24.12
__________Pulsujący ból głowy nie pozwala mi zasnąć, chociaż bardzo bym tego chciał. Jednak czułem jakby ktoś wbijał mi w nią tysiące igieł. Czułem krew w ustach, spierzchnięte wargi a każdy oddech palił płuca. Powieki były ciężkie, jakby ktoś obciążył je ołowiem ale próbowałem zmusić się, by trzymać je uchylone choćby na chwilę. Musiałem słyszeć co mówią.
Głosy docierały do mnie przez mgłę bólu, coraz wyraźniejsze.
Musiałem się skupić.
Park stał niedaleko oparty o biurko, nonszalancki jak zwykle. Zawsze się wyróżniał tą swoją pozorną lekkością, jakby nic nie mogło wytrącić go z równowagi. Teraz jego głos brzmiał łagodnie, ale słyszałem, że jest w nim coś więcej.- minister Hwang przelał już część pieniędzy - powiedział spokojnie, przeciągając każde słowo - przysłał je na moje zagraniczne konto, tak jak ustaliliśmy. Reszta będzie później.
Przez myśl przeszło mi, że się przesłyszałem, że to jakiś sen, ale nie, on na serio dostał tę kasę. Nie mogłem wyjść z szoku, że ojciec im zapłacił.
Za moją wolność.- na jakie konto? - pytał inny głos, nieco dalej, twardszy i bardziej szorstki. Już zdążyłem go poznać. To Choi, to jeden z ludzi Parka, zawsze ostrożny, który nie przepuści żadnego szczegółu - nie możemy sobie pozwolić na ślady...
Park uśmiechnął się półgębkiem, choć nie widziałem dokładnie jego twarzy, wiedziałem, że to w jego stylu.
- spokojnie, wszystko poza zasięgiem. Konto na Seszelach, fikcyjna firma, żadne lokalne połączenia.
Kurwa.
To wszystko wydaje się jak pojebany żart, ale wiedziałem, że Park nie robi takich rzeczy dla zabawy. Jest w tym zimny, wyrachowany plan.- więc co teraz? - spytał kolejny głos. Młodszy, bardziej nerwowy, słychać w nim coś jak niepewność - nie możemy go tak po prostu zostawić, ale...
- wyluzuj - Park przerwał mu z tym swoim charakterystycznym, lodowatym spokojem - musimy go wypuścić, ale nie może nas sprzedać. I nie zrobi tego, już moja w tym głowa. Poza tym nie zostawimy żadnych śladów, żadnych tropów, które mogłyby do nas doprowadzić.
- więc co zrobimy? - głos staje się cichszy, bardziej intymny, jakby byli blisko mnie, a może to tylko moja wyobraźnia - nie możemy go po prostu zabić?
Dobrze słyszałem jak Park przyjmuje ich obawy z cierpliwością, jakby wszystko było już dawno zaplanowane.
- nie, nie możemy - oznajmił chłodno.
- więc co proponujesz? - zapytał jeden z nich, ten bardziej szorstki głos, pewnie Jung. Park zerknął na niego z lekkim uśmiechem, jakby czekał na to pytanie.
- zrobimy tak, że wszyscy pomyślą, że gnojek miał wypadek - odpowiedział spokojnie, wyciągając papierosa i zapalając go powoli, z namaszczeniem - znajdziemy jakieś odludne miejsce, porzucimy samochód nad przepaścią. Wypadek, poślizg, coś, co wygląda na przypadek, albo lepiej! Nieudaną próbę samobójczą! - zatarł ręce, zadowolony ze swojego pomysłu - przecież musi przeżyć, nie zrobiłbym tego Lien... Ale nie może wskazać na nas.
Moje serce zaczęło walić mocniej, zaczęło mi się kręcić w glowie. To totalnie popierdolone.
To nie może się udać.- przepaść? - zapytał Jung marszcząc brwi - to za duże ryzyko. Jeśli coś pójdzie nie tak...
- nie pójdzie - starszy rzucił ostro wypluwając dym, który na chwilę zasłonił mi twarz, jakby chciał mnie zdusić - podamy mu coś, co go trochę otumani. Będzie zbyt słaby, żeby myśleć jasno, ale dość przytomny, żeby nie stracić kontroli nad samochodem. A jeśli uda mu się w końcu wyswobodzić, to co? Powie, że został porwany, a potem po prostu zgubił drogę? Nikt mu nie uwierzy. Hwang nie będzie miał powodów, żeby nas szukać, bo dostanie swojego syna z powrotem. Tylko trochę poturbowanego.
CZYTASZ
bad addicted (to you) [HyunLix]
FanfictionCzasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o tym Felix, 23 letni student którego dotychczas poukładane, troszkę monotonne ale szczęśliwe życie w...