Rozdział 37

5.5K 367 13
                                    

-Aria-

Obudził mnie głos wody. Ktoś brał prysznic w łazience. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Była w pokoju Luka, a może miałam powiedzieć w naszym? Zauważyłam, że obok mnie nie ma już Nadii. Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi prowadzących do łazienki. W chwili, której to uczyniłam woda przestała lecieć. Za nich wyszedł Luk. Zlustrowałam go wzrokiem... Zakryłam usta dłonią by nie krzyknąć z przerażenia. Luk miał na sobie tylko czarne spodenki koszykarskie przez co widziałam jego tors. Były całe podrapane i poranione. Niektóre z jego ran były już uleczone, a z niektórych jeszcze ciekła krew.

-O boże! Co ci się stało!- Krzyknęłam podchodząc do niego. Na mojej twarzy zapewne malowało się czyste przerażenie.

-Kotku to nic poważnego.- Spróbował mnie uspokoić, lecz zamiast tego tylko mnie jeszcze bardziej zdenerwował.

-Nic poważnego?! Nic poważnego?! Ty sobie chyba zemnie kpisz?!- Zapytałam wściekła podnosząc ręce do góry. Miałam ochotę coś rozwalić. Już chciałam kopnąć jedną szafek, gdy niespodziewanie ramie Luka owinęło się w okół mojej tali, uniemożliwiając mi to.

-Księżniczko uspokój się.- Powiedział uroczym głosem, lecz kiedy zauważył, że to nie zadziałało.- Plose- Dodał głosem małego dziecka. Westchnęłam na jego słowa. Zamknęłam oczy i spróbowałam się choć odrobinę uspokoić. Po minucie otworzyłam je.

-Dobrze ale pod warunkiem.

-Dobrze jakim kochanie?

-Pozwolisz mi się sobą zająć. - Chciał coś powiedzieć, lecz nie pozwoliłam na to.- Albo się zgodzisz, albo JA strzele focha i przez miesiąc się nie odezwę.- Luk pokręcił zrezygnowany głową, a ja uśmiecham się na to triumfalnie. Pokazałam mu gestem dłoni by usiadł na łóżku. Pobiegłam do łazienki i zaczęłam szybko sprawdzać szafkę. Po kilku minutach znalazłam to czego szukałam, a mianowicie. Znalazłam tą przeklętą apteczkę i pobiegłam do Luka. Siedział tak jak wcześniej. Powolnym krokiem podeszłam do niego. Uklękłam obok i zaczęłam przemywać rany.

-Luk co się stało?- Zapytałam nie przerywając.

-Byliśmy przy granicy. Chcieliśmy ich otoczyć, gdy nagle Wataha Srebrnego Kła zaatakowała nas. Wzięli nas z zaskoczenia, więc byliśmy zdezorientowani. Na szczęście nikogo nie straciliśmy.- Właśnie skończyła owijać jego tors bandażem.- Wiesz co mnie jednak dziwi?- Zapytał kiedy skończyła opatrunek.

-Nie.- Nim zdążyłam zareagować Luk wziął mnie na swoje kolana. Chciałam zejść, bo myślała, że sprawia mu to ból. Lecz on powstrzymał mnie.

-Siedź.- Przestałam się wiercić i słuchałam dalej.- Kotku dziwi mnie, że wiedzieli o tym, że nadchodzimy.

-Myślisz, że w watasze jest zdrajcą?- Zapytałam zdziwiona.

-Tak. I wiesz co jeszcze było dziwne? Ich "przywódca" nie zjawił się.- Wytrzeszczyłam oczy, na to co on mówił.

-Więc myślisz, że Szary Wilk, jest wśród nas?- Czekając na jego odpowiedź bałam się, że mogę mieć rację. Jeśli jednak ją miałam to Luk jest w niebezpieczeństwie.

-Tak...- Moje serce momentalnie zamarło. Jego słowo odbijało mi się w uszach. Widząc to przytulił się do mnie mocniej.

-Kotku nie martw się. Nic mi nie będzie obiecuje. Przepraszam, że przeze mnie jesteś smutna... Chodź najdroższa. Może śniadanie poprawi ci humor.- Oświadczył obstawiają mnie na ziemię. Luk nałożył na siebie czarną koszulkę.

-Dobrze.- Powiedziałam. Luk otworzył mi drzwi. Kiedy razem z nim zeszłam na dół moim oczom ukazał się dziwny widok...
CDN

Moi kochani znalazłam bardzo fajną książkę którą bardzo serdecznie wam polecam. autorka dopiero zaczeła więc przyda się jej wsparcie. Od razu mówie, że autorka nie prosiła mnie o to bym napisała o niej. ;) A oto ona: Wilcza księżniczka autorstwa: Roxi212. Mam nadzieję, że podoba wam się dzisiejszy rozdział i zapraszam do kolejnego. Pozdrawiam i śle całusy kochanym wilczką. ♥-♥

Niebieskooka dziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz