Tom 3 ♦ Prolog ♦

283 29 4
                                    

01.12

Autor: Nieznany

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Autor: Nieznany

Zbiór: Złote Baśnie

Tytuł: O dziewczynie, co pragnęła spokoju

Dostępność: Niedostępna, brak w zbiorach FAHP


Dziewczyna o imieniu tak trudnym, że nawet ja, ten, który opowiada tę historię, nie pamięta, jak się zwała. Niemniej nie ma to znaczenie dla morałów, jak na nią wołali.

Dziewczyna wraz z rodziną byli właścicielami folwarku na malowniczym i zielonym półwyspie. Miała prawie wszystko. Wszystko, z wyjątkiem spokoju. Wszyscy bowiem, czegoś od niej ciągle chcieli.

Tu rybacy mieli problem, bo złowić niczego nie mogli i swe żale do niej wygłaszali.

Tu z owczarni wilki zwierzęta pożarły i na nią winę zrzucono.

Tu z młynem coś się stało i głowić się musiała, jak go naprawić.

Tu matka jej młodzieńców do domu sprowadzała, by w końcu przed ołtarzem stanęła.

Tu ojciec ją na lekcje fechtunku ciągał, bo męskiego potomka się nie doczekał.

Tu młodszą siostrę o sztuce fortepianowej musiała przyuczać, bo nauczyciel zeszłej wiosny odszedł, a kolejnego niełatwo było znaleźć.

– Ciągle coś ode mnie chcą, a ja chcę tylko spokoju – żaliła się niebu razu jednego, stojąc na pagórku koło spichlerza.

Tak się stało, że akurat to nie niebo ją słuchało. Jej lament uchwyciła siedząca na olbrzymim dębie Sroka.

– Ciągle czegoś od ciebie chcą? – Sroka wydała z siebie szorstkie, ochrypłe skrzeczenie.

– Kto tu jest? – Przestraszona dziewczyna rozglądała się dookoła. Sądziła, że była tu sama.

– Tu, na drzewie.

– To ty do mnie mówisz, ptaku?

– Ja, ja. – Sroka zaszczebiotała chrapliwie i zatrzepotała skrzydłami. – Słyszałam, że ciągle czegoś od ciebie chcą.

– To prawda. Od rana do nocy biegam i załatwiam sprawy.

– I nie masz nawet czasu dla siebie?

– Ano nie mam.

– I nie masz, kiedy odpocząć na zielonej trawie? – Sroka zaskrzeczała smutno. Rozpostarła skrzydła i przyfrunęła na niższy konar.

– Ano nie mam.

– I nie masz, kiedy przespacerować się wzdłuż linii wody?

– Ano nie mam.

– I nie masz, kiedy między wysokimi drzewami się przejść?

– Ano nie mam.

Dziewczyna z każdym przyznaniem czuła się coraz bardziej przygnębiona. To wszystko, woda, las i pola, należało do niej, a nie dane było jej się z tego cieszyć.

– Smutne to twoje życie, człowieku. – Sroka zajęła inną gałąź, podlatując bliżej dziewczyny. – Ja jestem wolna. Latam, gdzie chcę. Robię, co chcę. Gdy jestem głodna, jem. Gdy chcę przysiąść na starym drzewie, siadam. Gdy chcę polecieć do samego nieba, lecę.

– Ano też tak bym chciała.

– Mogę ci pomóc. – Sroka zaszczebiotała radośnie, łopocząc skrzydłami.

– Jak? Powiedz mi.

– Przyjdź tu jutro, o wschodzie słońca, a spełnię twoją prośbę.

Sroka wzbiła się w powietrze, a dziewczyna wróciła do zajęć.

Następnego dnia zjawiła się chwilę przed wschodem słońca. Sroka już na nią czekała. W dziobie trzymała flakonik wypełniony kleistą, czerwoną cieczą. Zatrzeszczała, podleciała do dziewczyny i rzuciła jej pod nogi flakonik, po czym pofrunęła na drzewo.

– Co to? – zapytała dziewczyna.

– Leżało przy łóżku starej jędzy.

– Ukradłaś to, ptaku?

– Znalazłam w jej domu.

– To kradzież.

– Jestem wolna. Jeśli chcę coś wziąć, to biorę – zaskrzeczała Sroka zdenerwowana, łopocząc gniewnie skrzydłami. – Wypij, a dostaniesz swój spokój.

Sroka przekonała dziewczynę i ta wypiła zawartość flakoniku.

– A teraz leć, jesteś wolna jak ja – zaszczebiotała Sroka. Rozłożyła skrzydła i odleciała.

Dziewczyna nie oderwała się od ziemi i nie poleciała do chmur jak Sroka. To nie skrzydła jej wyrosły, lecz wydłużyły się zęby. Stały się tak długie i ostre, że przebiły policzki. Oczy natomiast zaszły złotem o kolorze podobnym do słońca ukazującego się na firmamencie.

Wschód był początkiem dnia.

Symbolem początku. 

Dla dziewczyny z pewnością stał się początkiem nowego życia.

Zanim jeszcze słońce całe wyłoniło się powyżej linii horyzontu, na zielonych terenach folwarku miała miejsce rzeź.

Dziewczyna wiedziona pragnieniem zabiła kobiety i mężczyzn. Matkę i ojca. Siostrę i zwierzęta. Zabiła wszystko, co miało krew, wypełniając nią swój żołądek.

W ten sposób nigdy więcej nikt od niej niczego nie chciał.

Nieżywi bowiem nie mogą czegoś chcieć od żywych.

I jak oto prosiła, dostała swój spokój.

Jak wspomniałem na początku, nieistotne jest jej imię dla morałów, a ich z tej historii można wyciągnąć dwa:

Uważaj, o co prosisz.

A jeśli już prosisz, nie proś o to Sroki.


TikTok: julita.books


Złote ciernieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz