Wychodząc z baru byłem już w stu procentach pewien, że wczorajsza noc wcale mi się nie przyśniła.
Widząc jego reakcje, to jak uroczo się zawstydzał kiedy chociażby zasugerowałem że mogło się coś między nami wydarzyć... Dał z siebie czytać jak z otwartej książki.
Szczerzyłem się przez to jak głupi.
Jae Hyun czekał już na mnie oparty o budynek.- pasuje ci takie upięcie - zaczepił mnie ruszając dwuznacznie brwiami
- myślę że pierwowzór wygląda o wiele lepiej - rzuciłem ściskając gumkę mocniej na włosach - masz coś dla mnie?
Nie odpowiedział tylko wyciągnął mały woreczek wypełniony białym proszkiem. Poczułem jak moje serce przyspiesza.- chodź - rozejrzałem się wokoło. Mimo że nikogo nie było wolałem nie brać od niego nic na widoku. Włożyłem ręce do kieszeni kurtki i ruszyłem przodem. Mój towarzysz ledwo mnie doganiał.
- Hyu, gdzie ci tak śpieszno? Czyżby randka się nie udała?
- aaa... nic ci nie powiem - odpowiedziałem uradowany - ale zostałeś moim wielbicielem na potrzeby tej randki
- wiesz że jestem twoim wielbicielem dopóki mi płacisz - odrzekł ochoczo
- raczej jesteś wtedy wielbicielem mojego hajsu a dokładniej hajsu mojego starego
- dobrze wiem kogo się trzymać, kto mnie zamknie jak się dowie że sprzedaje towar synowi ministra spraw wewnętrznych?
Jae Hyun naprawdę był gnojem patrzącym jedynie na własne korzyści.
Nawet jeśli mój ojciec jest ważną społecznie osobą i siłą rzeczy ma medialny rozgłos to na dzień dzisiejszy nikt nie jest w stanie mnie z nim powiązać dopóki sam się na to nie powołam. Wszystko teraz kręci się wokół jego nowej rodziny. Dzięki temu moge prowadzić anonimowe życie.- myślę że niewiele by ci pomógł, wiesz że mnie nienawidzi.
Tak samo mocno jak ja nienawidzę jego. Zniszczył mi życie. Na szczęście, na dzień dzisiejszy łączą mnie z nim tylko nazwisko oraz pieniądze które musi mi wysyłać. Chociaż tego z jego strony mi w życiu nie zabraknie.
Zatrzymaliśmy się w parku, mieliśmy swoje stałe miejsce gdzie wymienialiśmy się hajs za towar. Mała, połamana ławka na uboczu.
Wsunąłem chłopakowi pieniądze do kieszeni rozglądając się przy tym nerwowo. Ten tylko szybko przeleciał czy ilość banknotów się zgadza i dał mi woreczek pożądanym przeze mnie proszkiem.- interesy z tobą to czysta przyjemność - mruknął chowając hajs z powrotem do kieszeni. Ja natomiast włożyłem swoje zawiniątko do portfela i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.
Do domu postanowiłem dotrzeć pieszo, miałem 15 minut spacerem. Byłem w takiej części miasta i o takiej porze że na pewno dłużej bym czekał aż taksówka dojedzie niż trwałby ten spacer. Seul potrafi być zatłoczony, szczególnie wieczorem. Na każdym kroku można spotkać młodzież która bawi się czy odreagowuje trudy swojego nastoletniego życia. Patrzyłem na te dzieciaki trochę z utęsknieniem, pragnąc być tym beztroskim, nie straumatyzowanym chłopcem. Bardzo chciałem się znaleźć w moim pokoju. Każda część mojego ciała wręcz drżała z tęsknoty za białym proszkiem to włożyłem słuchawki w uszy i ruszyłem przed siebie.***
Lubiłem samotność, przez lata oswoiłem się z nią a nawet zacząłem się cieszyć kiedy nastawała. Bywały jednak dni kiedy nie chciałem być sam. Oczywiście miałem do kogo dzwonić w razie potrzeby ale rzadko z tego korzystałem.
Wolałem wpadać w sidła demonów przeszłości.
Siedziałem na podłodze, po turecku, oparty plecami o sofę we własnym salonie. Nie potrafiłem przestać płakać.
Przede mną, na stoliku kawowym były wysypane dwie równe kreski. We wszystkim byłem cholernym perfekcjonistą więc nawet to musiało być idealnie usypane.
Moja psychiatra powiedziała żebym nie tłumił w sobie emocji tylko dał im ujście więc skoro potrzebowałem się wypłakać po prostu to zrobiłem. A potem wciągnąłem te dwie, usypane równo kreski.
Oparłem głowę o kanapę przymykając oczy. Wiedziałem że za chwilę poczuje się o wiele lepiej. To było dla mnie jak oczyszczenie.
Poczułem jak puszcza mi się krew z nosa co działo się za każdym razem. Ale wraz z tą krwią wypływał ze mnie smutek z którym nie mogłem poradzić sobie od lat.
Wiedziałem że źle przez to skończę. Tylko że w momencie w którym wciągałem kreskę, raz za razem czułem że nikt za mną nie zapłacze, może poza moją matką.
Narkotyki działały jak plaster na moją zranioną duszę, na chwilę zapełniały uczucie pustki, poczucie winy...
To właśnie ono sprawiało że dziś uważałem że nie zasługuje na szczęście.
Starłem łzy z twarzy i krew spod nosa. Teraz, gdy narkotyk rozszedł sie po moim organizmie poczułem ulgę i chęć do życia.
Dochodziła 3 nad ranem. Nie wiedziałem za bardzo co już ze sobą zrobić, byłem nawet pobiegać. Takiego wycisku już bardzo dawno sobie nie dałem.
Po prysznicu wyszedłem na taras zapalić. Noc była bardzo ciepła i przyjemna. Chociaż była połowa września ciepły wiatr rozwiewał moje jeszcze wilgotne włosy jakby to był lipiec.
Wkładając rękę do kieszeni bluzy żeby znaleźć zapalniczkę znalazłem tam gumkę do włosów Felixa. Poczułem nagłą ochotę żeby się do niego odezwać.
Wyjąłem telefon i napisałem.Hyu:
śpisz?Ledwo odpaliłem fajkę otrzymałem powiadomienie...
Lixie:
mhmm.... dlaczego ty nie?Hyu:
nie mogę zasnąć a bardzo
chciałbym już spać żeby móc
śnić o tym co wczoraj 🥲Lixie:
musiałbyś być w takim
stanie jak wczorajHyu:
a może jestem...?Lixie:
skoro jesteś w stanie pisać
to przypuszczam, że nie jesteśHyu:
no i musiałbyś tu być 😈Lixie:
tsa... chyba jak sobie
narysujesz 😁 poza tym
zdecydowanie wolę mieć wpływ
na sny Min-Ju niż twoje 😏Hyu:
kim jest Min-Ju? 😳Lixie:
dupek...Dopalając papierosa uznałem że w zasadzie to nie był głupi pomysł. Chociaż od wypadku nie miałem ołówka w ręce...
Poszedłem do sypialni, wysypałem wszystko z szuflad, szafek żeby znaleźć jakiekolwiek przyrządy do rysowania. Kiedyś to kochałem, spędzałem każdą wolną chwilę z notatnikiem w ręku.
Dobrze że miałem pamięć fotograficzną, przymykając oczy przywołałem wspomnienia wczorajszej nocy.
Zacząłem kreślić na papierze kreski które z biegiem czasu przybierały coraz wyraźniejszego kształtu.
Finalnie po 2 godzinach prawie skończyłem rysunek. Napawając się tym widokiem żałowałem, że nie mogę go tak oglądać na żywo. Byłem z siebie dumny, że z taką łatwością przyszło mi wrócić do rysunku. Jak na 7 lat przerwy moja kreska nie była najgorsza.
Rozcierając jeszcze i cieniując gdzieniegdzie swoją pracę spojrzałem na zegarek. Dochodziła 6 rano. Za 3 godziny miałem być na uczelni, nie opłacało mi się nawet kłaść spać.
Wychodząc z pokoju rzuciłem jeszcze raz okiem na moje dzieło. Uśmiechnąłem się sam do siebie pod nosem ciesząc się, że w ogóle miałem okazję taki widok zapamiętać. Urocza, piegowatą twarz z zamkniętymi oczami i lekko uchylonymi ustami.
Mógłbym takie widoki oglądać codziennie.

CZYTASZ
bad addicted (to you) [HyunLix]
FanficCzasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o tym Felix, 23 letni student którego dotychczas poukładane, troszkę monotonne ale szczęśliwe życie w...