Tom 3 ♦ Rozdział ♦ Drugi (cz. 2)

215 28 9
                                    

04.12

Kolejne pytanie: Wasz ulubiony gatunek książek? Jestem bardzo ciekawa, co zazwyczaj czytacie :D 

***

Jej krzyk zwrócił uwagę patrolującego. Nienaturalnie ucichła, gdy stukot niskich obcasów przyspieszył, by zamrzeć tuż za ścianą. Brzęk przesuwnych zamków naruszył złowieszczą ciszę. Stalowe drzwi otwarły się szeroko, a patrolujący zobaczył scenę niczym z horroru.

Uchwyciła ciche przekleństwo, identyfikując głos jako męski. Miała zamknięte oczy, więc nie mogła dojrzeć osoby wbiegającej do środka. Natomiast wiedziała, co ona zastała.

Ją z krwią ociekającą z szyi i dodającą koloru nudnemu betonowi.

Niełatwe było nawet nie drgnąć, gdy stukot kroków urwał się tuż przy jej prawym boku. Nie potrafiła określić odpowiedniego czasu na przejście do dalszego etapu planu, niemniej wiedziała, że musiała działać, zanim mężczyzna zauważy brak rany.

Cóż, nie przewidziała jednego.

Jedną dłoń przyłożył do jej szyi, chcąc najwyraźniej zatamować krwawienie. Problemem stała się druga ręka, którą sięgnął po coś, sugerując się szelestem i szumem.

Krótkofalówka.

Chciał wezwać pomoc.

Otwarła oczy.

Miedziany.

Spodziewała się co najwyżej Czerwonego, nie sądziła jednak, że przyjdzie jej się mierzyć z Miedzianym. Teraz szczególnie przestała wierzyć, że trafiła do FAHP. Jak wampiry miały pracować w organizacji, która teoretycznie chroniła ludzi właśnie przed nimi?

Nastąpiła zmiana planów. Musiała wystawić cięższe działo, niż początkowo planowała.

Jej oczy zalśniły złotem.

Miedziany odskoczył, padając na tyłek, jakby właśnie strzeliła mu ogniem w twarz. Nie wiedziała jednak, czy bardziej przeraziła go barwa jej tęczówek, czy to, że była cała i zdrowa.

Wykorzystując przewagę zaskoczenia, sprawnie podniosła się z ziemi i popędziła w kierunku otwartych drzwi. Kiedy chwyciła klamkę, wampir w dalszym ciągu siedział w bezruchu. W tej chwili przypominał co najwyżej sierotkę Marysię niż groźnego wampira klasy średniowyższej. Jego umysł zdawał się w dalszym ciągu nie przetworzyć, co tu się wydarzyło. Dopiero gdy pociągnęła masywne drzwi w swoją stronę, Miedziany się ruszył. Może w dalszym ciągu nie potrafił określić, co nastąpiło przed jego przyjściem, lecz zdołał już sobie uświadomić, że został oszukany. Z mordem wypisanym na twarzy pomknął ku niej.

Nawet wampirze tempo nie wystarczyło, gdy drzwi zatrzasnęły się tuż przed jego nosem. Rozniósł się huk, gdy Miedziany uderzył w stalową powierzchnię.

Nie czekając, aż jego krzyki przyciągną innych wampirów lub zanim rozwali drzwi, a po ich drżeniu spodziewała się, że może nastąpić to lada chwila, bez zastanowienia wyrwała się w stronę przeciwną, niż przyszedł wampir.

Nie rozglądała się. Po prostu biegła przed siebie z tlącymi w sobie dwiema naiwnymi nadziejami: końcu dopadnie do wyjścia i nikogo po drodze nie spotka. Jedynie odnotowywała w głowie najważniejsze informacje, które mogły jej się przydać: beton, brak okien, słabe światło. Trafiła do podziemnego ciągu tuneli. Przypominało to bunkier lub schron.

Nie zważając na atakującą zadyszkę, parła do przodu, co chwilę oglądając się za siebie. Korytarz wydawał się rozciągać ku nicości. Wprawiał w zawroty głowy. Beton nadciągał na nią z dwóch stron, coraz bardziej zmniejszając swoją powierzchnię. Światła migotały wzdłuż sklepionego sufitu, zwiastując niebezpieczeństwo. Cisza była jednak najgorsza. Jej dyszenie nikło w niekończącym się tunelu. Już zaczynała myśleć, że przeniknęła rzeczywistość i trafiła do Backrooms, gdy w końcu dobiegła do rozwidlenia korytarza. Obie odnogi wyglądały identycznie, więc skręciła w prawą, jako że była już bliżej niej. Ledwo zdążyła zatrzymać się i nie wpaść na szklane drzwi. Nie pasowały do nieco apokaliptycznego nastroju szarych tuneli. Uznała, że mogły kryć wyjście. Co prawda przez szybę dostrzegła korytarz niczym nieróżniący się od tego, którym teraz biegła, lecz może gdzieś za zakrętem czekał na nią napis: Exit.

Pociągnęła za klamkę, jednak drzwi jedynie nieznacznie się zatrzęsły. Dopiero teraz jej uwagę zwrócił czytnik. Najwyraźniej potrzebowała karty, aby przejść dalej.

Postanowiła nie tracić czasu i odwróciła się, by sprawdzić drugą odnogę korytarza. Ruszyła na lewą stronę, gdy ujrzała postać. Odległy odgłos szpilek umknął przed jej słuchem. Ciało zadziałało szybciej niż mózg i zdołała schować się za ścianą, zanim została zauważona. Sama również nie zdążyła przyjrzeć się osobie, a co ważniejsze nie uchwyciła koloru tęczówek.

Stukot szpilek niebezpiecznie stawał się głośniejszy, niczym bębny wyznaczające czas sądu, a jej nie przychodził do głowy żaden rozsądny pomysł.

Mogła rozbić szybę i przedostać się na korytarz za drzwiami, jednak wtedy również przyspieszy swoje wykrycie. Nie chciała tego także robić z identycznego powodu, z którego nie zniszczyła stalowych drzwi. Beton i brak okien już wcześniej dał do myślenia. Jeśli faktycznie była pod ziemią, użycie zdolności mogło pogrzebać ją tutaj już na zawsze wraz ze snutymi planami ucieczki.

Godząc się z zostaniem wykrytą, przylgnęła do ściany całym ciałem. Może jakimś cudem jak kameleon zleje się z tłem. Szary dres rozmył się na betonie, jednak tak łatwo nie chciała zniknąć czerwień krwi zaschnięta na szyi, a jeszcze bardziej uparta była płonąca barwa rudych włosów.

Wzięła głęboki wdech, odliczając ostatnie kroki osoby, doprowadzające do ich spotkania.

Kobieta w średnim wieku wyszła zza zakrętu, skręcając w korytarz, w którym chowała się Cynthia.

A więc koniec.

Kazała szykować się bestiom zniszczenia. Wolała tego uniknąć, ale będzie musiała ich użyć.

Człowiek lub wampir, tego nie mogła ustalić, bo kobieta miała wzrok wlepiony w telefon. Palcami jednej ręki uderzała w ekran, drugiej natomiast kręciła smyczą, na której końcu znajdowała się karta.

– Cześć – rzuciła nieznajoma do niej, nawet nie poświęcając jej spojrzenia.

Cynthia nie zdołała przeanalizować, czy lepszym było odpowiedzenie, ryzykując, że nieznany głos mógłby zaalarmować, czy pozostać cicho, co również mogło przykuć uwagę. Kobieta przyłożyła kartę do czytnika i przeszła przez drzwi, pozwalając im automatycznie się zamknąć za sobą. Piknięcie sygnalizowało, że znowu zostały zablokowane.

Nie ryzykując spotkaniem kobiety, gdyby postanowiła się cofnąć, pobiegła w drugą odnogę korytarza. Tym razem nikt jej w tym nie przeszkodził.

Ta część miała więcej pobocznych tuneli i drzwi. Musiała zachować większą czujność, pilnując, czy akurat z żadnych nikt nie wychodził. Każdym się pobieżnie przyglądała, oceniając, że nie wyglądały na takie, które mogły prowadzić do wyjścia. Dopóki nie znalazła dużych dwuskrzydłowych drzwi, wieńczących jedną z odnóg korytarza. Były lekko uchylone, co zwróciło jej uwagę. Podeszła do nich ostrożnie, nasłuchując dźwięków. Cisza po drugiej stronie popchnęła ja do wsunięcia się do środka przez niewielką szparę.

Ogromne pomieszczenie z kilkoma rzędami długich, prostokątnych stołów.

Stołówka.

Sądziła nawet, że była pusta, gdy niespodziewanie z boku dobiegł huk.


TikTok: julita.books

Złote ciernieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz