Rozdział 15

10.6K 691 42
                                    

-Lukas-

Była już 11:45 więc pojechałem po Arie i Nadie, bo Nadia postanowiła, że pomorze jej w przygotowaniach.  Przyjechałem pod dom Arii i poszedłem zadzwonić do drzwi. Po chwili otworzył mi anioł. Aria wyglądała jak anioł miała na sobie piękna błękitną sukienkę przed kolana z jasno-różowymi kwiatami wiśni. Na jej widok rozdziawiłem usta z podziwu, na co ona zachichotała po chwili doszła do niej Nadia i też zachichotała. Szybko się ogarnąłem.

-Hej Siostra, hej Skarbie.-Powiedziałem i pocałowałem ją w policzek.

-Hej braciszku.-Przywitała się radośnie moja siostrzyczka.

-Hej Misiu.-Przywitała się Aria i wysłała mi piękny uśmiech.

  -Okey to jedziemy?-Zapytałem podejrzanie myśląc, że są jeszcze nie gotowe. Dziewczyny równocześnie pokiwały głową. Trochę mnie zdziwiło, że są już gotowe, bo wiecie to dziewczyny i myślałem, że będą baaaaarrrrddddddzzzzzzzooooooooo długo się szykować. Nadia i Aria znikły na chwile w domu. Po chwili wróciły z swoimi kurtkami. Pokiwałem głową i zacząłem sie kierować w kierunku mojego samochodu. Wsiadłem do samochodu po chwili doszły do mnie dziewczyny. Aria usiadła obok mnie, a Nadia z tyłu za mną. Drogę do domu spędziliśmy w ciszy. Kiedy dojechaliśmy Nadia wybiegła z samochodu, zostawiając nas samych. Wyszedłem  z samochodu i pobiegłem pod drzwi Arii,  i nim zdążyła  wysiąść otworzyłem je. Aria wyszła i zauważyłem, że się denerwuje.

-Nie martw się moi rodzice nie są wymagający i na pewno im sie spodobasz.-Próba pocieszania jej u=dała sie i Aria obdarzyła mnie swoim pięknym uśmiechem.

-Na pewno masz racje.-Chwyciłem Arie za rękę i poprowadziłem ją pod drzwi.

-Aria-

Luk chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić  do drzwi. Luk bez pukania wszedł przez drzwi. Przy drzwiach stało parę osób dwóch z nich nie znałam. (Reszta to osoby z watahy) Byłą to średniej wysokości kobieta z zielonymi oczami i czarnymi włosami z odrobinką siwizny. Obok niej stał dość wysoki i umięśniony  mężczyzna z brązowymi włosami i czarnymi oczami. 

-Dzień dobry jestem Aria Wolf.-Przedstawiłam sie podając rękę mężczyźnie, a ten natychmiast ją ucisnął. Po tym podałam rękę kobiecie, która ją uścisnęła i przytuliła sie do mnie czule.

-Witaj Ario jestem Maria, matka "Luksiusia".-Powiedziała słodko ostatnie słowo.

-Mamo! Miałaś tak na mnie nie mówić!-Przypomniał  skołowany Luk, jego matka puściła tą uwagę mimo uszu i puściwszy mnie poszła do innego pomieszczenia.

-Witaj jestem Henry ojciec Lukasa.-Przywitał się poważnym tonem i zaczął prowadzić wszystkich do innego pomieszczenia. Doprowadził nas do jadali z wielkim mogącym pomieścić z trzydzieści osób zrobionym z jasnego drewna stole, a przy nim siedziała.... Vivian. Kiedy mnie zobaczyła wstała tak nagle, że krzesło wywróciło się.

-Co ONA tu robi?-Zapytała wściekle.

-Viv ten obiad jest z okazji poznania bratniej duszy Lukasa.-Wyjaśnił jej ojciec Luka, na te słowa twarz Viv zmieniła na mocno czerwony z wściekłości.

-To ona jest jego bratnią duszą?!

-Tak Aria jest  bratnia duszą Alfy i nie masz nic do tego Viv.-Zawiadomił ją z powagą Matt. Viv na jego słowa podniosła krzesło i usiadła na je obrażona. Chciałam już usiąść na jednym z wolnych miejsc jak reszta, gdy nagle Luk złapał mnie za rękę. Luk zaprowadził mnie na miejsce na przeciw jego i odsunął mi krzesło.

-Dziękuje ci mój drogi książe.-Podziękowałam ja w średniowieczu na co ona zaśmiał sie cicho.

-To dla mnie przyjemność moja pani.-Powiedział również tekstem z średniowiecza siadając na przeciw mnie. Zaczęły się rozmowy na najróżniejsze tematy jakimi były: "Viv wolisz tu siedzieć czy wyjść na dwór?" "Wole ser żółty niż biały" i wiele innych nie wartych uwagi tematów. Po kilku minutach do jadalni weszła Mama Luka z tacą z  jedzeniem. Głownie były to potrawy z mięsem.

-O Viv dlaczego masz taką skwaszoną minę?-Zapytała z troska Maria, na co Viv prychnęła i nie odpowiedział na pytanie. Reszta obiadu minęła w bardzo miłej atmosferze. Dowiedziałam sie kilku ciekawych rzeczy o przemianie i Luku.(Dowiedziałam sie, że jak był mały to zgubił się w lesie i, że raz stłukł okno "rzucając" swoim kolegą.)  Mama Luka cały czas mówiła,  że idealnie do siebie pasujemy. Mówiąc ogólnie polubiłam rodziców Luka, a oni chyba mnie też polubili. Luk odwiózł mnie do domu około godziny 23. Tak wiem długo, ale wiecie rozmowy sie przeciągnęły. 

-To pa Wilczku.-Pocałowałam Luka w usta i weszłam do domu. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. weszłam do mojego pokoju, podeszłam do kalendarza i zobaczyłam, że w niedziele jest czternasty, a to oznaczało Walentynki. "Całkiem zapomniałam o tym, jutro pojadę do miasta i poszukam coś dla niego, a teraz idę spać." Pomyślała  i tak też zrobiła.

Niebieskooka dziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz