Po tym czego sie dowiedziałam, wszystko zaczęło byc jasne. Od razu widziałam, ze cos z nim jest. Czuje sie jakos lepiej, od czasu kiedy wiem. Jakos tak.. bliżej nich, z czego jestem bardzo zadowolona, bo nie sądziłam, ze kogokolwiek tu poznam.
-No nie wierze.. - syknelam cicho, uświadamiając sobie ze zapomniałam z domu kanapek, a dzisiaj miałam zostać dwie godziny dłużej, ze względu na zajęcia dodatkowe. Zrezygnowana otworzyłam szafkę, moze znajdę jakies pieniądze i pójdę sobie cos kupić w sklepiku. Chociaż nikłe szanse, bo nigdy nie biorę pieniedzy do szkoły. Kiedy ją otworzyłam, zdziwiło mnie co zobaczyłam. Były to cztery zapakowane w złotko kanapki. Chwila co? Powąchałam je i z pewnością były swierze. Pieczywo było nawet troche ciepłe. Ale skąd one sie tam wzięły? Rorzejzalam sie, ale nie zauważyłam nikogo, kto by na mnie patrzył. Wzruszyłam ramionami i wzięłam je ze soba, no bo w koncu skoro i tak miałam byc głodna, to czemu by nie skorzystać?
Cała drogę do sali myslalam o dziwnym zdarzeniu, zjadając pyszna kromkę z nutellą. Moje Laura mi je przyniosła? Nie, przecież siedziała w szpitalu do późna. Dziwne..
Lekcje mijały mi dzisiaj dosc szybko. Przerwa obiadowa to było to, na co czekała cała paczka Carrie i ja rownież. Chodzi tu o Michaela i Ashley.
-Cześć. - przywitałam sie siadając przy juz pełnym stoliku. O dziwo, było bardzo cicho i było czuć dosc napięta atmosferę.
-Cos mnie ominęło? - szepnelam do ucha Troye'owi.
-Nie za wiele, kiedy sie przysiadłem było dokładnie tak jak teraz. - odpowiedział zrezygnowany.
Ashley w pewnym momencie wstała od stołu aby odnieść swoje jedzenie, po czym bez słowa zabrała torbę i wyszła. Była.. Smutna?
-Gadaj. - zwróciła sie do Michaela, Car,
-Ale o co Ci chodzi? - zapytał, z pełną ziemniaczanej papki buzią. On tez nie wyglada dzisiaj na szczególnie zadowolonego.
-Błagam, nie cackaj sie z nami, dobrze wiemy ze cos miedzy Wami nie tak. Co zrobiłeś? - zapytała Mel.
-Czemu od razu twierdzisz ze to moja wina? Po prostu boli ją prawda. - odpowiedział wzruszając ramionami.
-Boli ją prawda, czyli co? - Mel drążyła temat i albo to po prostu ja, albo robiło sie coraz bardziej nie przyjemnie.
-Eh, moze i powiedziałem jej ze ten związek nie ma przyszłości i ze nic z tego nie bedzie i ze to wszystko nie ma sensu, wiec..
-Chwila moment, kiedy jej to powiedziałeś i dlaczego? - zapytała oburzona.
-Właściwie to wysłałem smsa. A dlaczego, to chyba sama wiesz.
-Nie, nie wiem i moze mi wytłumaczysz? - tym razem odezwała sie Carrie, słychać było jad w jej głosie i to, ze powstrzymuje sie jak moze od tego, zeby nie uderzyć go tutaj w twarz. I jestem święcie przekonana, ze gdybyśmy nie byli na stołówce, skopała by go.
-Nie wiem o co Wam chodzi, jeszcze sie nie zorientowaliście, ze ja i związki, to jak Troye i dziewczyna? Kategorycznie niemożliwe i obrzydliwe. - po tym co powiedział dziewczyny wkurzyly sie jeszcze bardziej.
-Dzieki, na prawdę. - wtrącił Troye. - Mam wrażenie, ze mówisz tak tylko dla zasady, jestes kompletnym idiota.
-Czy ktos moze wyjaśnić o co chodzi? - odezwał sie nagle zdezorientowany Niall, a Troye uderzył ręka w czoło.
-Wiecie co, spadam, siedzenie z Wami, to jedna z niewielu rzeczy na ktore nie mam teraz ochoty. - powiedział czerwonowłosy, po czym wstał, odniósł jedzenie i opuścił stołówkę.
Troye zaczal tłumaczyć Niallowi cała sytuacje, a ja uświadomiłam sobie jedna bardzo ważna rzecz - Kiedy jedna osoba w tej paczce ma zepsuty humor, udziela się to też reszcie.
CZYTASZ
badboy with a black guitar || l.h
Hayran KurguSuzan przeprowadza się z Ameryki do starszej siostry, która mieszka w Wielkiej Brytanii, aby studiować tam w prestiżowej szkole muzycznej, o której zawsze marzyła. Odcina się od toksycznego Massachusetts aby zacząć nowe, lepsze życie wraz z ukochan...