17.12
A pierniczki już upieczone?
***
– Potrzebuję porozmawiać z dyrektorem – oznajmiła bez wahania.
Ivy nie dopytywała. Skinęła głową na znak zrozumienia. Parę minut później stały już przed drzwiami prowadzącymi do pomieszczenia, w którym urzędował Nereus. Dziewczyna nie potrzebowała brata, aby wejść do środka. Zeskanowała kartę i wpisała kod. Piknięcie sygnalizujące otwarcie drzwi ledwo zdążyło rozbrzmieć, a ta wbiegła do środka, jakby ważyły się losy świata.
– Dyrektor nie jest dyspozycyjny – rzuciła natychmiast kobieta siedząca za biurkiem.
– Grace. – Ivy kocim krokiem zbliżyła się do pracownicy i nachyliła się nad blatem, stukając długimi paznokciami w jego powierzchnię. – Ty wiesz, kim ona jest? – Zawiesiła głos i wskazała ruchem głowy Cynthię. – Przyprowadziłam VIP-a.
Pofarbowana na blond kobieta otaksowała wzrokiem córkę dyrektora. Głośno westchnęła z bezradności i wróciła spojrzeniem do Ivy.
– Rozmawia z prezydentem – poinformowała ściszonym głosem.
– Ploteczki z prezydentem mogą poczekać – skontrowała i minęła biurko.
Grace poderwała się z krzesła i na tyle ile umożliwiła jej ołówkowa spódnica i szpilki, pobiegła za Ivy. Spróbowała chwycić ją za ramię, jednak ta zdążyła przewidzieć ruch i się odchyliła. Drugi raz nie udało jej się umknąć. Skończyło się tak, że szarpiąc się, we dwie wylądowały w gabinecie dyrektora.
A Cynthia po prostu stała i na to wszystko patrzyła.
– Przepraszam, panie dyrektorze... Próbowałam ja zatrzymać – wybąkała Grace, wkładając białą koszulę w spódnicę. W czasie ich małej szarpaniny się podwinęła.
Cynthia skierowała kroki do gabinetu, akurat natrafiając na reakcję Nereusa. Tarł czoło, nie mając jednak słuchawki w żadnej dłoni. Telefon stał nienaruszony na nieskazitelnie czystym biurku. Poświęcił córce krótkie spojrzenie i wrócił wzrokiem do pracownicy. Wydawał się zażenowany, choć mogła być to nadinterpretacja Cynthii.
– Rozumiem, Grace. Możesz nas zostawić.
Kobieta kiwnęła głową i ruszyła do swojego miejsca pracy. Mijając Ivy, nieco zwolniła i obdarowała ją cierpkim spojrzeniem, na które ta przepraszająco się skrzywiła.
– Ivy, także możesz wyjść – dodał po chwili dyrektor.
– Znowu? – jęknęła.
Zgromił ją ostrzegawczym spojrzeniem.
– Już idę, idę – mruknęła, nie wykłócając się ze swoim szefem.
– Usiądź.
Cynthia nie zajęła wskazanego fotelu. Dobrze pamiętała, jak ostatnio przebiegła rozmowa, gdy na nim siedziała. Nie chcąc przeżyć tego po raz kolejny, nie ruszyła się, tkwiąc na środku gabinetu, otoczona z dwóch stron regałami.
– Nie chcę wyjeżdżać. Chcę tu zostać – wypaliła.
Odchylił się wraz z oparciem fotelu i z podpartymi rękoma na podłokietnikach, zmierzył ją przenikliwym wzrokiem.
– To nie jest możliwe.
Uchwyciła szalone bicie swojego serca. Była pewna, że Złoty tym bardziej je usłyszał.
– Dlaczego? Bo rada mnie znajdzie?
– W rzeczy samej.
– Znajdą mnie szybciej czy później. To tylko kwestia czasu.
– Kwestia czasu akurat w twoim przypadku jest bardzo kluczowa – podkreślił kategorycznie.
– Chcę zostać tutaj i trenować. Jeśli rada mnie znajdzie, chcę być gotowa. – Nie poddawała się. Kolejna porażka zbyt dużo by ją kosztowała. Musiała tu zostać. Za wszelką cenę.
– Sam wyjeżdżam za kilka dni. Większość czasu urzęduję w głównej bazie w Waszyngtonie.
– Więc zabierz mnie tam.
Ojciec zamilkł, zdając się lekko poirytowany, co było czymś nowym w jego przypadku. Postukał palcami o poręcz fotelu, przeszywając córkę nieprzyjemnym spojrzeniem. Aż nogi zaczęły jej dygotać, choć akurat to mogło też być spowodowane niedostarczeniem ostatnio wystarczającej ilości witamin.
– Nie jestem wojownikiem – przyznał. – Moja umiejętność nie nadaje się do walki. Nie mam wiedzy, którą mógłbym ci przekazać.
Zagryzła wargę, umykając wzrokiem na równo ułożone segregatory. Szukała przekonujących argumentów. Cokolwiek co pomoże jej tu zostać. Aż jej wzrok zatrzymał się na niebieskiej teczce.
– Niech uczy mnie ten Błękitny.
– Hayes?
– Widziałam, co potrafi.
– Hayes jest wyjątkowy. Pochodzenie ma w tym znaczący udział. W jego żyłach nie płynie jedynie wampirza krew.
Zmarszczyła brwi. Nietrudno było ustalić, że dyrektorowi nie chodziło o ludzką krew. Nie traciła jednak teraz czasu na dochodzenie, z jaką istotą połączył się wampir, dając życie Hayesowi.
– W moich nie płynie tylko ludzka. Jestem Złotą. – W jej tonie nie było niepewności. – Gdybym chciała, mogłabym zrównać cały ten bunkier z ziemią. Nauczyłam się przywoływać moc zniszczenia, teraz potrzebuję kogoś, kto nauczy mnie ją kontrolować.
– Osoby, które mogły to zrobić, nie żyją... – urwał niespodziewanie. Zesztywniał z podniesionym palcem. Jasnobrązowe tęczówki przygasły.
Cynthia nie rozumiała, co się działo. Jakby ktoś zatrzymał czas. Aż rozejrzała się po gabinecie, sądząc, że może ktoś przeszkodził w ich rozmowie. Byli sami. Dopiero głos ojca przywołał jej spojrzenie.
– Przemyślę to.
Teraz to ona osłupiała. Co prawda się nie zgodził, lecz brzmiało to, jakby był bliżej powiedzenia „Tak" niż bezwzględnej odmowy.
– Naprawdę to przemyślisz? – dopytała, szukając w tym podstępu. Może to była tylko jego zagrywka, aby jej się pozbyć z gabinetu.
– Jeśli tak powiedziałem, tak zrobię. Cenię sobie wartość słowa. – Brzmiał, jakby niedowierzanie Cynthii było niestosowne.
– Okej... – Pokiwała głową i zaczęła się wycofywać z założonymi za plecami rękami.
Teraz musiała się ewakuować i liczyć, że ojciec nie przejrzy jej prawdziwego powodu zostania. Nie powiedziała mu całej prawdy. Bez dwóch zdań musiała stać się silniejsza. Dla Bethany. Poświęciła swoje życie, aby uratować ją od planów Deimosa. Za wszelką cenę nie mogła pozwolić, aby poszło to na marne. Jeśli któregoś dnia rada ją znajdzie, chciała być na nich gotowa.
Decyzję również podjęła z myślą o Xanderze.
Jeśli zabiorą ją do miejsca, gdzie nawet rada nie wyśledzi jej przez długi czas, nie zrobi tego także Xander. Tutaj łatwiej będzie mógł ją znaleźć.
Straciła już jedną bliską osobę.
Nie zamierzała stracić kolejnej.
TikTok: julita.books
CZYTASZ
Złote ciernie
Vampire„Jesteś pokryty cierniami. Złotymi cierniami. Za każdym razem, gdy się do ciebie zbliżam, ranisz mnie. Przebijasz mi serce i zostawiasz ogromne dziury, których nie dam rady załatać. Boję się, że niedługo nie będzie już miejsc do przebicia." Cynthia...