacisnęłam mocniej rękę Daniela, czułam Jego wzrok na sobie, dodawał mi otuchy. - Nie pamiętam co się stało...

- W porządku, to normalne objawy, uderzyła się Pani mocno w głowę. A jak się Pani nazywa?

- Laura Miller.

- A ten Pan obok? - Przeniosłam wzrok na Daniela. Spojrzał na mnie, wzrokiem pełnym miłości i smutku.

- Daniel Brown, mój narzeczony.

- Dobrze. Zostanie Pani jeszcze na obserwacji, na szczęście, z tego co wynika nie straciła Pani pamięci. - Uśmiechnął się ciepło i napisał coś w swoich papierach.

- Dziecko! - Nagle jakby mnie olśniło, krzyknęłam i puściłam rękę Daniela. Z trudem, lecz podniosłam się do siadu na łóżku i spojrzałam na lekarza - Moje dziecko?! Jest zdrowe, prawda?

- Pani Lauro.. - Lekarz spuścił delikatnie głowę. Poczułam mrowienie w całym ciele, przyłożyłam dłoń do brzucha i poczułam jak łzy stają w moich oczach. - Niestety ale...

- Nie, nie, nie!!! Moje dziecko jest całe i zdrowe, niech Pan nie kłamie! - Zaczęłam płakać. Zanosiłam się głośno szlochem. Lekarz powoli szedł w stronę drzwi a ja miałam ochotę krzyczeć i wybiec z tej sali.

Businessman With Benefits Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz