01.12
Autor: Nieznany
Zbiór: Złote Baśnie
Tytuł: O dziewczynie, co pragnęła spokoju
Dostępność: Niedostępna, brak w zbiorach FAHP
Dziewczyna o imieniu tak trudnym, że nawet ja, ten, który opowiada tę historię, nie pamięta, jak się zwała. Niemniej nie ma to znaczenie dla morałów, jak na nią wołali.
Dziewczyna wraz z rodziną byli właścicielami folwarku na malowniczym i zielonym półwyspie. Miała prawie wszystko. Wszystko, z wyjątkiem spokoju. Wszyscy bowiem, czegoś od niej ciągle chcieli.
Tu rybacy mieli problem, bo złowić niczego nie mogli i swe żale do niej wygłaszali.
Tu z owczarni wilki zwierzęta pożarły i na nią winę zrzucono.
Tu z młynem coś się stało i głowić się musiała, jak go naprawić.
Tu matka jej młodzieńców do domu sprowadzała, by w końcu przed ołtarzem stanęła.
Tu ojciec ją na lekcje fechtunku ciągał, bo męskiego potomka się nie doczekał.
Tu młodszą siostrę o sztuce fortepianowej musiała przyuczać, bo nauczyciel zeszłej wiosny odszedł, a kolejnego niełatwo było znaleźć.
– Ciągle coś ode mnie chcą, a ja chcę tylko spokoju – żaliła się niebu razu jednego, stojąc na pagórku koło spichlerza.
Tak się stało, że akurat to nie niebo ją słuchało. Jej lament uchwyciła siedząca na olbrzymim dębie Sroka.
– Ciągle czegoś od ciebie chcą? – Sroka wydała z siebie szorstkie, ochrypłe skrzeczenie.
– Kto tu jest? – Przestraszona dziewczyna rozglądała się dookoła. Sądziła, że była tu sama.
– Tu, na drzewie.
– To ty do mnie mówisz, ptaku?
– Ja, ja. – Sroka zaszczebiotała chrapliwie i zatrzepotała skrzydłami. – Słyszałam, że ciągle czegoś od ciebie chcą.
– To prawda. Od rana do nocy biegam i załatwiam sprawy.
– I nie masz nawet czasu dla siebie?
– Ano nie mam.
– I nie masz, kiedy odpocząć na zielonej trawie? – Sroka zaskrzeczała smutno. Rozpostarła skrzydła i przyfrunęła na niższy konar.
– Ano nie mam.
– I nie masz, kiedy przespacerować się wzdłuż linii wody?
– Ano nie mam.
– I nie masz, kiedy między wysokimi drzewami się przejść?
– Ano nie mam.
Dziewczyna z każdym przyznaniem czuła się coraz bardziej przygnębiona. To wszystko, woda, las i pola, należało do niej, a nie dane było jej się z tego cieszyć.
– Smutne to twoje życie, człowieku. – Sroka zajęła inną gałąź, podlatując bliżej dziewczyny. – Ja jestem wolna. Latam, gdzie chcę. Robię, co chcę. Gdy jestem głodna, jem. Gdy chcę przysiąść na starym drzewie, siadam. Gdy chcę polecieć do samego nieba, lecę.
– Ano też tak bym chciała.
– Mogę ci pomóc. – Sroka zaszczebiotała radośnie, łopocząc skrzydłami.
– Jak? Powiedz mi.
– Przyjdź tu jutro, o wschodzie słońca, a spełnię twoją prośbę.
Sroka wzbiła się w powietrze, a dziewczyna wróciła do zajęć.
Następnego dnia zjawiła się chwilę przed wschodem słońca. Sroka już na nią czekała. W dziobie trzymała flakonik wypełniony kleistą, czerwoną cieczą. Zatrzeszczała, podleciała do dziewczyny i rzuciła jej pod nogi flakonik, po czym pofrunęła na drzewo.
– Co to? – zapytała dziewczyna.
– Leżało przy łóżku starej jędzy.
– Ukradłaś to, ptaku?
– Znalazłam w jej domu.
– To kradzież.
– Jestem wolna. Jeśli chcę coś wziąć, to biorę – zaskrzeczała Sroka zdenerwowana, łopocząc gniewnie skrzydłami. – Wypij, a dostaniesz swój spokój.
Sroka przekonała dziewczynę i ta wypiła zawartość flakoniku.
– A teraz leć, jesteś wolna jak ja – zaszczebiotała Sroka. Rozłożyła skrzydła i odleciała.
Dziewczyna nie oderwała się od ziemi i nie poleciała do chmur jak Sroka. To nie skrzydła jej wyrosły, lecz wydłużyły się zęby. Stały się tak długie i ostre, że przebiły policzki. Oczy natomiast zaszły złotem o kolorze podobnym do słońca ukazującego się na firmamencie.
Wschód był początkiem dnia.
Symbolem początku.
Dla dziewczyny z pewnością stał się początkiem nowego życia.
Zanim jeszcze słońce całe wyłoniło się powyżej linii horyzontu, na zielonych terenach folwarku miała miejsce rzeź.
Dziewczyna wiedziona pragnieniem zabiła kobiety i mężczyzn. Matkę i ojca. Siostrę i zwierzęta. Zabiła wszystko, co miało krew, wypełniając nią swój żołądek.
W ten sposób nigdy więcej nikt od niej niczego nie chciał.
Nieżywi bowiem nie mogą czegoś chcieć od żywych.
I jak oto prosiła, dostała swój spokój.
Jak wspomniałem na początku, nieistotne jest jej imię dla morałów, a ich z tej historii można wyciągnąć dwa:
Uważaj, o co prosisz.
A jeśli już prosisz, nie proś o to Sroki.
TikTok: julita.books
CZYTASZ
Złote ciernie
Vampire„Jesteś pokryty cierniami. Złotymi cierniami. Za każdym razem, gdy się do ciebie zbliżam, ranisz mnie. Przebijasz mi serce i zostawiasz ogromne dziury, których nie dam rady załatać. Boję się, że niedługo nie będzie już miejsc do przebicia." Cynthia...