oblivion [Hyu]

468 40 6
                                    

19.09
__________

Obudził mnie dźwięk dzwonka z mojego telefonu. Zerwałem się gwałtownie co nie było najlepszym pomysłem. Głowa bolała mnie tak strasznie, że ledwie patrzyłem na oczy. Nie bardzo wiedziałem gdzie jestem, dopiero po chwili zacząłem ogarniać rzeczywistość.
Byłem w salonie, na kanapie i w ubraniach.
Skąd się tu w ogóle wziąłem?
Powoli wstałem, nie byłem pewien czy to dobry pomysł. Moja zdolność oceny sytuacji była lekko zamglona.
Wczoraj przesadziłem i to ostro.
Dźwięk dobiegający z telefonu zaczął mnie strasznie irytować, dzwonił non stop od kilku minut. Spojrzałem na wyświetlacz, to Changbin.

- hmmm? - mruknąłem

- jednak żyjesz? - zapytał rozbawiony

- czemu miałbym nie żyć? - odpowiedziałem zirytowany pytaniem na pytanie.

- dzwoniłem do ciebie wczoraj chyba z 15 razy - oznajmił.

- i co w związku z tym?

- słyszałem że wczoraj zabalowałeś, tylko dlaczego na drugim końcu miasta? I czemu nie oddzwoniłeś? Martwiłem się, czy to takie dziwne?
Zignorowałem pytanie. Tak, było to dla mnie dziwne, bo jedyną osobą która martwiła się o mnie przez ostatnie kilka lat była moja matka.

- aaa skąd wiesz? - prychnąłem i złapałem butelkę z wodą i tabletki. Już dawno mnie tak nie suszyło, wypiłem na raz chyba z litr, popijając standardowe leki, a do tego musiałem też zażyć przeciwbólowe.

- mam swoje źródła - rzucił tajemniczo.
Westchnąłem. Nie miałem siły na gierki od rana.

- zostawiałem auto u mechanika a później byłem u psychiatry - mój głos się ściszył wypowiadając ostatnie słowa. - wizyta była dla mnie trudna więc musiałem się zresetować...
Nie chciałem nic więcej mówić.

- jak nie chciałeś gadać to mogłeś chociaż zadzwonić żebym dotrzymał ci towarzystwa - chyba wyczuł moją niechęć. Zapadła niezręczna cisza.
Mój przyjaciel westchnął głęboko i pociągnął dalej rozmowę zmieniając trochę temat - a wiesz chociaż jak znalazłeś się w domu? - słyszałem w jego tonie że drażniąc mnie dobrze się bawi.
Podrapałem się po głowie.

- właściwie nie zdążyłem się nad tym zastanowić bo mnie obudziłeś...

- to nie będzie cię na zajęciach? - zapytał zrezygnowany. Na to pytanie również nie odpowiedziałem wciąż czekając aż Bin powie coś więcej bo ewidentnie miał coś do powiedzenia - mogę ci zdradzić, że do domu odstawił cie Lixie - ostatnie słowo dobitnie podkreślił

- Lixie? - zapytałem zdezorientowany nie rozumiejąc o czym on do mnie mówi.

- tak, znaczy się Felix, koleś od telefonu, pamiętasz?
Słysząc jego imię zatkało mnie, przez głowę przetoczyła mi się scena w której wczoraj mi się przedstawił.

- myślałem że ten aniołek tylko mi się przyśnił - rzuciłem uśmiechając się lekko.

- Aniołek? Stary, mówimy o moim ziomku który przypominam że dopiero co chciał ci przywalić...

- w moim śnie wręcz przeciwnie - zaśmiałem się

- czyli... to ty chciałeś przywalić jemu? - zapytał skołowany.

- jesteś kurwa głupi Bin - rzuciłem tylko i na pożegnanie dodałem - podpisz się za mnie na liście obecności, przyjadę jak tylko się ogarnę. Muszę też jakoś posklejać w całość to co się wczoraj wydarzyło. Prześlij mi numer do Felixa, myślę że będzie mi potrzebny żebym mógł sobie to poukładać.
Rozłączyłem się nie czekając na odpowiedź.
Po chwili dostałem wiadomość z wizytówką.
Wyświetliłem ją. Sprawdziłem też wczorajsze nieodebrane połączenia, faktycznie dzwonił Changbin i to 6 razy, poza tym Jae Hyun - dealer od którego czasem biorę towar i mama.
Nie miałem siły z nią rozmawiać.

Jinnie:
hej, przepraszam mamo
że nie odebrałem, byłem zajęty...
a teraz jestem już na uczelni.
Coś się stało że dzwoniłaś?

Po kilku minutach dostałem odpowiedź:

Mama:
Hej kochanie, nic takiego.
Chciałam tylko zapytać jak
się czujesz i jak wczorajsza wizyta.

Jinnie:
Czuję się całkiem dobrze,
dziękuję. Pani Lee powiedziała
niedługo będziemy mogli
zmniejszać dawkę leków które biorę.

Mama:
To wspaniałe! Cieszę się,
że sobie coraz lepiej radzisz.
Kocham cię synku, pamiętaj.

Nie odpisałem już. Rzuciłem telefon na stolik i poszedłem pod prysznic. Nadal intensywnie myślałem o wczorajszej nocy ale niewiele pamiętałem. Nie mogłem się skupić. Zacząłem analizować: odwiozłem auto do mechanika, byłem u psychiatry, później poszedłem do klubu, tam wypiłem kilka drinków, wciągnąłem kreskę z brzucha jakiejś małolaty i... pustka.
Po prysznicu wziąłem się za suszenie włosów. Zauważyłem że miałem świeży strup na prawej brwi i na dolnej wardze z prawej strony. Poza tym cała była lekko opuchnięta. Do tego odkryłem odbite ślady palców na przedramionach, otarcie nad lewym biodrem...
Albo mnie ktoś nieźle poturbował albo dobrze się bawiłem.
Przed oczami ciągle miałem tę nad wyraz uroczą, piegowatą twarz, z lekko przymkniętymi oczami z przyjemności, oblaną delikatnymi rumieńcami.

- ogarnij się - szepnąłem sam do siebie opierając się o umywalkę. Od bardzo dawna nikomu nie udało się wzbudzić we mnie takich emocji. Szczerze mówiąc trochę mnie to przerażało.
Na szczęście głowa przestała mnie już boleć. Przed wyjściem jeszcze ogarnąłem swoje posłanie, układając poduszki znalazłem coś ciekawego. Cienką, czarną gumkę do włosów która zdecydowanie nie należała do mnie. Uśmiechnąłem się chytrze pod nosem wkładając znalezisko do kieszeni. Wypiłem w pośpiechu kawę i wyszedłem z domu. Złapałem taksówkę. W drodze na uczelnię nadal próbowałem sobie przypomnieć wczorajsze wydarzenia. Jednak wszystkie moje myśli skupiały się w jednym miejscu. Na tej cholernej kanapie. I na Felixie pode mną.
Nie za bardzo chciało mi się wierzyć że to co mi świtało było prawdą. Czy to tylko moja przećpana wyobraźnia? Bardzo prawdopodobne. Nie raz miałem dziwne akcje oraz tripy po narkotykach. W szczególności kiedy mieszałem je z alkoholem.
Spóźniłem się tylko na pierwszy wykład. Będąc już na uczelni biegiem dotarłem do właściwej sali. Korytarze świeciły pustkami, miałem wrażenie że moje kroki roznosiły się echem po całym kampusie. Wśliznąłem się niepostrzeżenie na salę wykładową. Na szczęście profesor udał, że tego nie widzi. Po cichu dotarłem do swojego miejsca, które trzymał dla mnie Changbin.

- to jednak ci przypierdolił? - szepnął szczerząc się jak głupi.

- trudno powiedzieć - mruknąłem wyjmując z torby notatnik oraz długopis. Starając się nadrobić materiał który ominąłem zacząłem przepisywać notatki od kumpla. Nie było tego za wiele.
Wykład dłużył się niemiłosiernie, czułem jak moje powieki robią się coraz cięższe. Podparłem głowę ręką starając się nie zasnąć. Co jakiś czas lekkie szturchnięcia nie pozwalały mi odlecieć do końca. Imprezowanie w poniedziałek nie było najlepszym z moich pomysłów.
Zamiast na lunch wyszedłem zapalić. Przed budynkiem stało mnóstwo osób które postanowiły spędzić tę przerwę tak samo jak ja. Miałem cichą nadzieję, że wpadnę przypadkiem na mojego wczorajszego wybawiciela. Tak się jednak nie stało.
Postanowiłem nie liczyć już dłużej na przypadek. Wyjąłem telefon z kieszeni, wchodząc w rozmowę z Binem od razu kliknąłem w wizytówkę którą przesłał mi rano.
Łączenie...
Minęło kilka sygnałów. Nic.
Dopaliłem papierosa i już miałem się rozłączyć kiedy dotarło do mnie zaspane, zachrypnięte i strasznie seksownie brzmiące

- halo?
Słysząc ten głęboki, ciepły głos moje serce zabiło mocniej.

bad addicted (to you) [HyunLix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz