Rozdział 7

6.8K 412 71
                                    

Od kilku tygodni, czyli około dwóch miesięcy jestem ANBU. Dostałem już wiele misji i odwiedziłem kilka miejsc. W sumie bycie ANBU jest zabawne, wielu ludzi którzy mnie widzą reagują w podobny sposób jak zaskoczenie i niedowierzanie. Tak jak wspomniałem mało dzieci w tych czasach stało się ANBU dlatego to jest zabawne. Aktualnie jako Nazo szedłem przez główną ulice Konohy, aby oddać raport oraz przyjąć kolejną misję.                             

-A mnie dzieciaku nadal zastanawia czemu nazwałeś się " Tajemnica" ?- zadał pytanie lis.                                                  

-Ponieważ ANBU zawsze kojarzy mi się z tajemnicą. Zawsze nią owiani, wiesz tylko to, że są silni. Nie wiesz jacy są na prawdę i nie znasz ich twarzy-odpowiedziałem w myślach na nurtujące go pytanie. 

Kyuu już się nie odezwał, a ja znalazłem się przed gabinetem Hokage, zapukałem, odczekałem i wszedłem.                            

-Witaj Hokage-sama - ukłoniłem się lekko- Oto raport z ostatniej misji- położyłem zwój na biurku.                                                      

-Świetna robota Na.. Nazo- zacina się przy moim pseudonimie -Twoja kolejna misja to dostarczenie tego zwoju do Kazekage. Zwój zawiera ważne informacje oraz jest przedłużeniem pokoju między wioskami, czyli możesz zostać zaatakowany-wyjaśnił wręczając mi przedmiot -Ruszasz natychmiast -dodał. 

Pożegnałem się i na nowo ruszyłem główną ulicą Konohy, ale tym razem do bramy. Zanim wyruszyłem, nałożyłem na siebie dosyć silne genjutsu, aby wyglądać jak jakiś zwykły ninja. Tak będzie zabawniej.  

Pierwszy dzień podróży mam już za sobą. Aktualnie jestem blisko granicy Kraju Ognia z Krajem Wiatru. Rozkładam namiot, ale nie rozpalam ogniska. Przyzywam zwój z techniką której się uczę i studiuję go. Technik nigdy za dużo. Jest pewien shinobi w Konosze,  który nosi tytuł Kopiującego Ninja, a to dlatego, że skopiował ponad tysiąc technik. Ten człowiek to dopiero skarbnica wiedzy...

Coś czuje, że  w najbliższym czasie mogę zostać zaatakowany. Jest ciemno, ale jakimś cudem widzę zapiski na zwoju. Studiował bym sobie dalej, ale księżyc zasłoniła chmura, a mi się nie chciało wykonać jakiejś techniki ognia, więc poszedłem spać.

Oczywiście nadal czuwałem, lecz we śnie.Gdzieś przed czwartą rano coś wyczułem. Prawie świta, dziwny moment, ale pomysłów jest wiele, więc trzeba być w stanie gotowości. Kilka chwilek po tym mój namiot został zmieciony techniką ognia, ale ja jestem zaradny. Przygotowany czekałem pod ziemią.                                   

-Makoto, mądry jesteś?! -ktoś krzyknął na górze -A jeśli uszkodziłeś zwój!?- dodał ten sam głos. Czyli jednak chodzi o to, ale ja ich jeszcze trochę podsłucham wtedy będzie zabawniej.    

-Akai, daj spokój, pewnie nic się stało temu papierkowi- odpowiedział ten cały Makoto.                                                                         

-Weź to na poważnie!- wrzasnął chyba Akai i usłyszałem odgłos uderzenia- Mój informator  powiadomił nas, że ninja, który ma zwój wygląda na nastolatka, ale nie miał o nim żadnych informacji, jakby ten człowiek nie istniał wcześniej! Na dodatek dostał tą misje, a to oznacza że przywódca wioski mu ufa- dodał. 

No to już wiem kto jest mózgiem. Sprawdziłem teren sensorycznie, wyczułem tylko dwie chakry, a dodatkowo nie są zbyt duże. Wyłoniłem się z podłoża, ale ci dwaj tego nie zauważyli, bo nadal się kłócili. Pierwszy był niższy i miał białe włosy, które mieszały się z kolorem niebieskim. Drugi był trochę wyższy od pierwszego i miał rude włosy. Nadal się kłócili,  więc postanowiłem zwrócić na siebie uwagę.                                                                                                                     

-Yo! -powiedziałem podnosząc rękę do góry nadal leżąc- Wiecie fajnie was się słucha, ale ja mam jeszcze misję do zrobienia.- dodałem i na szybko się podniosłem otrzepałem z kurzu i zwróciłem w ich stronę.   A oni stali jak zamrożeni i gapili na mnie. W pewnym momencie otrząsnęli się z amoku, doskoczyli do siebie i przyjęli pozycje do ataku. 

Makoto zaatakował mnie techniką ognia, ale ja osłoniłem się ścianą z ziemi. Zbliżyliśmy się i zaczęliśmy walczyć. Chciał mi sprzedać lewego sierpowego, ale złapałem jego rękę na co odskoczył. Zauważyłem, że walczę tylko z tym niskim, a ten rudy tylko się mi przygląda. Czyli szuka jakiejś luki, nie pozwolę na to! Na szybko złożyłem pieczęcie do Fukumi Hari no Jutsu* i wystrzeliłem kilka powietrznych igieł z moich ust. Akai niespodziewający się ataku na jego osobę nie uniknął wszystkich igieł i jedna boleśnie wbiła mu się w prawe ramię. Rzucając pewne genjutsu na białowłosego zdobyłem czas na przesłuchanie. Powoli podszedłem do rudowłosego.                                                                            

-Panie stalkerze -zwróciłem się do niego -Pański znajomy przez pewien czas będzie niedostępny. Już ja się o to postarałem- ostatnie zdanie wypowiedziałem z szatańskim uśmieszkiem.        

-Oddaj mi zwój- powiedział poważnym głosem, a ja parsknąłem śmiechem.                                                                                                         

-Panie stalkerze proszę nie udawać -teraz oddałem kontrolę Kuramie- my wiemy co siedzi w pańskiej głowie- dopowiedział Kyuu, a me oczy zmieniły się na te demona. Widziałem jak tamten człowiek zaczyna się trząść z przerażenia.                                              

-Czym ty jesteś?!- wrzasnął na nas, a Kurama zaczął rechotać ja natomiast śmiałem się wraz z nim.                                                       

-Twoją Śmiercią- odpowiedział i jednym zamachem katany go zabił, a potem tego drugiego. 

Ja przyglądałem się temu z uśmiechem psychopaty, w taki sposób pozbywam się swojej nienawiści do Konohy. Kuramcia oddał mi kontrolę i ruszyłem dalej uprzednio sprzątając. Zwłoki wrzuciłem do zwoju przeznaczonego na odpadki. 

Po jakiś dwóch dniach dotarłem do Suny. Chciałem iść do Kazekage, ale strażnicy bramy mnie zatrzymali i sprawdzili kim jestem, by następnie zaprowadzić mnie do biura przywódcy ich wioski. Kiedy znalazłem się na miejscu zdjąłem  z siebie genjutsu, a Kazekage spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.                             

-Ty jesteś Nazo?- spytał. 

Ja kiwnąłem i dałem mu odpowiedni zwój. 

-Dobrze. Zostajesz tu dwa dni. To są klucze do twego lokum- i rzucił mi klucze z adresem mieszkania. Podziękowałem, pożegnałem się i wyszedłem. Pierwszym moim celem jest biblioteka.                              

-Mol książkowy- mruknął lis.                                                               

-Mówiłeś coś futrzaku?- spytałem retorycznie w myślach.                                                                                                                 

-Tylko nie futrzaku, smarkaczu!- wrzasnął oburzony.                    

-Taki ze mnie smarkacz jaki z ciebie niedźwiedź- stwierdziłem w myślach, a jego zatkało i miałem już spokój podczas drogi. 

Gdy szedłem, ludzie patrzyli się na mnie jak na jakieś egzotyczne zwierze. Co jest?! ANBU z Konohy nie widzieli? Z takimi oraz podobnymi myślami szedłem do skarbca wiedzy. Tam znalazłem kilka interesujących książek, więc się nimi zająłem. Przez kilka godzin czytałem te zacne księgi, dowiedziałem się że z Sunygakure pochodzą marionetkarze, czyli osoby, których broń to kukiełki. Zaciekawiłem się tym i zamierzam opanować tą sztukę. W pewnym momencie usłyszałem na zewnątrz jakieś zamieszanie, więc z ciekawości poszedłem sprawdzić co się dzieje.


Fukumi Hari no Jutsu - Technika żywiołu powietrza. Przetwarzamy w ustach chakre na powietrzne igły.

Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz