Rozdział 47

4.7K 350 54
                                    

-Aria-

Słyszałam kroki i odgłosy rozmowy, lecz nie mogłam rozróżniać słów. Nagle otworzyłam oczy i zobaczyłam Luka i jakiegoś starszego faceta. Przez chwile patrzyłam się na niego nie mogąc wydusić z siebie słowa. Po kilku sekundach jednak odzyskałam tą zdolność.

-Luk? Co się stało?- Zapytałam słabo.

-Ci... Nic po prostu straciłaś przytomność.- Wyjaśnił całując mnie w czoło.

-Co jej jest?- Zapytał po chwili. Przez chwilę lekarz milczał, lecz później uśmiechnął się szeroko. Wpatrywałam się w niego z niezrozumieniem, lecz on po chwili przemówił.

-Alfo to nic groźnego, po prostu Luna jest.... Luna jest w ciąży...- Widziałam jak na twarzy Luka pojawił się szeroki uśmiech, na mojej zresztą też się on pojawił. Odruchowo pogłaskałam się po brzuchu. Luk pojawił się obok mnie szybciej niż mój mózg mógł to zanotować. Usiadł obok mnie i pogłaskał po głowie.

-Co się stało, że zemdlała?- Zapytał zmartwiony, dalej głaszcząc mnie po głowie.

-Luna musiała się przemęczyć, i z tego powodu zemdlała.- Tu zwrócił się do mnie.- Luno musisz się oszczędzać, bo inaczej możesz stracić dziecko. Do widzenia. Alfo. Luno.- Pożegnał się kłaniając i wyszedł z pomieszczenia. Przez chwile panowała cisza, lecz później odezwał się Luk.

-Będę miał syna! Będę ojcem!- Zawołał radośnie, zaśmiała się na jego reakcje. Po chwili pojawił się obok mnie i pocałował mnie dość delikatnie.

-Nawet nie wiesz ja ciebie kocham...- Wyszeptał do moich ust. Uśmiechnęłam się na jego słowa.

-Ja ciebie też kocham...- Powiedziałam słabo, lecz mój głos był pewniejszy niż kiedy się obudziłem. Luk podniósł mnie do pozycji siedzącej i objął mnie. Wydawało mi się, że ma zamiar chronć mnie przed całym światem. Nagle objęła mnie obawa.

-Luk... Boję się...- Wyszeptałam w jego klatkę piersiową.

-Nie masz powodu ukochna. Nie pozwolę by ktoś zrobił wam krzywdę.- Oświadczył patrząc w moje oczy. Widziałam w nich miłość i przysięgę powiązaną z słowami, które wypowiedział. Bardzo chciało mi się spać. Powieki same mi się zamykały. Przez nietrzeźwy umysł usłyszałam słowa Luka.

-Śpij Kochanie, a kiedy się obudzisz będę obok ciebie...- Nie słyszałam reszty słów, bo odpłynęłam do krainy Morfeusza.

-Szary wilk-

Stałem właśnie pod drzwiami sypialni palanta i dziewczyny którą kocham. Słyszałem, że wezwano do niej lekarza, bo podobno zemdlała. Kiedy ta wiadomość dotarła do mnie chciałem przytulić ją do siebie i zabrać do mojej watahy. Lecz wiedziałem, że stało by się to za szybko. Sprawdziłem czy nikogo nie ma i podeszłam do drzwi. Przysłuchiwałem się ich rozmowie... Ostatnie słowa Krzysztofa odbijały mi się w pamięci. Szybko wyszedłem z tego domu by przewietrzyć się i obmyślić plan. Aria jest w ciąży... Nie! Nie zgadzam się na to! Ona jest moja, a ten dupek pożałuje! Wiem, że to ją zaboli i że będzie cierpieć ale będę musiał zabić tą istotę, która jest w niej... Tak bardzo ją kocham, ale to cierpienie jest konieczne. Postanowione pierw zabije to, a później zabiorę ją do swojej watahy. Nie obchodzi mnie to, że Luk mnie zabije za to! Kocham ją i ona będzie moja! Tylko moja!
Cdn

I co myślicie o planie szarego? Uda mu się? A może Luk zatrzyma go przed zabiciem jego dziecka? Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Jest tak wcześnie ponieważ nie mogę spać więc wykorzystać ten czas w dobrym celu. xD A i moi kochani mam wiadomość za niecałe dwa tygodnie moja mam urodzi mi rodzeństwo więc jeśli rozdziały będą się spóźniać to wybaczcie. Oczywiście postaram się je pisać je w każdej wolnej chwili. ;) Pozdrawiam i do kolejnego wilczki. *-*

Niebieskooka dziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz