Rozdział 7

14.5K 802 94
                                    


-Aria-

Resztę lekcji spędziłam spokojnie. Na przerwie na Lunch siedziałam z Lukim i jego watahą. Vivian cały czas rzucała jakieś komentarze na mój temat, ale ignorowałam to. Zaprzyjaźniłam się z Nadią i Vanessą, dokładnie tak samo jak w śnie. Z chłopakami się dogaduje, lecz jak na razie razem z Lukim jesteśmy na poziomie przyjaźni.

Kiedy szłam już do mojej szafki po kurtkę, nagle ktoś na mnie wpadł, przez co wylądowałam na ziemi.

- Oj przepraszam, nic ci się nie stało? - zapytał wysoki brunet z zielonymi oczami, pomagając mi wstać.

- Nie, nic... - otrzepałam się z niewidocznego kurzu i spojrzałam na niego.

Poczułam zapach charakterystyczny dla wilkołaków.

Pochodził z drugiej watahy, mimo tego posłałam mu uśmiech. Patrzyliśmy się na siebie jakieś trzy minuty, gdy on nagle przerwał ciszę.

- Ech.... Nie przedstawiłem się, jestem Alex. Alex Grey. - podał mi swoją rękę, a ja ją uścisnęłam.

- Ja jestem Aria Wolf. Nowa uczennica od wczoraj. powiedziałam mu radośnie, na co on popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Co cię tak dziwi? - zapytałam zdziwiona jego reakcją.

- Nie nic.... Słyszałem, że po prostu w pierwszy dzień dostałaś się na zawody na które niektórzy próbują się dostać od bardzo długiego czasu. - wyjaśnił. Coś nie uwierzyłam mu, ale przytaknęłam.

- Wiesz co za to, że na ciebie wpadłem zapraszam cię na kawę. Nie przyjmuję odmowy. -powiedziała z dumą i wyższością na co zachichotałam.

- Z przyjemnością przyjmę zaproszenie. - odpowiedziałam dalej chichocząc.

- Okej to jutro o 18, pasuję ci?

- Tak pasuje to do zobaczenia mięśniaku.

- Do zobaczenia, szczeniaku. - na ostatnie jego słowo zdziwiłam się lecz nie zdążyłam nic powiedzieć, bo odszedł. Podeszłam do swojej szafki i ubrałam kurtkę.

Wychodziłam już z terenu szkoły, gdy ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Lucka.

- Luck? Co ty robisz? - zapytałam ze zdziwieniem.

- Ja... Chciałem cię zaprosić na spacer... Oczywiście taki przyjacielski... - ucieszyłam się z jego propozycji i automatycznie zgodziłam się.

- Tak! - krzyknęłam uradowana, dopiero po chwili skapnęłam się jak się zareagowałam i od razu zalałam się rumieńcami, na co on zachichotał.

- Okey to idziemy? - zapytał po chwili.

- Pewnie. - odpowiedziałam radośnie. Ruszyliśmy w stronę parku. Szliśmy dróżkami na których było bardzo małych ludzi. Nagle Lucas zatrzymał się i złapał mnie za rękę.

- Ufasz mi? - zapytał patrząc mi w oczy.

- Teoretycznie.. - odpowiedziałam patrząc w jego oczy. Rozpływam się w jego pięknych tęczówkach.

- Dobrze, zamknij oczy.-wykonałam jego polecenie nie chętnie. Zamknęłam oczy, a po chwili jakiś materiał wylądował na mojej twarzy.

- Lucas? Co to? - zapytałam ze zdziwieniem.

- To na wypadek gdybyś chciała podglądać.

- Co podglądać? - zapytałam ze zaciekawieniem, na co ona zaśmiał się.

- Dowiesz się księżniczko, jak tam dojdziemy. - powiedział radośnie i złapał mnie za rękę, a ja postanowiłam mu zaufać. Luck zaczął mnie gdzieś prowadzić szłam za nim ciągle się potykając. Nagle potknęłam się tak mocno, że miałam już upaść lecz jakieś silne ramiona złapały mnie.

- Może lepiej cię poniosę, bo jeszcze jakieś dziesięć minut drogi, a nie chcę byś się zabiła.-zaproponował z radością, delikatnie się zarumieniłam, bo z jednej strony chciałam by mnie poniósł, a z drugiej bałam się, że znów mnie zrani. Luck widząc moje zmieszanie, bez mojego ani jednego słowa wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, więc postanowiłam nie protestować tylko wtuliłam się w jego tors. Usłyszałam, że Lukas zamruczał cichutko z zadowoleniem, lecz dzięki lepszemu słuchu usłyszałam je. Przez resztę drogi nie rozmawialiśmy tylko on szedł, a ja byłam w jego wtulona. Po kilku minutach Luck mnie postawił.

- Jesteśmy księżniczko. - mówiąc to zdjął mi opaskę, a moim oczom ukazała się piękna polana w głębi lasu. Była cała w kwiatach, a w powietrzu unosił się przecudny zapach lasu. Na ten widok uśmiechnęłam się co nie uszło uwadze Lucka. Na jej środku znajdowało się nie duże jeziorko, a obok niego znajdował się koc i koszyk.

-Pomyślałem, że zgodzisz się na piknik. - powiedział uśmiechając się uroczo.

- Zgodziłabym się, ale mówiłeś, że to będzie spacer. - zauważyłam uśmiechają się z jego pomysłu.

- No wiem, ale tak jest lepiej.

- Aha...

- Chodź, usiądziemy. - mówiąc to złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę koca. Usiedliśmy na nim, a Luck przytulił mnie.

- Hola, hola, mieliśmy zacząć od przyjaźni. - przypomniałam mu, na co on zrobił smutną minkę.

- Tak wiem... Ale proszę cię daj mi szansę. - zastanowiłam się nad jego słowami, z jednej strony chciałam mu dać szanse, ale z drugiej bałam się.

- Luck postaram się... -wymamrotałam nieśmiało , na co on przytulił mnie czule. Odwzajemniłam jego gest.

Resztę naszego "spaceru" spędziliśmy bardzo miło i romantycznie. Luck cały czas mówił jaka to ja jestem piękna i cały czas rzucał mi komplementy Cały czas także zastanawiam się czy było to przyjacielskie spotkanie czy też randka. Luck odprowadził mnie pod dom, a ja na pożegnanie dałam mu buziaka w policzek i poszłam do domu nim zdążył coś powiedzieć.

Ten "spacer" był najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. Poszłam do mojego pokoju i przebrałam się w piżamę. Nie miałam nic zadane więc nie musiałam nic robić.

Zaczęłam czytać książkę "Percy Jackson i Klątwa Tytana". Książki z tej serii bardzo mi się spodobały, więc czytam je po kilka razy. Przeczytałam z 5 rozdziałów i poszłam spać. Śniłam o nim, o tym co nas łączy i różni, o naszym wspólnym przeznaczeniu.

Wybaczcie nie obecności, ale szkoła do której chodzę kończyła 70 lat, więc miałam dużo pracy. No wiecie przygotować się do występów i wszystkiego innego. Więc błagam wybaczcię, a ja postaram się wszystko nadrobić na feriach.(Zaczynają się od 1 lutego, a kończą 14) Mam nadzieje, że rozdział się spodoba. Pozdrawiam was moje wilczki.

Niebieskooka dziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz