Ji-Sung in your area

483 44 177
                                    

22.12
__________

Grudzień zaczął się na wskroś dramatycznie. Najpierw Hyu przepadł jak kamień w wodę. Nie odbierał, nie odpisywał, nie otwierał drzwi... Nawet Changbin nie wiedział co się z nim dzieje, a był z nim najbliżej.
No może oprócz Felixa.
A mówiąc o Felixie... Od początku miesiąca płakał mi w ramię prawie codziennie, ale nie powiedział mi o co chodzi. Dopiero kilka dni temu, będąc w totalnej rozsypce przyznał, że Min-Ju jest w ciąży.
Podobno z nim.
No właśnie, podobno...
Przez to Hyunjin zniknął bez śladu, zostawiając nas i jego z bez słowa wytłumaczenia. Trochę to krzywdzące i bolesne, ale Lix tłumaczył go tym, że przeszedł w swoim życiu tyle, że miał prawo się odciąć, ale nie podał szczegółów a ja nie chcąc wyjść na wścibskiego dupka nie pytałem.
Na pewno powie mi tyle, ile może jak emocje trochę opadną. Na to się jednak nie zanosiło.
Od tygodnia Wiedźma się od niego nie odklejała a on, biedny nie miał nawet jak złapać oddechu.
Widziałem, że cierpi i było mi przykro, że nie mogę mu w żaden sposób pomóc.
Lino mówi, że dopadła go karma. Chociaż sam nie jest z tego faktu zadowolony i wcale nie broni Wiedźmy, ale uważa, że mógł nie zwlekać z zerwaniem z nią. Jak każdy z nas.
Próbuje każdego dnia pogodzić się z tym, że straciłem przyjaciela.
Przecież jak ten dzieciak się urodzi to już będzie po chłopie. Ta żmija zrobi wszystko żeby go od nas odciąć już do końca...

***

Zamiast na lunch udałem się w podziemia uczelni. Znajdowały się tam pomieszczenia gospodarcze wraz z kotłownią. Zawsze idąc tam czułem dziwny niepokój. Jednak widząc jego za obdrapanymi, oddalonymi od wszystkiego drzwiami kotłowni wszystko mijało. Stał, nonszalancko opierając się o ścianę. Przeglądał coś w telefonie, oblizując wargi.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Wyłapując moją obecność wsunął telefon do kieszeni, wpatrując się we mnie wyczekująco.

- już myślałem, że nie przyjdziesz - szepnął, gdy zamykałem za sobą po cichu drzwi

- jak mógłbym - westchnąłem, podchodząc do niego wolnym krokiem - to jedyny moment, kiedy mogę się tobą bezkarnie nacieszyć - dodałem, uśmiechając się lekko.

Nasza dziwna relacja rozpoczęła się już w liceum. Minho, widząc moje ataki paniki na obozie był przy mnie za każdym razem dając poczucie bezpieczeństwa. Aż któregoś razu, kiedy nie mógł sobie poradzić po prostu mnie pocałował.
Myślałem wtedy, że serce wyskoczy mi z piersi. Nigdy nie spodziewałbym się czegoś takiego po Lee Minho. Kuzynie mojego „brata", drugim głównym heterosie w naszej paczce. 
Lino chyba wystraszył się tego, co między nami zaszło i odciął się na jakiś czas.
Później przepraszał, ale powiedział mi otwarcie, że nic z tego nie będzie bo on przecież jest
H E T E R O.
A moje naiwne serce pękło na pół.
Cóż za niesamowity zwrot akcji.
Później, przez ostatnie lata zdarzało nam się jeszcze całować po pijaku. Co z tego, że potem zawsze płakałem po nocach, w samotności, bo obiecałem mu, że nigdy nikomu się z tym nie zdradzę. Aż do ostatniej imprezy, kiedy obchodziliśmy jego urodziny.
Nie dość, że wlał we mnie morze alkoholu to później nie chciał się ode mnie odkleić. Dosłownie, przyssał się do mojej twarzy i za cholerę nie chciał się odessać. Czy mi to przeszkadzało? Oczywiście że nie. Tylko rano znowu myślałem, że będę to odchorowywał tydzień albo i lepiej.
Tym razem jednak historia potoczyła się inaczej. Przyszedł do mnie wieczorem i powiedział, że chce spróbować. Poprosił jednak, żebym dał mu czas bo on jeszcze sam przed sobą się do końca nie wyoutował a co dopiero przed światem.
Zgodziłem się bez wahania, był moim marzeniem od liceum. Chciałem żeby był w końcu mój bo ja byłem jego, od tego cholernego obozu.
Tak więc teraz mam sekretny związek, który ukrywam nawet przed moim przyjacielem. Nie, wróć. Przed moim bratem.

- zawsze możesz do mnie przyjechać wieczorem, mam wolną chatę - mruknął, obejmując mnie w pasie. Przyciągnął do siebie bliżej, po czym musnął moje wargi swoimi - wręcz nalegam - dodał, nie odrywając się od moich ust.
Oddałem pocałunek, zatracając się w tej drobnej pieszczocie. Niby nic takiego, a sprawiła, że w moich żyłach zapłonął ogień.
Wsunął dłonie pod moją koszulkę, delikatnie wodząc opuszkami po rozgrzanej skórze. Spomiędzy moich warg uleciał cichy pomruk. Jego dotyk, choć subtelny sprawiał, że po moim ciele rozszedł się rozkoszny prąd.

bad addicted (to you) [HyunLix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz