gentle push [Lix]

464 50 86
                                    

Nawet nie wiem ile czasu minęło jak leżeliśmy na trawie nad brzegiem rzeki Han. Hyu opowiedział mi o wizycie u mojej mamy i o kłótni ze swoją. Nie żeby coś, ale trochę ruszyły mnie wyrzuty sumienia, bo w sumie każdy ma rację, że łatwiej byłoby jakbym już się rozstał z Min-Ju.
Tylko, że to nie było takie proste jakby się mogło wydawać...
Przynajmniej jedna sprawa byłaby załatwiona.
Jak już to wszystko z siebie wyrzucił leżeliśmy w milczeniu, patrząc w niebo. O dziwo, była przepiękna, gwieździsta noc. To się rzadko zdarza w Seulu. Gdy tak sobie chillowaliśmy podziwiając nocne niebo zadzwonił telefon. Podniosłem się, wyjąłem aparat z kieszeni. To była moja mama.

- gdzie jesteś? - zapytała z nadzieją w głosie.

- na mieście - odpowiedziałem jej wymijająco.

- za ile wracasz? Ja już skończyłam - oznajmiła zniecierpliwiona.

- przecież dałem ci klucze żebyś sama wróciła - mruknąłem - ja jeszcze muszę coś załatwić.

- ale ja twoim autem nie umiem - przyznała niechętnie.

- takie samo jak twoje, tylko wyższe. Dasz sobie radę, na bank - odpowiedziałem jej pokrzepiającym tonem.

- z kim jesteś? Z chłopakami? - dopytywała wciąż dociekliwie.

- tak - rzuciłem zniecierpliwiony.

- odwiozą cię? 

- mamo jestem dorosły, potrafię wrócić do domu - oznajmiłem, będąc coraz bardziej zirytowanym - nie próbuj na mnie czekać, będę to będę.

- ale...

- muszę kończyć, na razie - rzuciłem szybko się rozłączając - aghhh, co im się dzisiaj dzieje - warknąłem rzucając telefon gdzieś na trawę. W odpowiedzi usłyszałem tylko śmiech i poczułem jak ciągnie mnie z powrotem w dół. Bez słowa wtuliłem się w jego ramię napawając ulubionym ostatnimi czasy zapachem.

Listopad dawał się trochę we znaki chłodem. Mimo tego było przyjemnie i spokojnie choć zrobiło mi się trochę zimno.
To akurat liczyło się dla mnie najmniej w tym momencie. Najważniejszym za to było żeby Jinnie odzyskał równowagę psychiczną i chyba udało mi się mu w tym pomóc.
Tylko ta amfetamina, w tylnej kieszeni spodni trochę ciążyła.
Odwróciłem się na bok, podpierającą łokciem. Mając idealny widok na jego profil wgapiałem się niego bezwstydnie. Muszę przyznać, że chociaż w ostatnim czasie często miałem na niego pogląd to chyba nigdy mi się nie znudzi. W szczególności kiedy wygląda tak uroczo niewinnie. Chyba poczuł, że mu się przyglądam bo po niedługiej chwili odwrócił się w moją stronę również podpierając głowę ręką.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę.
Przysunąłem się bliżej, by skraść mu buziaka.

- a to za co? - zapytał rozbawiony.

- na przeprosiny - szepnąłem - nie chcę żebyś się kłócił z mamą z mojego powodu - dodałem, obracając się ponownie na plecy.

- to nie z twojej winy tylko z jej - prychnął - po co przylatywała?

- nie mów tak, to twoja mama - skarciłem go - kocha cię i chce dla ciebie jak najlepiej...

- nie broń jej, błagam - jęknął odpalając papierosa.

- nie pal już, błagam - przedrzeźniłem go.

- no proszę cię, chociaż tyle mi zostaw z życiowych przyjemności - poprosił zaciągając się dymem.

- rób co chcesz - wzruszyłem ramionami - zimno się robi, wracamy? - zapytałem zacierając ręce, bo trochę już zmarzłem. Schowałem dłonie w wyciągnięte rękawy bluzy.
Hyunjin skończył palić, westchnął i wstał, pomagając również wstać mnie. Zarzucił mi swoją kurtkę na ramiona.

bad addicted (to you) [HyunLix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz