Rozdział 88

2.6K 230 36
                                    

Zaczął  się mój trening, a właściwie nauczenie się korzystania z rasengana... Lecz trzeba też pamiętać o młodym Uchihsze, właściwie to podczas jego treningu ja trenuje rasengana.

- Na szczęście nie widział pierwszego etapu- mruknął lis wielkości małego psa, który wylegiwał się obok mnie pod drzewem  w ogródku klanu Itachiego.

-Właściwie to za jakiś czas, kiedy będzie bliżej ukończenia  Mokuton Hijutsu: Jukai Koutan zamierzam odesłać go do Kaszalota- powiedziałem cicho, bo przecież Uchiha nie był tak daleko, a wolałbym, aby nie usłyszał czegoś bez potrzeby.

-Wypocząłeś?- zapytał lis, a ja tylko kiwnąłem głową nadal wpatrując się w chmury na niebie- To teraz wracaj do treningu i rozerwij tą piłkę- powiedział,  a jego ogony zafalowały delikatnie.

Po pewnym czasie treningu zauważyłem, że dziury w piłkach stają się większe...

-Uzumaki, udało mi się- oznajmił w pewnej chwili Sasuke, a moja piłka rozleciała się na strzępy i chciało mnie odrzucić, ale przyczepiłem się do podłoża dzięki chakrze w stopach.

-Mi też się udało- rzekłem spojrzawszy na niego- A teraz musisz zacząć kontrolować rośliny z pozycji stojącej- dodałem- Albo z pozycji bojowej- przypomniało mi się.

-Czyli mam wybór- mruknął do siebie i zaczął robić swoje, a ja wróciłem do wylegującego się lisa.

-Kuramo,  zakończyłem drugi etap z powodzeniem- powiedziałem, kiedy on łaskawie uchylił jedną powiekę.

-W zaledwie dwa dni? Szybko- stwierdził.

-Czyżbyś wątpił w moje umiejętności?- zapytałem ze sztucznym uśmiechem prawie sycząc.  To była dosyć przerażająca postawa, ale nie moja wina, że wyczułem zwątpienie z jego strony.

-Nie, nie!- zaprzeczył natychmiastowo i zaczął gorączkowo kręcić łbem.

-Wiec, jak to było?- rzuciłem pytaniem, trochę udobruchany.

-Myślałem, że potrwa to chociaż cztery lub trzy dni, ale ty uwinąłeś się w zaledwie dwa- przyznał i spoważniał- W trzecim etapie użyjesz umiejętności, które nabyłeś podczas dwóch poprzednich etapów- zaczął- Musisz zwiększyć częstotliwość wirowania oraz siłę swojej chakry, a następnie skupić  je we wnętrzu balona, którego zaraz dostaniesz- po powiedzeniu  tego wyciągnął zza drzewa torbę obładowaną balonikami.

Nie tracąc czasu zacząłem kolejny etap treningu. Zacząłem bez marudzenia, bo doskonale wiedziałem, że los się nade mną nie zlituje. Początek był trudny, ale każdy start może być taki.

-Utrzymaj go w ręce!- krzyknął Kyuu, kiedy kula chakry uformowała się w moim balonie, lecz niestety i ten raz okazał się klapą- Skoro jesteś geniuszem to i tym razem powinieneś opanować to nienaturalnie szybko- warknął zirytowany lis.

-Nie jestem pewien, czy zauważyłeś, ale nie minął nawet dzień odkąd zacząłem ten trzeci etap- rzekłem  i wierzchem dłoni starłem trochę potu z czoła.

Pogoda zdecydowanie cieszy się, że  staram się  nauczyć rasengana, bo od tych kilku dni ładnie świeci.

-Uchiho, jak ci  idzie?- zapytałem, gdyż od pewnego czasu był cicho, ale to co ujrzałem zszokowało mnie.  Otóż Szanowny Pan  Sasuke był oplątany i duszony przez rośliny.

-Stracił nad nimi kontrolę- szepnąłem niedowierzająco, że rośliny próbuj go zabić.

-Prawdopodobnie arogancko podszedł do tego, a rośliny tego nie lubią... Przynajmniej wiemy jak to się kończy- wypowiedział się Kurama, a ja natychmiast ruszyłem na pomoc, bo przecież to mój uczeń.

-Uchiho, tylko zachowaj spokój w tej sytuacji- powiedziałem i szybkim krokiem do niego podszedłem, by następnie złapać chłopaka za ręce i chakrą Kyuubiego odrzucić od niego rośliny. Sasuke zaczął kaszleć i zabrał swoje ręce, by przystawić je do szyi.

-Z roślinami trzeba obchodzić się łagodnie- rzekłem swym zwyczajowym opanowanym głosem, choć jeszcze chwile temu byłem zaniepokojony, a może wstrząśnięty? Tak czy inaczej to było  coś podobnego.

-Następnym razem choć trochę uważaj- dodałem i obróciłem się na pięcie, by ruszyć w stronę Kyuu.

-Jak ty to robisz?- zapytał szepcząc- Jak ty to robisz, że jesteś jaki jesteś?! Czy ty naprawdę jesteś geniuszem?! Kim ty tak naprawdę jesteś?! Jestem dla ciebie nikim, prawda? Dlaczego jest w tobie tyle zagadek, tajemnic?!- Sasuke nie wytrzymał mej obecności i pękł... Tak po prostu bez ostrzeżenia wybuchł zalewając mnie lawą pytań.

-S-spokojnie- obróciłem się w jego stronę i podniosłem ręce w obronnym geście.

-Czemu taki jesteś? Dlaczego mój brat nazywa cię po imieniu? Mówisz czasem do siebie, ale w jakim celu?! Czym jest ten lis za tobą?! Co dźwigasz na swych barkach?- wypowiadając ostatnie pytanie podszedł do mnie, kiedy stanął na wyciągnięcie mej ręki to się zatrzymał- Czemu ty wszystko utrudniasz? Czemu  nie możesz się mi wygadać?- znów zaczął pytać, a ja dosłownie tonąłem.

-Sasuke, czemu krzyczysz?- spytał Łasica wbiegający do ogrodu z koszykiem prania w rękach.

-Co?- mruknął do siebie młodszy Uchiha, jakby dopiero wybudzony z transu.

-I-Itachi to... To nic takiego, po prostu twój brat się zirytował- starałem się wybrnąć z tej sytuacji. Na szczęście starszy z barci połknął haczyk, ale to tylko dlatego, że mi ufa.

-Uchiho- zwróciłem się do chłopaka, a ten na mnie spojrzał- Pod wpływem jakiejś emocji czy czynnika straciłeś panowanie nad sobą i wiele rzeczy wykrzyczałeś mi w twarz- mruknąłem wzruszając ramionami.

-Co... Na przykład?- burknął, choć starał się grać opanowanego.

-Dla przykładu... Zapytałeś dlaczego twój brat nazywa mnie po imieniu- odpowiedziałem- Cóż... Powiem tyle, że dla mnie jest po prostu tak łatwiej- dodałem widząc, jak końcówki jego uszu czerwienieją.

Masz szczęście, bo dziś nie będę się nad tobą pastwił psychicznie...

-Ale teraz zamiast rozmawiać to powinniśmy wziąć się za trening- zagadnąłem, a on się zgodził kiwnięciem głową i tym sposobem wróciliśmy do ćwiczeń.

Niestety tego dnia nie zdołałem ukończyć trzeciego etapu...


   ^^^

Były osoby chcące kolejnego rozdziału szybciej niż po tych 5-6 dniach, więc dziś macie go po około dwóch!  JeeJ!  :D


Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz