healing through friendship [Hyu]

594 38 25
                                    

02.10
__________

Siedziałem w poczekalni już dobre 15 minut. Czas niemiłosiernie mi się dłużył. Źle się czułem, ponieważ dziś był drugi dzień kiedy byłem czysty po tygodniowym ciągu. Ostatnio coraz częściej pozwalałem sobie na sięganie po narkotyki, wynagradzając sobie stały brak pewnej osoby w moim życiu.
Gdy tylko zamykałem oczy widziałem tę uroczą, piegowatą twarz z promiennym, szerokim uśmiechem na słodkich, różanych ustach.
Wiedziałem że mogłem sobie tylko o nim pomarzyć.
Raczej nie byłem przyzwyczajony do tego że coś jest dla mnie niedostępne. Zazwyczaj miałem wszystko czego pragnąłem, podane na złotej tacy. W relacjach z ludźmi też nie zdarzyło mi się żeby ktoś mi czegokolwiek odmówił.
Z zamyślenia wyrwał mnie miły głos.

- panie Hwang, zapraszam do gabinetu.
Ciężko było mi się pozbierać ale podniosłem się i wszedłem niepewnie. Niska blondynka uśmiechnęła się do mnie szeroko na co próbowałem tym samym odpowiedzieć ale ostatecznie nie wiem na ile szczery był mój uśmiech.

- dzień dobry panie Hwang, proszę siadać.
Podszedłem do krzesła przed biurkiem i opadłem ciężko wzdychając.

- prosiłem panią żeby się do mnie zwracać po imieniu - mruknąłem. Kobieta podniosła wzrok znad papierów

- ciężki dzień? - prychnęła poprawiając okulary

- nie spałem za dobrze - wymówiłem się

- czy wcale? - spojrzeniem wbiła mnie w ziemię a błysk w jej oczach wydawał mi się dziwnie znajomy.
Potrząsnąłem głową żeby się otrząsnąć.

- dziś akurat spałem, pani doktor - westchnąłem nie chcąc się kłócić - ale jak już mówiłem nie za dobrze
Kobieta tylko pokręciła głową.

- coś mi się wydaje, że nie do końca stosujesz się do moich zaleceń - mruknęła wpisując coś do karty

- może - wywróciłem oczami

- posłuchaj - zaczęła a jej ton zmienił się z surowego na zmartwiony - jesteś dorosły i odpowiadasz sam za swoje czyny ale ja nie mogę ci pomóc jeśli ty sam sobie na to nie pozwolisz - zakończyła swój wywód splatając swoje palce ze sobą.

- przepraszam - wymamrotałem

- nie masz mnie za co przepraszać - ciągnęła nadal zmartwionym głosem - ja się po prostu martwię, mógłbyś być moim dzieckiem

- chyba jestem trochę za stary na pani dziecko - zaśmiałem się

- a tu się zdziwisz, mam córkę starszą od ciebie aż o 4 lata - na te słowa spojrzałem na nią zdziwiony - i syna w twoim wieku, chyba dlatego tak się o ciebie martwię

- no to mają szczęście że mają tak wspaniałą matkę - odpowiedziałem szczerze. Bardzo lubiłem doktor Lee, wiedziałem że stara mi się pomóc najlepiej jak potrafi ale ja nie umiałem tego do końca przyjąć. Poza tym była bardzo sympatyczna a jej charyzmę można było wyczuć od samego wejścia do gabinetu.

- więc co u ciebie? - zapytała znowu się we mnie wpatrując

- zrobiłem w zeszły weekend imprezę - odpowiedziałem bez zastanowienia - to był najlepszy pomysł na jaki mogłem wpaść w piątkowe popołudnie

- tak? - pani doktor się zaciekawiła - może opowiesz coś więcej?

- ee... poza tym że się dobrze bawiłem to wydarzyło się... coś

- coś? możesz rozwinąć to coś?
Wziąłem głęboki oddech. Nie wiedziałem w sumie jak to wytłumaczyć ale czułem że mogę o tym opowiedzieć.

- ostatnio poznałem... przyjaciela - zacząłem niepewnie - chociaż nasza znajomość nie zaczęła się zbyt dobrze. Okazało się jednak że ma dobre serce i pomógł mi w potrzebie chociaż nie musiał bo potraktowałem go dość protekcjonalnie - westchnąłem. Wzrok kobiety nie zszedł ze mnie ani na moment - i zbliżyliśmy się do siebie a na mojej imprezie i to aż za bardzo - zakończyłem wypowiedź czując ze się czerwienię

- przyjaciela mówisz - pani doktor się uśmiechnęła - dobrze że zaczynasz budować zdrowe relacje z rówieśnikami

- no właśnie nie jest ona do końca zdrowa - wyszeptałem - bo on już jest z kimś... z jednej strony nie chcę zaszkodzić jego związkowi ale z drugiej kiedy jest przy mnie to chce mi się żyć - poczułem się zdesperowany - wpakowałem się w nowe bagno - skwitowałem.
Kobieta westchnęła ciężko.

- relacje międzyludzkie są bardzo skomplikowane - odpowiedziała po chwili namysłu - to dobrze że masz chęci do życia przy swoim nowym przyjacielu. Czy jego związek jest problemem dla waszej przyjaźni? - zapytała poprawiając okulary

- teoretycznie nie... - powiedziałem niepewnie - ale w praktyce to chciałbym go tylko dla siebie, nie lubię się dzielić

- w życiu nie zawsze mamy to czego chcemy, może zamiast dobijać się ze nie możesz mieć przyjaciela tylko dla siebie skup się na tym co możesz mieć i pielęgnuj to. To na pewno będzie trudne ale może akurat ta relacja będzie promykiem słońca który pomoże ci wyzdrowieć.

Wyzdrowieć... To brzmiało tak nierealnie a jednocześnie niczego bardziej w życiu nie chciałem niż powiedzieć że jestem zdrowy. Nie w depresji, nie straumatyzowany tylko zdrowy.

- ja już dawno straciłem nadzieję na to, że będę zdrowy - szepnąłem - od wypadku minęło prawie 7 lat a ja nie mogę się pozbierać

- trudno się dziwić, straciłeś najbliższą ci wtedy osobę - mówiła spokojnie, starałem skupić się na jej głosie żeby się nie rozkleić

- to ja powinienem wtedy zginać, nie Jin-ah - czułem jak po policzkach lecą mi łzy. Spuściłem głowę wbijając wzrok w swoje dłonie. Pani Lee wstała i podeszła do mnie z paczką chusteczek.

- skoro żyjesz to znaczy że miałeś żyć. Pamiętaj o tym każdego dnia. Nie zadręczaj się już przez to co się stało. Możesz jeszcze żyć pełnią życia, jesteś młody, możesz osiągnąć wszystko co chcesz - poczułem jej dłoń na swoim ramieniu - tylko pozwól sobie pomóc - dodała poklepując mnie delikatnie po czym wróciła za biurko

- przepraszam - wyszeptałem ocierając łzy - tylko tutaj mogę pozwolić sobie na słabość

- nie przepraszaj, to ważne żeby się pozbyć złych emocji a płacz jest oczyszczający - odpowiedziała patrząc na mnie - mam nadzieję, że jak się spotkamy na kolejną  wizytę to będziesz mógł mi więcej opowiedzieć o twoim nowym przyjacielu - dodała - no i mam dobre wieści
Spojrzałem na nią zaciekawiony

- to znaczy? - zapytałem niepewnie

- mimo tego, że nie jesteś do końca posłusznym pacjentem to możemy spróbować schodzić z leków - powiedziała z uśmiechem - od jutra, wypisze ci nowe opakowanie leków ale będziesz brać tylko połowę, zobaczymy na następnej wizycie jak się będziesz czuł na mniejszej dawce i zadecydujemy co dalej

- dobrze - kiwnąłem głową

- za dwa tygodnie chcę cię widzieć wyspanego i w dobrym humorze - wręczyła mi do rąk receptę którą wcisnąłem do kieszeni

- zrobię co w mojej mocy - odpowiedziałem uśmiechając się słabo - dziękuję pani doktor

- ja również dziękuję za dzisiaj Hyunjin - odrzekła coś notując - do zobaczenia

- do zobaczenia - ukłoniłem się, wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi. Oparłem się o ścianę przymykając oczy. Wziąłem głęboki wdech. Bardzo nie chciałem się ponownie rozklejać a byłem tego bardzo bliski.

- wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona kobieta która wcześniej zapraszała mnie do gabinetu

- tak, dziękuję za troskę - odpowiedziałem starając się brzmieć przekonująco - do zobaczenia - rzuciłem i ruszyłem w stronę wyjścia.
Będąc już w samochodzie nie wiedziałem co ze sobą robić. Nie dość że czułem się okropnie przez brak narkotyków to jeszcze wspomnienie wypadku strasznie mnie rozwaliło, jak zawsze z resztą.
Wziąłem telefon do rąk i wybrałem numer jedynej osoby z którą chciałem w ogóle rozmawiać. Po dwóch sygnałach jednak zrezygnowałem z tego pomysłu. Rozłączyłem się, rzuciłem telefon na fotel i ruszyłem przed siebie marząc o tym by zasnąć i już się nie obudzić.

bad addicted (to you) [HyunLix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz