the end of the fucking happiness [Hyu] 🔞

585 48 104
                                    

Jedno zdanie, które sprawiło, że ponownie mój świat roztrzaskał się jak szklanka, rzucona w złości w ścianę czy kafelki w kuchni. Kiedy ja, tak uparcie dążyłem do tego, by jakoś go posklejać, mimo, że brakowało w nim kilku elementów.
Ona jest w ciąży...
Wciąż odbijało się echem, po moim umyśle, gdy trzymałem drżące, drobniejsze ciało w swych ramionach, wypłakujące się wprost w moją koszulkę.
Wewnątrz sam byłem w takim stanie, albo i w gorszym. Nie mogłem tego pokazać, nie teraz.
Chociaż moje serce rozbiło, jak ta wyżej wspomniana szklana wiedziałem, że nie mogę się teraz rozpaść.
Na pewno to zrobię, ale później.
W samotności.
Może ja po prostu nie zasługuje na miłość?
Teraz, stojąc w przedpokoju z Felixem, który wciąż głośno łkał starałem się być ostoją.
Głaszcząc go uspokajająco po plecach zapewniałem, że będzie dobrze. Nie wiem jakim cudem było mnie stać na takie kłamstwo. Sam chciałem w nie wierzyć, ale nie potrafiłem.
Płacz trochę ustał, łkanie zastąpiło pociąganie nosem. Odsunąłem się lekko, by zetrzeć łzy, wciąż spływające po piegowatych policzkach.

- co teraz? - zapytał, szeptem, jakby bał się wypowiedzieć te słowa na głos.
Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafiłem powiedzieć w sumie zupełnie nic.
Odsunąłem się, by mógł się rozpłaszczyć, bo przecież przez te histerie nawet nie był w stanie się rozebrać.
Złapałem jego dłoń, po czym poszliśmy do mojego pokoju. Opadłem, bezsilnie na łóżko a Felix w ślad za mną, splatając nasze palce razem.
Cisza była męcząca. Nie umiałem jej przerwać. Tylko szybko bijące serce Lixa jakoś trzymało mnie przy zdrowych zmysłach.
Próbowałem zacząć godzić się już teraz z tym, że ponownie, tak łatwo straciłem swoje szczęście.
Kolejny raz nie z własnej winy... Znowu zaczął się lekko trząść. Objąłem go mocniej, napawając się jego bliskością.
Ten ostatni raz.

- nie odpowiedziałeś na moje pytanie... - z zamyślenia wyrwał mnie jego zachrypnięty głos. Szukałem w głowie odpowiednich słów. Nie chciałem powiedzieć nic, co mogłoby go zranić, chociaż sam czułem się zraniony. Tylko tak właściwie nie wiedziałem przez kogo. Przecież nie mogłem być zły o to, że sypiał ze swoją dziewczyną.

- bo nie znam na nie odpowiedzi - powiedziałem w końcu, starając się brzmieć łagodnie.

- liczyłem na inną odpowiedź - szepnął, wtulając się we mnie mocniej.

- to znaczy?

- nie wiem - jęknął płaczliwie - że albo mi powiesz spierdalaj albo że jakoś sobie poradzimy...

- wiesz, że nigdy bym ci tak nie powiedział

- no wiem... - westchnął ciężko, przejeżdżając dłonią wzdłuż mojej klatki piersiowej - czuję się teraz totalnie zagubiony

- masz do tego pełne prawo, nie codziennie dostaje się informacje, że się zostanie rodzicem. To na pewno dużo zmieni - oznajmiłem, głaszcząc go lekko po plecach - ale jedno jest pewne, nie możesz zostawić tego dzieciaka

- ale ja nawet... - zaczął, ale nie dostał szansy, by dokończyć swoją myśl, szybko mu przerwałem

- ja wiem jak ciężkie jest życie bez ojca, ja mimo tego, że z moim mieszkałem to nigdy go nie miałem... nie możesz skazać swojego dziecka na takie cierpienie, a ja nie mogę być tego powodem - szepnąłem smutno, ścierając ukradkiem łzę z policzka
Nastała cisza. Znów bolesna. To tak bardzo boli, kiedy uświadomisz sobie, że szczęście kolejny raz ucieka ci przez palce.

- obiecasz mi coś?
Uniosłem się na łokciach wpatrując się w niego nie wiedząc czego się spodziewać.

- to znaczy? - zapytałem niepewnie, zagryzając wargę.

bad addicted (to you) [HyunLix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz