Rozdział 79

2.7K 259 26
                                    

Dzień zapowiadał się spokojnie i w miarę pogodnie...

Chodziłem po głównej ulicy Konohy i wnerwiałem tym mieszkańców... Ale czego nie robi się z własnych zachcianek?

-Pamiętam, jak z własnej zachcianki poprawiłeś technikę Uchihy-  burknął Kyuubi. Cichutko zaśmiałem się pod nosem.

Nadal pamiętam, kiedy to nad pewnym jeziorem spotkałem Uchihe Sasuke i z zachcianki postanowiłem udoskonalić jego ognistą technikę....

Pamiętam również, że kruczowłosy wręcz tonął w nienawiści, którą  ukrywał pod tą swoją maską...  Heh... W sumie to byłem jego nauczycielem i stałem się wybawicielem...

W pewnym momencie uniknąłem kamienia lecącego w stronę mojej głowy, ale po chwili złapałem go w rękę i zmiażdżyłem. Spojrzałem mymi oczyma na mężczyznę z kamieniem w ręku, a chwilę później go nie było.

Uciekał przez moje mrożące krew w żyłach spojrzenie...

-Jesteście tacy słabi- jawnie ich obraziłem i spokojnie ruszyłem  dalej pomimo wzburzenia tłumu.

-Uciec z miejsca zbrodni- zaczął rzeczowym tonem- Nie ładnie, Naru- dodał karcąco.

-Jakie "miejsce zbrodni"?  Jestem niewinny Panie Władzo- zagrałem w jego grę, a po chwili obaj rechotaliśmy. Niestety ja znów śmiałem się tylko wewnątrz.

-To trochę męczące- mruknąłem pod nosem będąc dość blisko budynku administracyjnego.

-No kurwa!- usłyszałem czyjś zdenerwowany, bardzo podniesiony głos.

-Czy to nie był głos Hidana?- spytałem sam siebie i przystanąłem nasłuchując.

-Puszczajcie mnie wy rąbnięte cholery!- dobiegło mych uszu, więc nie oczekując więcej ruszyłem wręcz biegiem za tym głosem. Kiedy dotarłem na miejsce ujrzałem Hidana, który zostaje wyprowadzony siłą z budynku administracyjnego, kiedy już go puścili to podszedłem.

-Co się stało?- spytałem prosto z mostu, a ten spojrzał na mnie iście wkurzony.

-Guza szukasz?!- praktycznie wrzasnął.

Westchnąłem z politowaniem i zacząłem się w niego intensywnie wgapiać.

-Hidan, wdech i wydech, abyś się uspokoił- nakazałem mu mówiąc władczo. Niestety musiałem się z nim jeszcze jakiś czas posprzeczać przez co zmarnowaliśmy tylko tlen...

-To powiesz w końcu, co się stało?- zapytałem kończąc tym sposobem bezsensowną kłótnie.

-Ten twój jebnięty Hokage nie chce mnie puścić samego na pewną misję i mimo mówienia mu, że jestem nieśmiertelny to ten dupek swoje!- mówił nadal trochę zdenerwowany.

-Rozumiem i pomogę... A  przynajmniej postaram się coś zdziałać- powiedziałem i ruszyłem do budynku, aby pomówić ze Staruszkiem, a za mną ruszył srebrnowłosy.  Musieliśmy przejść kilka korytarzy aż w końcu dotarliśmy pod drzwi gabinetu Hokage, ale musieliśmy poczekać, bo w środku było kilka osób.

-Z Sarutobim będzie czwórka- szepnąłem pod nosem.

-Haa? Co ty tam mamroczesz?- spytał srebrnowłosy i chciał zapukać, ale ja złapałem jego rękę.

-W środku ktoś jest- poinformowałem go i puściłem kończynę.

-A niby skąd to wiesz?- zadał pytanie powoli się irytując.

-To umiejętność klanu Uzumakich- odpowiedziałem w skrócie, dążąc do tego, aby nie drążył tematu.

-Ja pierdole, ty to masz w życiu łatwo- powiedział i ręką zaczesał swoje włosy do tyłu.

-To plugawe kłamstwo...- mruknąłem pod nosem tak, aby nie usłyszał...

Drzwi otworzyły się, a z pokoju wyszły trzy osoby w dobrych nastrojach, ale kiedy mnie ujrzeli to ich wyrazy twarzy zmieniły się, a oczy ukazały nienawiść.

-Chodź, teraz my- powiedział srebrnowłosy, który nie zauważył tego wszystkiego.

Weszliśmy natychmiastowo, a kiedy Staruszek nas zauważył to jęknął niczym męczennik.

-Znowu ty?- spytał retorycznie- Dobra,  wiesz, że nie wyślę cię na tą misję samego- dodał łapiąc się za nasadę nosa.

-My właśnie w tej sprawie- zabrałem głos.

-Wy?- powiedział do siebie i odsunął rękę od twarzy.

-Ja jako ANBU i Hidan zgłaszamy się do tej misji- ogłosiłem.  Patrzyłem na Sarutobiego wyczekując odpowiedzi i widziałem jego wahanie.

-To twój strój nadal jest dobry?- zapytał mnie.

-Zająłem się tym jakiś czas temu i wiem, że jest odpowiednich rozmiarów- odpowiedziałem z chytrym uśmieszkiem.

-A maska?- naciskał.

-Pasuje- delikatnie uniosłem głowę- Czyżbyś nie chciał mnie puścić?- spytałem prosto z mostu, a mój uśmieszek nie schodził z ust...

-Eh...-  Hokage westchnął głęboko- Przydzielę wam tą misję...- zaczął mówić.

    Time Skip

Misja potrwała kilka dni,  ale zakończyliśmy ją z powodzeniem.

Naszym  celem była dosyć spora grupa kryminalistów, którzy nielegalnie handlowali bronią i organami, ale po  jakimś czasie obserwacji okazało się, że handlują także ludźmi...

-Hidan, ściemnia się, kiedy skończysz ten rytuał?- spytałem mężczyzny leżącego na ziemi w kręgu narysowanym krwią.

-Kurwa, zamknij się!- przerwał na chwilę modlitwę- Było dużo ofiar, więc to potrwa trochę dłużej!- dodał i znów się modlił.

Westchnąłem, ale nie zamierzałem opuszczać skały na której siedziałem ani kłócić się z nim oto, że KAZAŁ  MI  się zamknąć.

-On to przeklinanie ma we krwi- mruknąłem pod nosem.

Cóż... Musiałem poczekać na niego jeszcze jakieś czterdzieści minut, ale w końcu się podniósł i mogliśmy wracać do  Konohy.


    ^^^

Kochani!!  Po prostu musiałam skończyć ten rozdział dziś, bo... UWAGA!

Wbiliśmy 21 miejsce w Fanfiction!  Jestem dumna z tej książki!

Bardzo wam za to dziękuje... Oczywiście za miłe komentarze, uwagi i dopingi, a także pytanie o nexta.  Jestem wam bardzo wdzięczna!

Chcem płakać ze szczęścia  :3



Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz