brutal awakening [Hyu]

444 40 104
                                    

23.12
__________

Uchyliłem ciężkie, zmęczone powieki a pierwsze co poczułem zaraz po przebudzeniu to przejmujący ból. Każdy centymetr mojego ciała płonął. Głowa, ręce, żebra, nogi... Bolała mnie nawet skóra. Nie próbowałem się chociażby ruszyć, bo czułem, jak kajdanki wpijają się boleśnie w moje nadgarstki. W sumie to byłem skuty tak ciasno, że marne szanse żebym się poruszył.
To wszystko było jak popierdolony koszmar, ale niestety wiedziałem, że z tego się nie obudzę.
Obraz jakby zaczął łapać ostrość. W pomieszczeniu panował półmrok, jednak po chwili wzrok przyzwyczaił się do warunków, które w nim panowały.

I wtedy go dostrzegłem.
Park.

Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to to, jak bardzo chciałbym mu teraz zajebać, ale nie mogłem nawet unieść ręki, żeby go dotknąć. On tylko się uśmiechnął tym swoim obrzydliwym, zadowolonym z siebie uśmieszkiem, patrząc na mnie jak na śmiecia.

- no dzień dobry, śpiąca królewno - mówiąc to wyszczerzył się obrzydliwie a mną aż wzdrygnęło - jak tam się spało? Wygodnie?
Nic nie odpowiedziałem, zaciskając usta w wąską linię.
Wkurwiał mnie.
Jego wzrok był tak odrażający, że wszędzie tam, gdzie się skupiał czułem jakby pełzały po mnie robaki - myślałeś, że jak zafarbujesz włosy to sobie nie przypomnę? - syknął złowieszczo - młody Hwang, jak w mordę strzelił. Miałem szczęście, że sam do mnie przyszedłeś.

- pierdol się - warknąłem zachrypniętym głosem. Czułem jak moje żebra protestują przy każdym oddechu. Podniosłem się na tyle na ile mogłem, choć wiedziałem, że zmiana pozycji niewiele da - masz aż tak żałosne życie, że jedyne, co ci zostało, to porywać ludzi i grać w te swoje chore gierki? Powinieneś się zastanowić nad jakimś hobby, może zacznij pleść koszyki - zaproponowałem ironicznym tonem - to może pomoże ci wyleczyć twoje kompleksy, chuju.

Jego twarz nawet nie drgnęła. Lustrując ją z uwagą zastanawiałem się czy długo się tego uczył czy to przychodzi mu naturalnie. Kiedy podszedł bliżej widziałem wyraźniej, że cieszy się z tego co się dzieje. Każda sekunda w której patrzył na mnie dawała mu jakąś chorą satysfakcję.

- wiesz Hyunjin - zmarszczył brwi - dobrze pamiętam? - zapytał ale nie słysząc odpowiedzi z mojej strony po prostu kontynuował - mamy dwie opcje na to jak skończy się twoja wizyta tutaj - oznajmił krzyżując ręce - albo tatuś zapłaci albo... no cóż, pożegnamy się na dobre...

Słowa starszego mężczyzny sprawiły, że zacząłem się śmiać. Bolało, cholernie bolało ale nie mogłem się opanować. Po chwili jednak śmiech zamienił się w kaszel, przez który poplułem się własną krwią.
Ale to mało istotne.
Wciągnąłem głośno powietrze starając się opanować. Nie mogłem się uspokoić, bo to wszystko było tak cholernie absurdalne, że aż nie do uwierzenia.
To, co się ze mną stanie już jakiś czas temu przestało mnie interesować. Patrzyłem prosto w jego ciemne oczy nie zamierzając dawać mu tej satysfakcji, żeby sądził że mnie przeraża.

- chyba cię mocno popierdoliło jeśli myślisz, że mój ojciec się mną przejmie. Jego bardziej obchodzi reputacja niż własne dziecko - prychnąłem - serio? Myślisz, że to zadziała? Wyśmieje cię zanim zdążysz w ogóle wypowiedzieć moje imię. Dla niego już nie istnieję.

Park milczał przez chwilę, jakby faktycznie zastanawiał się nad tym, co powiedziałem, a potem wzruszył ramionami.

- może tak, może nie, ale warto sprawdzić, prawda? Może w głębi duszy jednak mu na tobie zależy. W końcu to duża stawka, życie jego jedynego syna...

- daruj sobie te brednie - przerwałem mu - ogóle słyszysz, co mówisz? Teraz zamierzasz bawić się w jakiegoś pieprzonego terapeutę? Gówno mnie to obchodzi co sobie myślisz w tej swojej pojebanej głowie... - westchnąłem ciężko - chcesz mnie zabić? Proszę bardzo. W końcu będę miał spokój. Zrób to. Zrób mi tę przysługę.

bad addicted (to you) [HyunLix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz