fear [Lix]

404 46 53
                                    

Powoli docierał do mnie fakt, że Min-Ju zniknęła z mojego życia. To, co czułem w tamtym momencie było mieszaniną ulgi i strachu. Ta kobieta przestała dla mnie istnieć w jednej chwili, jak gasnące światło. A ja... Plułem sobie w brodę, że to wszystko nie wydarzyło się wcześniej. Na pewno wtedy nie byłoby tego całego syfu.
Nawet kiedy dotarł do mnie fakt, że byłem tylko pionkiem w jej grze mnie nie bolał. Jedyne co odczuwałem, w tej cholernie dłużącej się drodze do auta to strach, że Hyunjin już mnie nie chce. Że straciłem go na dobre.

Gdy w końcu dostałem się na parking jedyne co czułem to to, że muszę go znaleźć. Nie było innej opcji. Musiał wiedzieć, że ten koszmar się skończył, że Min-Ju już nie ma w moim życiu i że to on jest jedyną osobą, na której mi zależy.

Którą kocham.

To uczucie, to miażdżące pragnienie, przybierało na sile z każdym krokiem. Przyspieszyłem, jakby nogi same prowadziły mnie tam, gdzie mógłbym go odnaleźć. Wsiadłem do samochodu, pełen emocji, nadziei ale także obaw. Drżącymi dłońmi odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon w stronę jego domu modląc się w duchu, żeby go tam zastać.
Ten niespełna miesiąc był dla mnie niemal jak wieczność. Chciałem znowu zobaczyć jego twarz, usłyszeć jego głos, poczuć, że mam jeszcze jakąś szansę, żeby to naprawić. Jadąc do niego, trochę większą szybkością niż powinienem czułem, jak adrenalina przelatuje przez moje żyły. Silnik warczał przyjemnie a opony piszczały gdy trochę za szybko wchodziłem w kolejny zakręt. Każdy przyspieszony kilometr sprawiał, że moje myśli krążyły w głowie jak szalone. Strach i niepewność były jak kamienie w moim żołądku, a jednocześnie czułem ulgę, że w końcu uwolniłem się od tej podłej żmii. Jej toksyczny wpływ na moje życie zniknął, ale jego cień nadal kładł się na mojej duszy.
Obraz Hyunjina, jego uśmiech, to, jak czułem się w jego towarzystwie, przypominał mi, co naprawdę znaczy miłość. Mimo lęku o to, co się z nim działo przez ostatni czas, miałem w sobie iskierkę nadziei. Nagle zacząłem wierzyć w to, że mogę jeszcze wszystko naprawić. Ostatnie tygodnie były koszmarem, a teraz wydawało mi się, że wszystko, co musiałem zrobić, to odnaleźć go, uświadomić mu, że w końcu jestem jego.

Dotarłem pod jego dom, serce waliło mi jak oszalałe. Walczyłem z własnymi myślami, a każda z nich była głośniejsza od poprzedniej.
Ale gdy stałem przed jego drzwiami, coś we mnie zamarło, bo zauważyłem, że nie ma samochodu. Zapukałem, ale odpowiedziała mi cisza.
Tylko cholernie długa, przejmująca cisza, która ponownie przypominała mi o tym, w jak beznadziejnej sytuacji jestem. Hyunjina nie było. Przełknąłem gulę w gardle, czując, jak moja nadzieja, która jeszcze chwilę temu tliła się w moim sercu, momentalnie znika. Nie miałem pojęcia, gdzie teraz jest.
A co, jeśli to za późno?
Sięgnąłem po telefon, ignorując wszelkie nieodebrane połączenia i wiadomości. Nie chciałem z nikim rozmawiać, w głowie miałem tylko jednen cel - znaleźć go i uświadomić, że ten cholerny koszmar dobiegł końca.

Wybrałem numer do Changbina. Wiedziałem, że on może pomóc mi dotrzeć do jedynej osoby, która może wiedzieć co się dzieje z Hyu. Dźwięk sygnału w słuchawce tylko bardziej mnie irytował, jakby każda sekunda była wiecznością.

- Lix? - jego głos w końcu rozległ się w słuchawce - co to się odjebało? Dlaczego nie odbierasz? Co... - nie dałem mu szansy dokończyć lawiny pytań po prostu wtrącając mu się w słowo.

- Changbin, błagam powiedz, że masz numer do Jae Hyuna - wyrzuciłem z siebie jednym tchem, nawet nie próbując ukryć desperacji w moim głosie.

- stary przykro mi ale nie mam - odpowiedział zrezygnowany - a po co ci? Też zaczynasz z dragami? - zapytał sceptycznie

- Pojebało cię? - warknąłem zirytowany - szukam Hyu, nie ma jego auta, nie ma go w domu a wiem, że z nim akurat jest w kontakcie...

- zabiję gnojka - usłyszałem, czując jego złość. W sumie go rozumiałem - dobra, spróbuję załatwić, znam ziomka który ma ziomka który jest z nim na roku

bad addicted (to you) [HyunLix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz