Czy właśnie nazwałem swoją kobietę podłą żmiją? Być może. Czy było mi z tego powodu przykro? Wcale.
Nie potrafiłem pojąć JAK można się tak zachować. Myślę, że gdyby to nie było coś ważnego to Hyu nie szukał by mnie w domu.
Przecież sam mu powiedziałem żeby dzwonił jak będzie mu ciężko. A teraz gdy okazuje się że mnie potrzebuje to nie mam ze sobą telefonu. No kretyn.
Wsiadłem w samochód i nerwowo wyjechałem na jezdnię. Nie lubiłem prowadzić pod wpływem emocji bo wtedy moja jazda była bardzo chaotyczna i zdecydowanie za szybka.
Drogę, którą normalnie pokonałbym w pół godziny przejechałem w 10 minut. Na moje szczęście ulice były względnie puste.
Wpadłem do domu tylko po telefon. Nawet nie przywitałem się z Sally która przybiegła jak tylko otworzyły się drzwi. Miałem 16 nieodebranych połączeń od Hyu i 3 od Changbina.
Będąc już z drodze najpierw próbowałem oddzwonić do Hyunjina czując rosnący niepokój. Nie odbierał. Zadzwoniłem więc do Bina.- dodzwonić się do ciebie to gorzej niż do królowej angielskiej - rzucił na powitanie
- zostawiłem telefon w domu a byłem u Min-Ju - mruknąłem
- tak myślałem że u niej jesteś więc nie dzwoniłem więcej bo nie chciałem przeszkadzać wam w miłosnych uniesieniach - zaśmiał się
- bardzo śmieszne - skwitowałem kończąc temat - co się stało?
- aaa... - jego głos momentalnie stracił wesoły ton - myślałem że masz czas żeby wpaść do Hyu, nie najlepiej z nim a ja mam dziś robotę więc nie mogłem zostać. Niby mówił że nie potrzebuje towarzystwa ale martwię się. Myślę że jakbyś to ty do niego przyszedł to by się nie obraził
- tak? - zapytałem udając zdziwienie jego słowami - tak się składa że do niego jadę ale nie odbiera - dodałem niespokojnie spoglądając w lusterka - jak dojadę dam znać. Co z nim w ogóle?
- jest... chory... - słyszałem zmieszanie w jego głosie
- chory powiadasz? - zabrzmiałem dość sceptycznie ale ani ja ani on nie chcieliśmy kontynuować tematu żeby nie powiedzieć za wiele
- tak ale o tym to już z nim rozmawiaj - zbył mnie - w ogóle to nie wierze że Min-Ju tak łatwo wypuściła cie ze swoich macek - dodał jeszcze z przekąsem zmieniając temat
- właśnie łatwo nie było - westchnąłem ciężko - dasz wiarę że chyba nazwałem ją podłą żmiją?
Zagryzłem dolną wargę bo dopiero zaczęło do mnie dochodzić co się przed chwilą wydarzyło. Zapadła chwila ciszy.- PIERDOLISZ - krzyknął zaskoczony - chciałbym zobaczyć jej minę - zaśmiał się - gratuluję odwagi ale boję się ile za nią będziesz musiał zapłacić
- aktualnie mam się do niej nie odzywać - westchnąłem - jakoś przeżyje
- o bracie, zaimponowałeś mi - mówił wciąż podekscytowany - wczoraj stołówka dzisiaj to, Lix stary coś się z tobą dzieje ostatnio
- nic się nie dzieje - zaprotestowałem szybko - dajcie mi spokój, razem z Hanem możesz sobie podać rękę
- no widzisz skoro on też tak uważa to czyli coś jest na rzeczy
- dobra kończę bo podjeżdżam pod dom Hyu. In touch
- daj znać czy się nie przekręcił, in touch
Rozłączyłem się. Jego słowa sprawiły że zaczynałem lekko panikować. Aż tak źle było?
Wypadłem z samochodu i wręcz biegiem dotarłem do drzwi. Zapukałem. Cisza.
Na szczęście było otwarte. Wszedłem po cichu rozglądając się niepewnie. Rozpłaszczyłem się pospiesznie i wszedłem w głąb domu. Trochę uspokoiłem się kiedy odnalazłem Hyunjina wzrokiem.
Spał na kanapie przykryty niemal na głowę. Na stole stały nietknięte tabletki i narkotyki. Widząc biały proszek na stoliku momentalnie się zagotowałem. I tak już byłem zdenerwowany kłótnią z Min-Ju więc niewiele było trzeba żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Moją uwagę od tego szybko odwrócił Hyu, bo poruszył się niespokojnie. Odkryłem go delikatnie żeby miał dostęp do świeżego powietrza. Mokre od potu włosy opadały mu na twarz.
Usiadłem obok odgarniając mu włosy z twarzy. Wyglądał tak bezbronnie kiedy spał. Pogładziłem jego rozpalony policzek na co zamruczał cicho.
Co jakiś czas drżał delikatnie i wzdychał ciężko. Gdy tak się działo starałem się głaskać go po ramieniu czy policzku. Nie chciałem żeby się obudził.
Kiedy upewniłem się że jest w miarę stabilnie uznałem że zrobie sobie kawę i jednoczenie zadzwonię do Changbina z informacją że jest w miarę ok i że ogarniam sytuację. Wyszedłem do kuchni. Odpalając ekspres wybrałem numer.- whatsup bro? - przywitał mnie jego wesoły głos
- serio chcesz teraz ze mną dyskutować po angielsku? - zapytałem zirytowany
- a nie, nie odpalaj trybu aussie boy - zaśmiał się - i co tam z Hyunjinem? Żyje?
- tak i miałeś rację, ma gorączkę ale oczywiście tabletek nie wziął - zdałem relacje zmartwionemu przyjacielowi
- typowy Hyu - mruknął
- na razie śpi więc go nie budzę ale jak wstanie to sobie go przypilnuje
- to brzmi jak obietnica - głos Bina brzmiał niezwykle tajemniczo
- może nią jest - odpowiedziałem w podobnym tonie. Z salonu usłyszałem jakieś odgłosy - dobra kończę bo chyba się obudził
- pozdrów go serdecznie ode mnie środkowym palcem - wykrzyczał jeszcze i połączenie zostało zerwane. Wziąłem swoją kawę ruszając w stronę salonu. Im byłem bliżej tym wyraźniej słyszałem szloch. Odstawiłem kubek na stolik i wróciłem na poprzednie miejsce.
- nie... kurwa nie... Jin-ah.. - ledwie słyszałem jego słowa.
W mojej głowie rodziło się pytanie kim jest rzeczona Jin-ah?
Wciąż szlochał. Nie wiedziałem co robić bo płacz stawał się coraz bardziej intensywny.- Jin-ah błagam wróć do mnie, zrobię wszystko... - krzyknął a z jego oczu zaczęło wylewać się morze łez. Niewiele myśląc zacząłem ścierać je dłonią ale w pewnym momencie wtulił w nią swój policzek. Wciąż gładziłem go po nim kciukiem. Myślałem że już wszystko się uspokoiło ale najgorsze miało dopiero nadjeść.
Nagle zaczął płakać w głos, tak że ledwo mógł złapać oddech. Łzy leciały mu nieprzerwanie, cały się trząsł. Dosłownie słyszałem jak wali mu serce.
Nie wiedziałem jak się zachować więc postanowiłem go obudzić. Złapałem go za ramiona i zacząłem lekko potrząsać.- Hyunjin obudź się proszę - powiedziałem drżącym głosem. Próbowałem zachować spokój. Kiedy to nie zdało egzaminu zacząłem potrząsać nim mocniej. - Hyu błagam budź się... - byłem bezradny, czułem się jakbym sam miał się zaraz rozkleić.
Przebudził się i zerwał się gwałtownie. Wciąż płakał. Był zdezorientowany a w jego oczach widać było przerażenie. Niewiele myśląc po prostu zagarnąłem jego drżące ciało w mocny uścisk na co on przywarł do mnie kurczowo trzymając się mojej koszulki.
- no już, jestem tu. Już dobrze, wszystko będzie dobrze - powtarzałem ciągle starając się brzmieć spokojnie głaszcząc go po plecach, jak wtedy nad rzeką.
Pozwoliłem mu się wypłakać jednocześnie ciągle go uspakajając. Słysząc ten przeraźliwy płacz łamało mi się serce ale nie mogłem dać po sobie poznać jak bardzo mnie to boli. W tym momencie musiałem być jak bezpieczna przystań. Histeria ustała, przeszła w cichy szloch. Jednak nadal był rozpalony i istniało proste rozwiązanie tego problemu. Odsunąłem go delikatnie sięgając po tabletki ze stołu.- nie zostawiaj mnie - wyszeptał drżącym głosem
- nigdzie się nie wybieram - zapewniłem siadając z powrotem na swoje miejsce - po prostu musisz to wziąć żeby poczuć się lepiej - wycisnąłem dwie tabletki na jego wyciągniętą dłoń i podałem szklankę z wodą, którą wypił całą na raz grzecznie zażywając lekarstwo. Odstawiłem szklankę na podłogę po czym rozpostarłem swoje ramiona w które wpadł z utęsknieniem. To go chyba na dobre uspokoiło bo po niedługiej chwili jego oddech już całkiem się uspokoił a serce zwolniło. Założyłem mu niesforne kosmyki włosów za ucho i musnąłem delikatnie ustami jego rozpalone czoło.
Zdałem sobie sprawę jak trudna będzie ta relacja. O dziwo nie przerażał mnie ten fakt a wręcz przeczuwałem, że wchodzę na właściwą drogę.__________________________________
Nowa rolka Harpers Bazaar Korea przyprawiła mnie o zawał serca.
O BRACIE
CZYTASZ
bad addicted (to you) [HyunLix]
FanfictionCzasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o tym Felix, 23 letni student którego dotychczas poukładane, troszkę monotonne ale szczęśliwe życie w...