Z samego rana udałem się do kasyna. Musiałem załatwić trochę papierkowej roboty. W ogóle dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo intensywnie. Czekała mnie jeszcze dostawa towaru na bar oraz kilka rozmów w sprawie pracy. Musiałem kogoś zatrudnić na niektóre stanowiska.
Gdy przyjechałem na miejsce, Eryk przywitał mnie z otwartymi ramionami. Poklepałem Go po plecach i weszliśmy do środka.
- Słuchaj... Twój Ojciec tu jest.
- I co w związku z tym? - Zmarszczyłem lekko czoło i spojrzałem na Eryka, który cicho westchnął i wskazał głową moje biuro.
- Przyszedł z Nią.
- I siedzą w moim cholernym biurze?!
- Tak. - Przeklnąłem Ojca w myślach, bo naprawdę nie lubiłem, gdy ktoś wchodził do mnie nieproszony.
Skinąłem głową do Eryka, który po chwili wrócił do swoich obowiązków a sam zmierzyłem w stronę swojego gabinetu. Gdy uchyliłem drzwi, zastałem Sophie, która siedziała na kolanach mojego starego.
Trzasnąłem drzwiami, co spowodowało, że ich oczy skierowały się prosto na mnie. Kobieta odskoczyła na równe nogi, unosząc kącik ust ku górze i w parę sekund znalazła się przy mnie.
- Czekaliśmy na Ciebie. - Poczułem Jej dłoń na swoim ramieniu. Odtrąciłem ją i zmierzyłem wzrokiem. Zająłem swoje miejsce za biurkiem, kładąc przed sobą telefon.
- Kto Wam tutaj pozwolił w ogóle wejść?
- Ciebie też miło widzieć, Synu. - Zajął miejsce po drugiej stronie i spojrzał na mnie przenikliwie. Oparłem się wygodnie o oparcie fotela.
- Więc? Po co przyszliście?
- Zapomniałeś już? Mamy robić razem interesy.
- A nie wyraziłem się jasno, ostatnim razem?
Sophia zachichotała i spojrzała na mnie, rozciągając usta w kokieteryjnym uśmieszku. Nie widziałem w tym nic zabawnego. Podeszła do mnie zdecydowanych ruchem i stanęła za plecami, kładąc dłonie wzdłuż klatki piersiowej.
- Synu, przejmujesz po mnie firmę. Na razie robię to co do mnie należy, rozwijam ją, żebyś miał później jak najwięcej. Sophia jest przecież idealnym przykładem, że można robić z kimś dobre interesy. Prawda Sophio?
- Oczywiście, Panie Brown. - Czując Jej paznokcie na klacie, zmarszczyłem gniewnie brwi. Nie miałem ochoty na żaden Jej dotyk. Nie wiem co próbowała ugrać ale nie podobało mi się to.
- Dobra, ale ja nie mam zamiaru spędzać z Nią ani minuty.
- Zapomniałeś Danielu, że jestem w tym pomieszczeniu? Możesz się do mnie zwracać, nie gryzę.
- Nie gryziesz lecz połykasz w całości. - Zaśmiała się i stanęła obok, opierając się o biurko. Przeniosłem na Nią swoje spojrzenie.
- No już, nie napinaj się tak. Jestem tutaj dla interesów. Możemy wspólnie dużo zdziałać.
- Dokładnie. - Wtrącił Ojciec, więc spojrzałem na Niego i cicho westchnąłem. Musiałem przełknąć to, że nie dam rady Go urobić bo i tak postawi na swoim.
- Wy na pewno już dużo zdziałaliście. Od dawna Ją pieprzysz?
- Wyrażaj się, Danielu. - Zaśmiałem się pod nosem i oparłem wygodniej o krzesło. Czyli pieprzył.
W tym samym momencie usłyszałem pukanie do drzwi gabinetu. Przeniosłem od razu tam swój wzrok i po chwili weszła do środka Laura. Co Ona tu robiła? W dodatku akurat teraz, gdy znajdowała się tutaj Sophia?
CZYTASZ
Businessman With Benefits
RomanceDaniel Brown to syn właściciela największych kasyn w Anglii. Jest szanującym biznesmenem w kraju i naprawdę wpływowym człowiekiem czego nauczył Go Ojciec. Jest też równie bezwzględnym i nie czułym mężczyzną, który zamroził swoje serce na uczucia. Wa...