Rozdział 57

4.3K 318 10
                                    

5 Seconds of Summer - Try Hard

-Lucas- 

Z dnia na dzień czuje się coraz gorzej, tłumacze sobie że to przez przemęczenie lecz z każdym dniem nie jestem tego taki pewien... Lecz dzisiejszy poranek był chyba najgorszy z wszystkich jakich przeżyłem. Moja głowa pulsowała niemiłosiernie, a kości bolały, lecz zignorowałem to i tak jak każdego ranka od paru miesięcy wyszedłem na trening. Skierowałem się doi naszej sali ćwiczebnej i kiedy tylko tam wszedłem zobaczyłem opartego o ścianę mojego Betę- Mika. Nie odzywając się nawet słowem podszedłem do worka i zaczęłam trening.

-Lucas? Wszystko w porządku?- Zapytał, a ja przerwałem i popatrzyłem na niego marszcząc brwi. 

-Tak. Czemu pytasz?- Pytam.

-Bo od jakiegoś tygodnia jesteś biały jak ściana, a twoje ataki są o wiele wolniejszej i słabsze niż zwykle.- Tłumaczy, a ja zrezygnowany łapie się za głowę. 

-To prawda, że ostatnie czasy trochę gorzej się czuje ale to nic takiego.- Tłumacze.

-Alfo, a jeśli ktoś cię podtruwa?- Pyta, a ja zaczynam myśleć. To nie było by takie głupie wytłumaczenie mojego stanu. I mówiąc szczerze nie zdziwiłbym się bym kiedy okazało by się to prawdą. Szary Wilk jest zdolny do wszystkiego. Wzdycham pocierając czoło z zmęczenia.

-Możliwe że masz racje......-Mruczę- Sprawdzę to po treningu- Oświadczam, a on tylko skina głową. Biegam i  ćwiczę ciosy od jakiś dwóch godzin, a moje samopoczucie jest fatalne. Postanawiam iść do lekarza watahy bez chwili czekania. Nie mówiąc ani słowa wychodzę z sali i idę do gabinetu. Kiedy staje pod drzwiami pukam w nie, a po minucie słyszę ciche "proszę". Bez ostrzeżenia wchodzę, a kiedy Henryk mnie widzi na jego twarz  wpływa dziwienie.

-Czym mogę ci służyć Alfo?- Pyta, kłaniając się. 

-Chcę byś sprawdził czy w moje krwi nie ma jakiejś trucizny.- Mówię siadając na kozetce. 

-Trucizny?- Pyta zdziwiony.

-Tak. Mam przypuszczenia, że ktoś podtruwa mnie z rozkazu Szarego Wilka.- Tłumacze, a on tylko kiwa głową. Podwija moją koszulkę i obwiązuje moje lewe ramie jakimś sznurkiem, po czym bierze z stolika obok strzykawkę. Przed jej wbiciem dezynfekuje miejsce wbicia igły, po czym wbija ją. Mówiąc szczerze czuje tylko małe ukłucie, które nie sprawia mi bólu. Pobiera krew, aż strzykawka nie będzie pełna. Kiedy jednak ją zapełnia wyciąga mi z ramienia igłę i idzie do drugiego pomieszczenia. Ja natomiast w tym czasie rozglądam się po gabinecie. Gabinet jest średniej wielkość pokojem z pomarańczowymi ścianami   i brązową podłogą. Meble takie jak kozetka, biurko, dwie małe szafy i jedna duża no i oczywiście krzesło są wykonane z jasnego drewna. Na biurku stoli komputer, a na ścianach jest porozwieszane wile plakatów o zdrowi. Po kilku minutach do pomieszczenia wraca Henryk.

-Miałeś racje Alfo. Ktoś dodaje ci do jedzenia bądź picia Wilczego Ziela. Fakt, faktem że zwykłego wilka mogła by taka ilość zabić, lecz ty Alfo jesteś Czarnym Wilkiem więc to tylko może cię osłabić, bynajmniej taka ilość tego.- Tłumacza, a  ja zaciskam dłonie w pieści. 

-Jak się mam pozbyć tego cholerstwa?!- Pytam zły.

-Mogę podać ci antidotum Alfo, lecz nie wszystko zniknie.-Oznajmia. 

-Dobrze rób co musisz.- Fukam zły. W czasie kiedy Henryk wbija mi igłę w prawe ramie, ja planuje jak zabić tego kretyna. Na początek go poćwiartuje, później spale  a na koniec wskrzeszasz i będę go zabijał każdego dnia od nowa. Tak to cudoooowny plan. Ja i mój wilk zgadzamy się do tego planu i postanawiamy go wcielić  w życie. 

-Gotowe! Lecz pamiętaj Alfo, że całe Wilcze Ziele zniknie za jakieś pięć dni.- Przypomina myjąc ręce.

-Pamiętam, a kiedy......- Nie kończę bo słyszę krzyk swojej Mate.

~To już czas.- Oznajmia w myślach mój wilk, a jak najszybciej biegnę do naszej  sypialni. Jestem cholernie podekscytowany, za godzinę , bądź parę będę ojcem.  

CDN

No i poród się zaczął! Luk dowiedział się o truciźnie co zapewne nie spodoba się Kacperkowi. Pozdrawiam was i do następnego Wilczusie kochane! <3


Niebieskooka dziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz