Leżałem na kanapie, opierając głowę na dłoniach. Czułem jak cały świat obrócił się przeciwko mnie. W tle słychać było telewizor, bo od jakiegoś czasu cisza była dla mnie nie do zniesienia.
Kiedy już chciałem pozwolić swoim demonom na pochłonięcie mnie do reszty drzwi do mojego domu otworzyły się z impetem. Stanął w nich Jae Hyun energicznie gestykulując. Tak, dałem mu klucze, bo nie miałem siły wstawać co chwilę mu otwierać a od jakiegoś czasu przychodził codziennie żeby sprawdzić czy żyje, czy coś jadłem i czy czegoś nie potrzebuje.
Zachowywał się gorzej niż moja matka.- Jinnie! - dotarło do mnie jak zza ściany. Raczyłem go spojrzeniem - wstawaj! Musisz w końcu wyjść z tego domu! - wykrzyknął a jego głos był pełen determinacji.
- daj mi spokój - mruknąłem, przymykając oczy
- co to to nie - oznajmił, siadając obok mnie. Złapał moje ramiona i potrząsnął mną lekko - halo, budzimy się
- jeśli przyszedłeś mnie w ten sposób wkurwiać to lepiej idź stąd bo ci przypierdole - odpowiedziałem, nie mając siły na argumenty
- no weź... - jęknął, nie dając za wygraną - nie możesz tu gnić na kanapie do końca życia - westchnął - poza tym - zaczął niepewnie - Jennie gra dziś swój ostatni set w Temple - zagryzł wargę, a mówiąc o dziewczynie jego oczy pojaśniały - zrobisz jej to?
Słysząc imię Jennie podniosłem się gwałtownie wciągając głośno powietrze. Skubany, wiedział jak mnie podejść.
Jennie była kimś, kogo naprawdę ceniłem. Miałem też do niej dziwną słabość, chociaż nigdy nie łączyło nas nic więcej. Przynajmniej z mojej strony. Wiedziałem o jej uczuciach i mimo, że moje wobec niej nie były takie same to zawsze powtarzała, że najważniejsze jest dla niej, bym znalazł swoje szczęście, jeśli nie przy niej to przynajmniej z kimś z kim będę cieszyć się życiem - laska cię uwielbia, nie możesz jej tego zrobić - mówił dalej Jae Hyun, tym razem bardziej spokojnie.
Przygryzłem wargę, wiedząc, że Jae ma rację. Jennie włożyła całe serce w swoją pracę. Zawsze podziwiałem to, jak uparcie dążyła do swoich celów, niezależnie od tego, co działo się wokół niej. Jej miłość do muzyki była niepodważalna. Właściwie ona sama była muzyką. Nie mogłem tak po prostu zignorować czegoś, co dla niej było najważniejsze, chociaż wcale nie miałem siły i ochoty tam być.- dlaczego musisz niweczyć moje plany pogrążania się w rozpaczy? - mruknąłem wstając z kanapy a mój przyjaciel uśmiechnął się jakby wreszcie osiągnął to, czego chciał.
- muszę się o ciebie troszczyć skoro nie pozwalasz robić tego tym, którzy cię kochają - krzyknął za mną, gdy szedłem na górę żeby się doprowadzić do porządku.
Kochają...
Prychnąłem, stając przed lustrem w łazience.
Patrzyłem w swoje odbicie ale jakbym nie widział siebie. Była w nim osoba z podkrążonymi oczami, bladą cerą, wychudzoną twarzą i widocznymi oznakami wyczerpania.
Przekrwione, puste oczy i ślady zadrapań na skórze.
Tak, wszystko niemiłosiernie mnie swędziało.
Chyba wpadłam w paranoje...
Schlapałem twarz wodą, jakby to jakoś miało zniweczyć ślady mojego narkotykowego ciągu.
Wszedłem pod prysznic, ciepła woda dała chwilę wytchnienia mojej cierpiącej skórze. Spędziłem tam z pół godziny dając jej wytchnienie bo wiedziałem, że jak wyjdę zacznie mnie swędzieć znowu.
Nie wiem ile jeszcze to zniosę.
W końcu wyszedłem, wysuszyłem się i ruszyłem do pokoju by założyć cokolwiek.
Właściwie to tydzień gnije już na kanapie w tych samych ciuchach...
Włożyłem pierwsze lepsze spodnie, koszulę z wieszaka, nałożyłem korektor i wyszedłem z pokoju by zwlec się na dół.- nawet w takim stanie wyglądasz...
- tragicznie? - nie dałem mu dokończyć, zapinając pasek od spodni

CZYTASZ
bad addicted (to you) [HyunLix]
FanfictionCzasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o tym Felix, 23 letni student którego dotychczas poukładane, troszkę monotonne ale szczęśliwe życie w...