06.12
Było pytanie o żywą czy sztuczną choinkę (ja tak à propos też wolę żywą) to teraz: na czubku choinki gwiazda czy szpic?
***
– Dlaczego tu jestem?
– Nie wiem. Ty tutaj przyszłaś.
Dopiero co Cynthia zapanowała nad wyrazem twarzy, a już samoistnie pokryły go oznaki konsternacji. Potrzebowała chwili, by zrozumieć, że Brytyjka mówiła o stołówce.
– Co robię w tej bazie? – doprecyzowała, gestykulując z łyżką w ręku. Gdy przestała, stwierdziła, że wystarczy już tego celowania nią w dziewczynę. Zwłaszcza że zaczęła boleć ją ręka od trzymania wyprostowanej. Odłożyła część zastawy stołowej na blat, co nie umknęło szarookiej.
– Nic szczególnego. Powiedzmy, że to etap przejściowy – zdradziła, krzyżując ręce i opierając się biodrem o krawędź stołu, przybierając postawę wyluzowanej pracownicy, która właśnie wyszła na ploteczki z koleżanką z pracy.
– Do czego?
– Zanim pojedziesz dalej.
Niby odpowiadała, ale nie podała żadnych istotnych informacji.
– Dlaczego organizacja rządowa mi pomaga?
– Nadarzyła się okazja. W pałacu pojawiło się zamieszanie i postanowiliśmy je wykorzystać – wyjaśniła wprost.
– Więc to nie wy jesteście odpowiedzialni za śmierć Miedzianych podczas przemiany?
– Nie, Boże, nie. – Jej oczy otwarły się szeroko, jakby nie mogła uwierzyć, że Cynthia tak pomyślała.
– Więc kto?
W jej głowie pojawił się obraz blondwłosego wampira klasy najwyższej. Kallias. Xander wyjawił jej wtedy, że to Złoty był odpowiedzialny za tę masakrę. A później jej krewny już czekał na nich, kryjąc się w mglistej zasłonie wytworzonej za pomocą umiejętności swojego rodu.
– To skomplikowane. – Potarła palcem kącik ust, wahając się, jak na to odpowiedzieć. – Mogę teraz ja cię o coś zapytać? – Nagle się wyprostowała, stając niemal na baczność.
Chciała odpowiedzieć „Nie", ale to przekraczało jej wewnętrzną granicę dobrego wychowania. Było to dziwne, że właśnie teraz się w niej obudziła, gdy już zdążyła grozić dziewczynie i zwracać się opryskliwie. Dlatego z pewnym dystansem zaznaczyła:
– Zależy o co.
– Mogę zobaczyć twoje oczy?
– Moje oczy? – Zdziwiła się.
– Mam na myśli te drugie.
– Drugie? – Udawała, że nie zrozumiała.
– Te złote.
– Dlaczego?
Szukała w tym podstępu. Ivy wydawała się człowiekiem, lecz kto wie, może była ukrytą wiedźmą i potrafiła jakoś wykorzystać wyzwolenie złota. Dwa miesiące spędzone w pałacu to stanowczo niewystarczająco, aby poznać wszystkie tajemnice ukrytego, nadprzyrodzonego świata.
– Jestem mega ciekawa, jak wyglądają. – W brytyjskim akcencie pobrzmiewała ekscytacja. Złączyła dłonie za plecami i delikatnie zahuśtała się na nogach, wyciągając łopatki do tyłu. – Dyrektor nigdy ich nie pokazuje.
– Dyrektor? Jest Złotym? – To ją nieco przeraziło.
Dyrektorem organizacji chroniącej ludzi przed wampirami był Złoty. Najgorszy wybór, na jaki ktoś mógł się zdecydować.
CZYTASZ
Złote ciernie
Vampire„Jesteś pokryty cierniami. Złotymi cierniami. Za każdym razem, gdy się do ciebie zbliżam, ranisz mnie. Przebijasz mi serce i zostawiasz ogromne dziury, których nie dam rady załatać. Boję się, że niedługo nie będzie już miejsc do przebicia." Cynthia...