Rozdział 52

4.5K 299 16
                                    

By Your Side - Tenth Avenue North

-Aria-

Minęły trzy dni, od kiedy wiemy, że Nadia jest w ciąży. Mika był prze szczęśliwy kiedy się dowiedział. Od tych kilku dni nie ma wiadomość od Szarego Wilka,  a ja martwię się, że to tylko cisza przed burzą. Lecz dziś moje obawy zostały przyćmione czymś innym... A dokładniej mówiąc pełnią. Tak, to dziś ma się odbyć proces wskrzeszana. Jestem podekscytowana, ale i jednocześnie zdenerwowana. Właśnie leże na łóżku i udaje przed Lukiem, że czytam książkę. 

-Kochanie, nie stresuj się...- Powiedział siadając obok mnie. Pogłaskał mnie  pocieszająco po kolanie.  Zmarszczyłam brwi udając, że nie wiem o co chodzi. Westchnął zrezygnowany.

-Aria, proszę nie udawaj. Wiem, że chcesz ukryć swoje zdenerwowanie ale jest to po prostu niemożliwe. Pamiętaj kochana, że czuje wszystko co ty.- Oświadczył z cwaniackim uśmiechem. W myślach palnęłam się otwarta dłonią w czoło. Jak mogłam zapomnieć o tak istotnym szczególe?

-Luk.... Ja się po prostu boję, że coś pójdzie nie tak...- Wyszeptałam gładząc się po moim brzuchu. Luk najpierw spojrzał w moje oczy, ale potem jego wzrok powędrował do mojego brzucha. Wyciągnął on swoja dłoń i pogłaskał mnie czule po nim.

-Zmieniając temat. Jak tam mój synek?- Zapytał unosząc brwi do góry. Zaśmiałam się na to.  

-Luk, po pierwsze ma się dobrze, a po drugie to skąd wiesz, że będzie to syn, a nie córka?- Zapytałam patrząc na niego z miną zwycięzcy. Już po chwili Luk, przewrócił mnie na plecy i uniósł się nade mną na swoich dłoniach.  

-Kotku jestem pewien, że nosisz w sobie mojego małego synka.- Oznajmił z pewnością w głosie, na co przekręciłam oczami. Przez kilka godzin gadaliśmy o naszym dziecku, wybieraliśmy imiona, a dokładniej kłóciliśmy się o nie. Luk chce by chłopiec nazywał się Edward,  a ja by nazywał się Xavier. Z imionami dla dziewczynki było łatwiej, bo Luk zgadzał się ze mną,  że nasza córka nazywać się będzie Anastazja. Jednak według Luka, to będzie syna, a  za drugim razem dopiero córka. Postanowiłam, nie komentować jego "To będzie syn". Po naszej małej pogawędce ucięłam sobie drzemkę, a Lucas obiecał mnie obudzić wieczorem.

Wieczór

Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Mruknęłam na to niezadowolona.

-Ej! Kochanie pora wstawać,  za piętnaście północ...- Wyszeptał ktoś wprost do mojego ucha. W chwili kiedy sobie uświadomiłam co te słowa znaczą wstałam jak poparzona i zaczęłam się ubierać. Widziałam jak Luk przygląda się mi z zaciekawieniem. Kiedy byłam gotowa, Luk chwycił mnie za rękę i wyprowadził z pokoju. 

-Jesteś pewna, kochanie?- Zapytał stając przed stalowymi drzwiami, prowadzącymi zapewne do piwnicy. Kiwnęłam tylko dla potwierdzenia głową, gdyż żadne słowa nie przeszły by mi przez gardło. Już po chwili znalazłam się w środku. Za drzwiami znajdowało się pomieszczenie z białymi jak śnieg ścianami i czarną drewniana podłogą. Pośrodku niego znajdowały się dwie trumny, a pod ścianami regały z jakimiś papierami. Trzymając się za ręce podeszliśmy do trumien, po czym Luk puszczając mnie otworzył je. Od razu kichnęłam, przez kurz, który z nich się uniósł. Poczułam także dziwny zapach, przez co zebrało mi się na wymioty. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to zapach ciał. Luk podszedł do mnie  i chwycił za moją prawą dłoń. 

-Gotowa?- Zapytał z pokrzepiającym uśmiechem. Przez chwile nic nie mówiłam, lecz po chwili odpowiedziałam pewnie:

-Jak nigdy.- Po moich słowach podeszliśmy do otwartych trumien....

CDN


No więc kolejny już jutro! Mam nadzieje, że rozdział jak zwykle fajny. No i na obecną chwilę do kolejnego  Kochane Wilczki

Niebieskooka dziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz