weakness moment [Hyu]

526 36 17
                                    

Zazwyczaj soboty spędzałem na dochodzeniu do siebie po szaleństwach piątkowych nocy, ale nie tym razem. Ta sobota różniła się od każdej poprzedniej, ponieważ wczoraj nigdzie nie byłem więc nie było kaca. Za to był zjazd i to niezły. To był mój 3 dzień bez amfetaminy. W połączeniu z faktem że schodzę z leków wyszło bardzo kiepsko.
Już od rana czułem się rozdrażniony i rozbity w środku. Samotność, którą zazwyczaj uwielbiałem zaczęła mi doskwierać. Do tego dopadła mnie bezsilność .
Nie chciałem marnować czasu bo czułem się źle a na poprawę się nie zanosiło. Postanowiłem ogarnąć wszystko na uczelnię w obawie, że mój stan nie będzie się polepszał. Uwinąłem się z zadaniami w godzinkę. Nie ukrywam, że ciężko było mi się na nich skupić ale ostatecznie łatwo mi to poszło. Dobrze że tak się stało, bo moje samopoczucie z każdą minutą szybowało w dół. Zaczęła mnie boleć głowa jakbym wypił morze wódki. Wiem co to znaczy bo przerabiałem to w wojsku. Nie polecam.
Około 12:30 zadzwonił Bin czy może wpaść po notatki. Nie miałem siły z nim dyskutować, zgodziłem się od razu. Zjawił się u mnie po 20 minutach.

- siema stary - przywitał się radośnie gdy otwierałem mu drzwi, jednak jego ton zmienił się gdy tylko jego wzrok spotkał się z moim - wyglądasz jakby cię ktoś przeżuł i wypluł - stwierdził ale w jego głosie słychać było troskę

- uwierz, że czuję się jeszcze gorzej - odpowiedziałem słabo wlekąc się z powrotem na kanapę - obsłuż się, jak chcesz - dodałem kładąc się. Nakryłem się kocem na głowę bo przeszkadzało mi nawet światło słoneczne. Nie miałem siły leżeć, było mi zimno i gorąco jednocześnie. Bin podszedł do mnie kładąc mi rękę na czole.

- chyba masz gorączkę - oznajmił - gdzie masz jakieś leki?

- nie wiem - nie miałem siły myśleć - nie przejmuj się mną - dodałem jakby to miało sprawić że nagle przestanie. Słyszałem tylko jego kroki.

- myślisz że dam ci się tu wykończyć w samotności? - zapytał z powagą kładąc na stoliku blister tabletek przeciwgorączkowych i szklankę z wodą - niestety, ja nie mogę zostać bo zaraz lecę do roboty ale napiszę na grupie żeby ktoś wpadł sprawdzić co z tobą, okej?

- niee - zaprotestowałem - nie chcę tu nikogo - to oczywiście było kłamstwo, niczego teraz bardziej nie chciałem od obecności Felixa.
Changbin westchnął ciężko, zabrał notatki, podszedł do mnie i poprawił mi poduszkę.

- proszę daj znać co jakiś czas co z tobą i jak się czujesz - położył mi rękę na ramieniu. Przytaknąłem nawet nie otwierając oczu - weź leki, zostawiam na stole, po nich na pewno poczujesz się lepiej. Zadzwonię później - dodał jeszcze. Po chwili usłyszałem tylko jak zamyka za sobą drzwi. Znowu zostałem sam. Wiedziałem, że Bin ma rację i że nie powinno tak być. Tylko że ja chciałem towarzystwa tylko jednej osoby. Wybrałem numer, przecież powiedział, że jak będzie mi ciężko to mam dzwonić a ciężej niż dziś to już mi dawno nie było. Nie miałem nic do stracenia.
Nie odebrał.
Pomyślałem że oddzwoni ale po kilku minutach znowu zadzwoniłem.
Znowu cisza.
Poczułem się oszukany.
Nie wiem ile czasu minęło, bo dłużył się jakby zleciało pół dnia ale fakt, że ignorowała mnie jedyna osoba której uwagi potrzebowałem strasznie mnie rozwalał.
Wiedziałem, że moje zachowanie zakrawało pod desperację ale im dłużej nie odbierał w tym większą panikę wpadałem. Niewiele myśląc, nawet nie biorąc tabletek które zostawił mi Bin wsiadłem w samochód dzwoniąc ciągle po drodze. Prowadzenie pojazdu w tym stanie nie było najlepszym z moich pomysłów. Dodatkowo będąc już prawie pod jego domem zdałem sobie sprawę że ja wiem tylko mniej więcej gdzie mieszka. Już dawno nie czułem się tak bezradny jak dzisiaj. W ogóle co mną kierowało podejmując taką decyzję? Egoizm? Głupota? A może on wcale nie chciał mnie widzieć dlatego nie odbierał?
Siedziałem chyba z 15 minut w samochodzie pod jakimś domem. Jakimś bo nie wiedziałem który to ten którego szukam.
Z moich przemyśleń wyrwało mnie pukanie do szyby. Opuściłem ją w dół.

bad addicted (to you) [HyunLix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz