Tom 3 ♦ Rozdział ♦ Drugi (cz. 4)

206 26 13
                                    

06.12

Było pytanie o żywą czy sztuczną choinkę (ja tak à propos też wolę żywą) to teraz: na czubku choinki gwiazda czy szpic? 

***

– Dlaczego tu jestem?

– Nie wiem. Ty tutaj przyszłaś.

Dopiero co Cynthia zapanowała nad wyrazem twarzy, a już samoistnie pokryły go oznaki konsternacji. Potrzebowała chwili, by zrozumieć, że Brytyjka mówiła o stołówce.

– Co robię w tej bazie? – doprecyzowała, gestykulując z łyżką w ręku. Gdy przestała, stwierdziła, że wystarczy już tego celowania nią w dziewczynę. Zwłaszcza że zaczęła boleć ją ręka od trzymania wyprostowanej. Odłożyła część zastawy stołowej na blat, co nie umknęło szarookiej.

– Nic szczególnego. Powiedzmy, że to etap przejściowy – zdradziła, krzyżując ręce i opierając się biodrem o krawędź stołu, przybierając postawę wyluzowanej pracownicy, która właśnie wyszła na ploteczki z koleżanką z pracy.

– Do czego?

– Zanim pojedziesz dalej.

Niby odpowiadała, ale nie podała żadnych istotnych informacji.

– Dlaczego organizacja rządowa mi pomaga?

– Nadarzyła się okazja. W pałacu pojawiło się zamieszanie i postanowiliśmy je wykorzystać – wyjaśniła wprost.

– Więc to nie wy jesteście odpowiedzialni za śmierć Miedzianych podczas przemiany?

– Nie, Boże, nie. – Jej oczy otwarły się szeroko, jakby nie mogła uwierzyć, że Cynthia tak pomyślała.

– Więc kto?

W jej głowie pojawił się obraz blondwłosego wampira klasy najwyższej. Kallias. Xander wyjawił jej wtedy, że to Złoty był odpowiedzialny za tę masakrę. A później jej krewny już czekał na nich, kryjąc się w mglistej zasłonie wytworzonej za pomocą umiejętności swojego rodu.

– To skomplikowane. – Potarła palcem kącik ust, wahając się, jak na to odpowiedzieć. – Mogę teraz ja cię o coś zapytać? – Nagle się wyprostowała, stając niemal na baczność.

Chciała odpowiedzieć „Nie", ale to przekraczało jej wewnętrzną granicę dobrego wychowania. Było to dziwne, że właśnie teraz się w niej obudziła, gdy już zdążyła grozić dziewczynie i zwracać się opryskliwie. Dlatego z pewnym dystansem zaznaczyła:

– Zależy o co.

– Mogę zobaczyć twoje oczy?

– Moje oczy? – Zdziwiła się.

– Mam na myśli te drugie.

– Drugie? – Udawała, że nie zrozumiała.

– Te złote.

– Dlaczego?

Szukała w tym podstępu. Ivy wydawała się człowiekiem, lecz kto wie, może była ukrytą wiedźmą i potrafiła jakoś wykorzystać wyzwolenie złota. Dwa miesiące spędzone w pałacu to stanowczo niewystarczająco, aby poznać wszystkie tajemnice ukrytego, nadprzyrodzonego świata.

– Jestem mega ciekawa, jak wyglądają. – W brytyjskim akcencie pobrzmiewała ekscytacja. Złączyła dłonie za plecami i delikatnie zahuśtała się na nogach, wyciągając łopatki do tyłu. – Dyrektor nigdy ich nie pokazuje.

– Dyrektor? Jest Złotym? – To ją nieco przeraziło.

Dyrektorem organizacji chroniącej ludzi przed wampirami był Złoty. Najgorszy wybór, na jaki ktoś mógł się zdecydować.

Złote ciernieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz